Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka: Jak Śląsk wykupi dziką kartę?

Paweł Kucharski
Wiara kibiców w odbudowę potęgi Śląska nigdy nie zgasła. Już wkrótce ich cierpliwość zostanie wynagrodzona
Wiara kibiców w odbudowę potęgi Śląska nigdy nie zgasła. Już wkrótce ich cierpliwość zostanie wynagrodzona fot. wojtek wilczyński
Emocje po derbowym spotkaniu koszykarzy Śląska i WKK już opadły, ale o niedzielnym meczu jeszcze długo będzie się pamiętało. Atmosfera w ciasnej i przepełnionej hali Kosynierka przypominała tę z derbowych starć między WKS-em a Gwardią.

Nie obyło się oczywiście bez drobnych problemów organizacyjnych (zerwana obręcz w czasie rozgrzewki), no ale taki już urok kultowego obiektu przy Mieszczańskiej.

Kiedy komuś już udało się zaparkować w pobliżu hali, to przed bramą czyhał na niego kolejny problem - ochroniarz, który musiał odmówić wejścia do środka. Takiego kłopotu nie miały za to dawne legendy Śląska - Mieczysław Łopatka, Maciej Zieliński czy Jarosław Zyskowski, którzy w Kosynierce zawsze są witani z otwartymi rękami.

W niedzielę wrocławianie udowodnili, jak bardzo są stęsknieni koszykarskich emocji na najwyższym poziomie. Wkrótce się ich doczekają. Jesienią przyjdzie im oklaskiwać zmagania Śląska z takimi zespołami, jak Asseco Prokom Gdynia czy Anwil Włocławek. I nie będą musieli się ściskać w skromnej Kosynierce, ale wygodnie zasiądą w Orbicie, a nawet Hali Ludowej. Najpierw jednak nowo powstały na bazie tradycji WKS-u klub będzie musiał wykupić dziką kartę.

Z takiego przywileju nie tak dawno skorzystał m.in. Trefl Sopot, który dziś jak równy z równym rywalizuje z najlepszymi drużynami w PLK. Nic jednak za darmo. Udział nadmorskiego klubu w rozgrywkach kosztował jego działaczy 400 tysięcy złotych. Ta kwota to niejedyny warunek, jaki muszą spełnić kandydaci do gry w ekstraklasie. Do tego dochodzą gwarancje finansowe, dokumenty potwierdzające brak zaległości wobec koszykarzy, trenerów i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jakby tego było mało, klub musi posiadać budżet nie mniejszy niż 2 mln złotych i halę na przynajmniej 1,5 tysiąca miejsc siedzących.

Przed rozpoczęciem obecnego sezonu spółka PLK dopuściła również możliwość wykupu tzw. "specjalnej dzikiej karty". Jej koszt to tylko 150 tys. złotych, ale oferta skierowana była jedynie do klubów, które nie zapewniły sobie utrzymania w ekstraklasie drogą sportową bądź nie uzyskały awansu z pierwszej ligi, będąc w czołówce tabeli. Zainteresowani musieli również zgodzić się na to, żeby w ich kadrze było przynajmniej 10 polskich graczy. Zasady, jakie będą obowiązywać w obu przypadkach przed sezonem 2011/2012, nie zostały jeszcze ustalone.

- Te warunki ustala zarząd PLK, a następnie przedstawia je do akceptacji radzie nadzorczej - wyjaśnia Jacek Jakubowski, prezes PLK. Na dziś RN nie jest kompletna, bo po niedawnych wyborach prezesa PZKosz zwolniło się miejsce po Romanie Ludwiczuku. Nowy członek z ramienia koszykarskiej centrali zostanie wybrany w ciągu miesiąca.

- Dostajemy zapytania z różnych stron na temat zasad przyznawania dzikich kart, dlatego chcielibyśmy jak najszybciej podjąć stosowne decyzje. Myślę, że w maju będzie już wszystko wiadomo. Nie sądzę, aby nowe przepisy straszliwie odbiegały od dotychczasowych - dodaje Jakubowski.

Poza Wrocławiem, grą w PLK są zainteresowane również trzy inne ośrodki. Jednym z nich jest Lublin. Przedstawiciele tego miasta rozmawiali na ten temat z prezesem PZKosz Grzegorzem Bachańskim przy okazji niedzielnego Meczu Gwiazd ekstraklasy koszykarek. A co z dwoma pozostałymi ośrodkami?

- Proszono mnie o dyskrecję, ale mogę powiedzieć tyle, że chodzi o duże miasta o liczbie ludności powyżej 100 tys. mieszkańców. Przy przyznawaniu dzikich kart będziemy brać pod uwagę to, czy kluby są wypłacalne, stabilne finansowo i w przyszłości nie będą mieć żadnych problemów. Nie wykluczamy, że ekstraklasa zostanie powiększona. Od przybytku głowa nie boli. To na pewno nam nie zaszkodzi - zauważa Jakubowski, który nie ukrywa również tego, że ma pewne pomysły, by w przyszłości liga był zamknięta. Wzorem tego, co będzie obowiązywać w siatkarskiej PlusLidze.
O spełnienie warunków stawianych przez PLK kibice we Wrocławiu mogą być spokojni. Na razie jednak grupa WKK, która będzie zarządzać koszykarskim Śląskiem, pracuje nad przekształceniem się w spółkę akcyjną. - Do końca lutego, a w najgorszym wypadku w ciągu kolejnego tygodnia odpowiednie dokumenty zostaną złożone w sądzie. Mam pełne zapewnienie od koszykarskich władz, że nie będą czynione żadne przeciwdziałania, by dopuścić Śląsk do gry w ekstraklasie - mówi Przemysław Koelner, prezes WKK, który w niedzielę na spotkaniu ze Śląskiem był jednym z najgłośniejszych kibiców.

Jest kilku chętnych na grę w ekstraklasie, dlatego nie wykluczamy powiększenia ligi. Od przybytku głowa nas przecież nie rozboli

- Ja do wszystkiego podchodzę bardzo emocjonalnie, zarówno do biznesu, jak i sportu. O to właśnie chodzi, żeby każdy kibicował swoim ulubieńcom, a zawodnicy na parkiecie rywalizowali i pokazywali zęby. Nie mogą jednak tych zębów sobie wybijać - mówi Koelner. Na szczęście zębów nikt sobie nie wybił, choć w pewnym momencie meczu bardzo zaiskrzyło między jego synem a rozgrywającym Śląska Norbertem Kulonem.

- Kuba ma po mnie charakter starego górala. Kiedy już jednak padnie słowo przepraszam, to napięcie i złe emocje opadają - kończy właściciel WKK, który potwierdził, że koszykówkę kocha miłością szczególną. Tak jak większość wrocławian. I nieważne, czy to mecz w Kosynierce, Orbicie czy Hali Ludowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska