Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka ręczna: Jak wskrzesić wrocławski Śląsk?

Paweł Pluta
Krzysztof Lijewski i Mirosław Gudz też marzą o tym, aby zagrać jeszcze kiedyś w Śląsku
Krzysztof Lijewski i Mirosław Gudz też marzą o tym, aby zagrać jeszcze kiedyś w Śląsku Fot. Bartek Sadowski
Reaktywowano Wybrzeże Gdańsk i Anilanę Łódź, które grają już w II lidze. A co ze Śląskiem?

Wybrzeże Gdańsk ma na koncie dziesięć tytułów mistrza Polski w piłce ręcznej mężczyzn (w sumie 22 medale). Anilana Łódź - dwanaście medali MP, w tym jeden złoty. Co łączy te zasłużone kluby? Otóż przed kilkoma laty upadły i zostały rozwiązane z powodu braku sponsorów. Podobnie jak np. Hutnik Kraków (trzy tytuły MP i w sumie 6 medali), po którym nie ma już śladu.

Jednak Wybrzeże i Anilana odrodziły się niczym feniks z popiołów. Dzięki zaangażowaniu i pomocy takich ludzi, jak Daniel Waszkiewicz (Wybrzeże) czy Zygfryd Kuchta (Anilana) oba kluby udało się reaktywować i w tej chwili grają one w II lidze (trzecia klasa rozgrywkowa w Polsce). Co więcej, mają szan-se, by w tym sezonie awansować na zaplecze PGNiG Superligi.

W ubiegłym roku los, który kilka lat temu dotknął Wybrzeże, Anilanę czy Hutnika, stał się też niestety udziałem Śląska Wrocław - najbardziej utytułowanego klubu w historii polskiej piłki ręcznej (15 tytułów mistrza Polski, 7 srebrnych i 14 brązowych medali). Co gorsza, zespół został rozwiązany, mimo że wrócił do ekstraklasy i w heroiczny sposób się w niej utrzymał. Zmarnowano dorobek wszystkich zawodników i trenerów oraz wielu pokoleń, które pracowały na chwałę Śląska.

Być może jednak, podobnie jak w Gdańsku czy Łodzi, także we Wrocławiu znajdą się ludzie, którzy otrząsną się z tego wszystkiego i spróbują przywrócić dawny blask Śląskowi. Na razie możemy sobie pomarzyć, jak o mistrzostwo, w wypełnionej po brzegi hali Orbita, walczyłby Śląsk z Wybrzeżem pod wodzą Bogdana Wenty, który deklarował, że chciałby jeszcze wrócić do Gdańska, gdzie zaczynał swoją wielką karierę.

- Nigdy nie mów nigdy - tak mówi m.in. Jacek Będzikowski, były gracz Śląska i reprezentant Polski, który od kilkunastu lat występuje w Bundeslidze.

- Nie wiem, czy zdecydowałbym się grać w wieku 40 lat (dziś ma 39 - przyp. red.), chociaż... Reaktywacja Śląska jest konieczna, tylko muszą się za nią wziąć odpowiedni ludzie, którzy będą mieli długofalowy plan, co najmniej na najbliższe 3 lata - mówi Jacek Będzikowski, który jest teraz grającym drugim trenerem i widzi swoją przyszłość w tym zawodzie i we Wrocławiu, z którym jest emocjonalnie związany, choć urodził się w Legnicy. Będzikowski mówi też, że przy reaktywacji pomocny byłby jego obecny kolega klubowy, a niegdyś gracz Śląska Piotr Przybecki.

Takich zawodników, którzy często są spoza Wrocławia, ale nie raz deklarowali chęć powrotu i gry w Śląsku, który, jak mówią, działa na nich swoją niepowtarzalną magią, jest wielu. Gdyby udało wskrzesić się drużynę, to w jej składzie chcieliby grać m.in.: Artur Banisz, Maciej Dmytruszyński, Mateusz Frąszczak, Grzegorz Garbacz, Rafał Gliński, Krzysztof Górniak, Mirosław Gudz, Marian Gujski, Michał Kubisztal, Robert Lewicki, Krzysztof Lijewski, Jakub Łucak, Adrian Marciniak, Paweł Piętak, Rafał Stachera, Piotr Swat, Adam Świątek, Jacek Wardziński.

- Jest jeszcze wielu zawodników, często młodych, którzy chcieliby grać we Wrocławiu, bo Śląsk w piłce ręcznej to cały czas wielka marka, jak kiedyś Górnik Zabrze czy Legia w piłce nożnej - mówi Tadeusz Jednoróg, ostatni trener Śląska, a dziś szkoleniowiec Chrobrego. Te słowa potwierdza legenda polskiego szczypiorniaka Edward Strząbała, który jako trener zdobywał ze Śląskiem tytuł mistrza Polski i jak przyznaje, sam często myśli, jak wskrzesić ten klub.

W Śląsku byłoby więc kim grać, a i do miejsca na ławce trenerskiej też jest wielu chętnych. Co więc stoi na przeszkodzie w reaktywacji legendarnego klubu? Na razie to samo, co było przyczyną upadku klubu, czyli brak sponsora.

Śląsk w piłce ręcznej to wciąż taka wielka marka, jak kiedyś w futbolu Górnik Zabrze czy Legia

Gdyby taki się pojawił, musiałby zgłosić drużynę do rozgrywek II ligi, bo w Polsce ligi zawodowej nie mamy i dzikich kart do Superligi kupić nie można.

- Na ligę zawodową raczej się szybko nie zanosi, bo kluby ułożone finansowo można policzyć na palcach jednej ręki - mówi Bogusław Trojan, przewodniczący Kolegium Ligi. - Nam wszystkim w Polsce jest przykro, że nie ma Śląska, ale gdyby powstał, musi zacząć od II ligi, podobnie jak Wybrzeże czy Anilana. Rozgrywki III ligi na Dolnym Śląsku to jakby liga pomocnicza, i nie ma takich zapisów, aby nowo powstały klub musiał w niej startować - wyjaśnia przewodniczący Kolegium Ligi.

Gdyby więc od nowego sezonu Śląsk zgłosił się do rozgrywek II ligi, to zakładając awans rok po roku, w Superlidze znalazłby się najwcześniej od sezonu 2013/14. A ile kosztują występy w II lidze? Zespół Astromalu Leszno, aktualny lider grupy I, walczący o awans do I ligi, ma budżet w granicach 350-450 tys. zł na sezon. Na zapleczu Superligi będą już potrzebne większe pieniądze (1-1,5 mln).

W najwyższej klasie rozgrywkowej budżet Vive Targów Kielce to w tej chwili 14 mln zł, ale zespół Bogdana Wenty to inna półka. Większość klubów w Superlidze walczy z budżetem od 2 do 3 mln zł.
Na razie jednak potrzebni są ludzie, którzy rozumieją, że sport do najlepsza promocja, a marka Śląska tak wiele znaczy w polskiej piłce ręcznej, że żal byłoby to wszystko bezpowrotnie zmarnować. Tym bardziej że coraz więcej ludzi związanych ze środowiskiem oraz kibiców pyta o reaktywację Śląska i nie chodzi im wcale o ten koszykarski. W Gdańsku i Łodzi już to zrozumieli i dali dobry przykład.

Kto we Wrocławiu odrodzi feniksa z popiołów? Podyskutuj na forum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska