Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spełnione marzenie profesora, czyli już łatwiej dojechać do Warszawy. Ale co z Berlinem?

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski Paweł Relikowski
Chociaż święta Bożego Narodzenia tuż-tuż, atmosfera zrobiła nam się gorąca i gęsta. W ten weekend rusza nareszcie pendolino, czyli pociąg, który miał jeździć m.in. z Wrocławia do Warszawy z prędkością 250 km/h, ale pojedzie 200 km/h. I to tylko na bardzo krótkim odcinku. Resztę trasy pokona w tempie, którym tysiące Dolnoślązaków dojeżdża codziennie do pracy czy szkoły impulsem na trasie Węgliniec-Wrocław. Czyli ok. 160 km/h.

A więc co do prędkości to wielkiego przełomu nie ma. Jednak i tak będzie postęp, bo zamiast prawie sześciu godzin pendolino ma nas wozić do stolicy w trzy godziny i czterdzieści minut. PKP tłumaczy, że jednak to inwestycja na kilkadziesiąt lat i przyjdą takie czasy, gdy pociąg ten pojedzie szybciej. Już w przyszłym roku, jak wyjdą zaplanowane remonty torów, czas podróży ma się skrócić o dziesięć minut.

Jednak z powodów patriotycznych i historycznych cieszę się z tego, co mamy już dziś i nie będę wspierał kolejowych malkontentów. Dlaczego?

Choćby dlatego, że spełnia się marzenie prof. Jana Waszkiewicza, pierwszego marszałka województwa dolnośląskiego, który na początku lat 90. ubiegłego wieku przypominał i wytykał, że coś jest nie tak, skoro szybciej i łatwiej można dojechać z Wrocławia do Berlina niż do Warszawy. A to właśnie zaczyna się realnie zmieniać.

Co więcej, do Warszawy jeździ się też szybciej nie tylko po torach. Dzięki powstaniu ekspresowej drogi S8 do Łodzi skrócił się też czas podróży samochodem do samej stolicy.

Ale nie wszystko idzie gładko. PKP właśnie likwidują bezpośredni pociąg z Wrocławia do Berlina (w piątek odjechał ostatni...). A o to nie chodziło pewnie żadnemu patriocie. Wywaliliśmy miliardy na remont torów na zachód, jednocześnie likwidując jeżdżący po niej jedyny pociąg ekspresowy. Skąd ten pomysł?

PKP tłumaczą standardowo: pociąg jeździł za wolno, bo ponad 6 godzin (po niemieckiej stronie nie zmodernizowano jeszcze torów), podróżowało ledwie po kilkanaście osób, więc nie było sensu go utrzymywać. Nie pierwszy to przykład w historii PKP: mała prędkość i mała liczba pasażerów nakręcają się wzajemnie oddziesięcioleci. Intercity proponuje, by wrocławianie jeździli do Berlina z przesiadką w Poznaniu. Bo ze stolicy Wielkopolski kursuje do stolicy Niemiec kilka pociągów dziennie.

Ale to nie przekonuje władz Dolnego Śląska. Zarząd województwa wystąpił z protestem. "Likwidacja tak ważnego dla Dolnego Śląska międzynarodowego połączenia ma wymiar gospodarczy i społeczny oraz stoi w wyraźnej sprzeczności z podstawowymi celami Unii Europejskiej" - napisała dolnośląska władza. Zdaniem zarządu likwidacja połączenia "ograniczy możliwości intensywnie rozwijającej się współpracy transgranicznej polskich i niemieckich regionów oraz przyczyni się do zmniejszenia atrakcyjności inwestycyjnej i turystycznej regionu". Zwłaszcza że stało się to na rok przed objęciem przez Wrocław tytułu Europejskiej Stolicy Kultury. Zarząd martwi się więc, że z powodu braku wygodnego połączenia kolejowego część ludzi z Niemiec do Wrocławia nie przyjedzie. Nie wiem, jak to się skończy, ale aby utrzymać połączenia z niewielką liczbą pasażerów, sposób znamy od dawna. Koleje Dolnośląskie wprowadzają tam szynobusy. Może to sposób także na Berlin?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Spełnione marzenie profesora, czyli już łatwiej dojechać do Warszawy. Ale co z Berlinem? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska