Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel. Spartanie przebadani, pojawili się też Woffinden i wicemistrz świata w oraniu pola

Wojciech Koerber
Sparta Wrocław 1991. Pierwszy z prawej klęczy Vaclav Milik, a przy nim klęczą panie. Mówiliśmy, że był ulubieńcem publiczności. Stoją od lewej Sławomir Gonciarz, Grzegorz Malinowski, Krzysztof Jankowski, Zbigniew Lech i kierownik drużyny Jerzy Lipiński. Klęczą od lewej Zenon Zakrzewski, Waldemar Szuba i Krzysztof Zieliński. Wychowankowie jak malowani. W sumie sześciu.
Sparta Wrocław 1991. Pierwszy z prawej klęczy Vaclav Milik, a przy nim klęczą panie. Mówiliśmy, że był ulubieńcem publiczności. Stoją od lewej Sławomir Gonciarz, Grzegorz Malinowski, Krzysztof Jankowski, Zbigniew Lech i kierownik drużyny Jerzy Lipiński. Klęczą od lewej Zenon Zakrzewski, Waldemar Szuba i Krzysztof Zieliński. Wychowankowie jak malowani. W sumie sześciu. www.spartanie.org
Prof. Marek Zatoń z wrocławskiej AWF prześwietlił żużlowców Betardu Sparty.

Ekipa Piotra Barona odwiedziła kompleks Akademii Wychowania Fizycznego, gdzie czekały ją badania oraz próba wysiłkowa, po której dochodzi się do siebie dłuższy czas. - Vaclav, średnio to wyszło. Profesor pytał, czy ty kiedykolwiek biegałeś poza bieganiem do baru. Może spróbowalibyśmy jeszcze raz? – dworował sobie menedżer Piotr Baron, składając tę propozycję Vaclavowi Milikowi Juniorowi. Trzeba było widzieć strach i niepewność w oczach Juniora, czy aby propozycja nie została złożona na poważnie. Po chwili namysłu Czech odpowiedział jednak z nietęgą miną: „Drugi raz lepiej może nie wyjść”.

Z Juniorem pojawił się też Senior. Vaclav Milik był ulubieńcem wrocławskich kibiców w latach 1991-92. Pomógł awansować drużynie do ekstraklasy, będąc najskuteczniejszym jeźdźcem zespołu w pierwszym meczu barażowym z Unią Leszno (12 pkt). W rewanżu na torze Unii pojechała już dwójka Anglików: Kelvin Tatum i Chris Louis. - Tak było, że częściej jeździli Anglicy, bo na nich mieli przychodzić ludzie. Ale we Wrocławiu było najlepiej. Ci kibice za parkiem maszyn... - wspomina Vaszek. Za to cenili go jednak fani – że zawsze był pod ręką, i zawsze w formie. I że nigdy nie kręcił nosem. A te gwiazdy zawsze zastępował godnie.

- Z Wrocławia odszedłem do Piły. Później była jeszcze Łódź i trzy lata w Opolu. Wtedy zaczęły się jednak kontuzje – wspomina Milik, pokazując nam prawą rękę w fatalnym stanie. Koszmarnie zniekształcony łokieć, ograniczona ruchomość, brak wyprostu. - Ale można funkcjonować. Był też uraz kręgosłupa i zaczęły pojawiać się w głowie różne myśli. Skończyłem jeździć w wieku 41 lat – dodaje. Wspominaliśmy ostatnio, że dał się również Milik zapamiętać jako wybitny traktorzysta, bo... mistrz Europy w oraniu pola.

- Nie chodzi tu o to, że kto szybszy, ten lepszy. Chodzi o precyzję. Tak naprawdę to byłem wicemistrzem świata w tej dyscyplinie, 11 razy zdobywałem mistrzostwo Czech. Startowałem m.in. w Australii i Nowej Zelandii, a więc tam, gdzie nie dotarłem jako żużlowiec. W Kanadzie również. To hobby, które odziedziczyłem po ojcu, a mieszkamy w Bernardovie, niewielkiej wsi 30 km od Pardubic – wyjaśnia były żużlowiec.

Przy okazji zasięgnęliśmy też języka, co słychać u innych byłych spartan, których kibice z lat 90. darzą ogromnym sentymentem. Bo startowali ze swojakami, takimi jak Henryk Piekarski, Sławomir Gonciarz, Grzegorz Malinowski, Zbigniew Lech, Krzysztof Jankowski, Waldemar Szuba etc.

- Zdenek Tesar pracuje w fabryce, a Honza (Jan Schinagl) ma serwis oponiarski i radzi sobie wybornie. To zawsze był niezwykle spokojny człowiek i tak mu zostało. Jan Holub? Troszkę mu się przytyło, taka gula (narysował ją Vaszek rękami – WoK). Jego syn też startuje na żużlu, ale na zawody jeździ z dziadkiem – wspomina były spartanin. Z powodu swojej przeszłości na większy kredyt zaufania może zapewne liczyć u wrocławskich kibiców Vaclav Milik Junior, czwarty junior świata w minionym roku. Do brązowego krążka zdobytego przez Mikkela Michelsena zabrakło dwóch oczek. Złoto zabrał Piotr Pawlicki, a srebro Kacper Gomólski. - I właśnie z Piterem oraz Kacprem wybiera się teraz syn na wakacje. Niebawem lecą na Dominikanę. A teraz zatrzyma się u Maćka Janowskiego – mówi tata.

Z Adrianem Gałą, do tej pory młodzieżowcem Startu Gniezno, przyjechał natomiast Dariusz Sajdak. To w świecie żużla znana persona. Mianowicie dał się poznać jako mechanik Tony'ego Rickardssona i Jasona Crumpa. Jest więc Sajdak jednym z najbardziej utytułowanych mechaników na świecie. Dla Australijczyka pracował osiem lat, często zaglądając z nim do Wrocławia. - Miał też Adrian inne oferty czy zapytania, m.in. z Zielonej Góry, ale wybrał Wrocław. Tu, wbrew pozorom, jest bardzo trudny technicznie tor. A wyprzedza się ciężko, bo szpryca idzie potężna – mówi nam mentor Gały.

Z ojcem pojawił się Duńczyk Michael Jepsen Jensen, a nieco później doleciał Tai Woffinden. Zabrakło natomiast Mike'a Trzensioka, z którym kontakt jest ostatnimi czasy utrudniony, by nie rzec, że żaden. Czy młodzieżowiec i jego doradcy szukają nowego miejsca pracy? Muszą pamiętać, że ważną umowę ma Trzensiok we Wrocławiu.

Na co jeszcze zwróciliśmy uwagę? Na Tomasza Jędrzejaka zaopatrzonego w okulary. I na młodzieżową fryzurę Damiana Dróżdża. - On tak niepozornie wygląda, ale na torze potrafi być twardy. I potrafi myśleć, a do tego jest dobry technicznie – zachwala chłopaka z Opola Piotr Baron. Będzie nad tym żużlowym prefabrykatem pracował.

Badaniom przyglądał się kickbokser Mariusz Cieśliński, bo to on przyszykuje zespół do sezonu pod kątem ogólnorozwojowym. Facet ma 42 lata, kratę na brzuchu, a w sobotę kolejną walkę, bo bez ringu żyć nie może. - Metrykalnie wychodzi 42, ale czuję się na dużo mniej, a głód walki mam większy niż wtedy, gdy zaczynałem – przekonuje Cieśliński. Znów nam przypomniał, jak wielkie piętno odcisnęły na nim sporty walki. Swego czasu rozpoczęliśmy z nim rozmowę przy boksach Skansenu Olimpijskiego, a skończyliśmy przy bandzie. Bo co my krok wprzód, to Cieśliński krok w tył. On po prostu zawsze musi trzymać dystans. I zdaje sobie z tego sprawę.

Cieśliński współpracuje z siecią hoteli Interferie, mającą swoją bazę m.in. w Szklarskiej Porębie i Świeradowie. Wyposażał hotelowe siłownie i dlatego właśnie do Świeradowa - a nie jak wcześniej planowano do Zakopanego – wybiorą się wrocławianie na zgrupowanie.

Po badaniach zawodnicy pojechali na spotkanie z szefami klubu, na którym dogrywali m.in. ostatnie kwestie kontraktowe. Władze WTS-u, choć miały we Wrocławiu cały zespół z obcokrajowcami włącznie, nie zdecydowały się jednak na przyszykowanie spotkania z mediami czy kibicami. Dodajmy, że na stronie www.kupbilet.pl można zamawiać karnety na sezon 2015. Z uwagi na remont Skansenu Olimpijskiego mecze będzie mogło oglądać na żywo maksymalnie 4 tysiące widzów. Takie są szacunki. Częściowe wyburzanie obiektu ma się podobno rozpocząć 7 stycznia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska