Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bitwę o Wrocław wygrał ten, który bardziej chciał wygrać. Choć jest największym przegranym wyborów

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny Gazety Wrocławskiej
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny Gazety Wrocławskiej Fot. Tomasz Hołod / Polskapresse
Oczywiście nie ma mowy o fałszowaniu wyników głosowania ani o żadnych innych sztuczkach. 30 listopada bitwę o Wrocław wygrał Rafał Dutkiewicz. I nie zamierzam odbierać panu prezydentowi prawa do radości, bo tu wszystko dzieje się na liczbach bezwzględnych. Tylko czy ta wiktoria nie przypomina tej odniesionej przez króla Epiru Pyrrusa, który w III w. p.n.e. toczył wojnę z Rzymem? Wedle historyków, władca miał powiedzieć po bitwie do gratulujących mu sukcesu oficerów: "Jeszcze jedno takie zwycięstwo i będę zgubiony". No właśnie… Czy Rafał Dutkiewicz zwyciężając, odniósł sukces? Dlaczego wygrał?

Po pierwsze dlatego, że bardzo chciał wygrać. To było widać zwłaszcza podczas ostatnich dwóch tygodni. No i jest jeszcze grupa wrocławian, którzy nie wyobrażają sobie stolicy Dolnego Śląska bez tego polityka. Grupa topniejąca z prędkością światła. I nie dlatego topnieje, że ukazały się dwie czy trzy nieprzychylne publikacje medialne tuż przed wyborami - jak powszechnie uważali po I turze sztabowcy prezydenta. Topnieje, bo ludzie mają dość władzy, która zaczyna wierzyć w swoją polityczną nieśmiertelność, zapominając, że ta władza jest z wyboru.

Elektorat nie zawahał się użyć tej broni czując zagrożenie. Stało się tak nie tylko we Wrocławiu, ale i w Świdnicy, i w kilku jeszcze innych miastach regionu. Mieszkańcy mają dość zbytniego się skupiania ratusza na samym sobie. Poświęcania zbyt wiele czasu i pieniędzy na budowaniu wizerunku wodza, kosztem innych spraw. Podobno teraz we Wrocławiu ma być inaczej. No cóż, aż tak naiwny to ja jeszcze nigdy nie byłem. Ludzie tak bardzo się nie zmieniają. Może jedynie będą się bardziej ukrywać z ową miłością własną.

Wielu wrocławian głosujących na Rafała Dutkiewicza a nie na Mirosławę Stachowiak-Różecką z PiS argumentowało, że to „mniejsze zło”. Zło… I myślę, że ta konstatacja, a nie nawet ogromny spadek poparcia, jest największą porażką zwycięskiego Rafała Dutkiewicza.

Po drugie, Polacy, Dolnoślązacy, wrocławianie mają dość polityki opartej na skostniałym systemie partyjnym. W największym mieście naszego regionu Rafał Dutkiewicz zdobywał największą popularność dystansując się od tego systemu. Z jakiegoś powodu, znanego tylko jemu samemu i jego najbliższym dworzanom, związał się teraz z Platformą Obywatelską. Znamienne były słowa pani premier, która w niedzielę ogłosiła, że we Wrocławiu wygrała PO. Nie Rafał Dutkiewicz… Oczywiście wiem, to retoryka lidera partii, ale pokazuje jak prezydent Wrocławia nagle traci swą podmiotowość. Tak niedawno jeszcze trudną do zakwestionowania. No i te słowa Jacka Protasiewicza, lidera PO na Dolnym Śląsku, że teraz Rafał Dutkiewicz powinien jak najszybciej zapisać się do partii. A jak tego nie zrobi, to co? Mam wrażenie, że prezydent Wrocławia wpadł w sidła, które sam zastawił. Jeszcze do niedawna lider polskiego samorządu, obwożony po całym kraju z atencją, może stać się symbolem największego politycznego bankruta.
Stracić poparcie rzędu 30 procent, to sztuka niebywała. I to na rzecz kandydatki, która jeszcze kilka tygodni była wrocławianom prawie zupełnie nieznana. Jak większość naszych radnych. Ciekawe, czy w ratuszu zastanawiają się nad tym: kto stoi za tym bankructwem? Ale to już sprawa pana prezydenta i jego otoczenia.

No i po trzecie. Nie mają Państwo wrażenia, że Mirosława Stachowiak-Różecka nie chciała tych wyborów wygrać? Myślę, że przejście do drugiej tury i to z takim poparciem kompletnie kandydatkę PiS-u zaskoczyło. Przez ostatnie dwa tygodnie trochę przygasła, choć nie odmawiała udziału w debatach czy innych spotkaniach, to na pewno była mniej aktywna niż konkurent. I nie podejrzewam, że liczyła spokojnie na żelazny elektorat swojej partii, bo on nie dawał gwarancji wygranej.
Środowisko Prawa i Sprawiedliwości nie jest przygotowane do przejęcia władzy w mieście. Brak tam fachowców, którzy byliby w stanie od teraz zająć się zarządzaniem takim organizmem. Wynika to z wielu powodów. Głównie jednak z tego, że w samorządzie często znajdują się przypadkowe osoby, nastawione czasami bardziej na awanturę polityczną lub pozyskiwanie głosów znaną twarzą, niż realne zajmowanie się problemami gminy. I powyższa uwaga nie dotyczy kandydatki na prezydenta a dużej części naszych radnych.

A, tak na marginesie, to proszę też pamiętać, że choć przez 24 lata rządziło tu trzech prezydentów, to wszyscy byli z tego samego środowiska politycznego. I tylko ono wie, jak wygląda magistracka machina. Niektórzy uważają, że ta wrocławska to jak specyficzna twierdza szyfrów… Ale tu już z politycznych refleksji przechodzimy w tworzenie legend. Więc daję sobie spokój.

A na koniec najsmutniejsza refleksja. Wielu wrocławian głosujących na Rafała Dutkiewicza a nie na Mirosławę Stachowiak-Różecką z PiS argumentowało, że to „mniejsze zło”. Zło… I myślę, że ta konstatacja, a nie nawet ogromny spadek poparcia, jest największą porażką zwycięskiego Rafała Dutkiewicza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bitwę o Wrocław wygrał ten, który bardziej chciał wygrać. Choć jest największym przegranym wyborów - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska