Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zwłoka" w Teatrze im. Jaracza: Państwo istnieje tylko w teorii [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
W obsadzie "Zwłoki" znalazło się ponad dwudziestu aktorów. Na zdjęciu Ekscelencja (Andrzej Wichrowski) w otoczeniu Nieśmiertelnych, żądnych władzy autorek minionej sławy imperium
W obsadzie "Zwłoki" znalazło się ponad dwudziestu aktorów. Na zdjęciu Ekscelencja (Andrzej Wichrowski) w otoczeniu Nieśmiertelnych, żądnych władzy autorek minionej sławy imperium Greg Noo-Wak / mat. teatru
Sztuka Friedricha Dürrenmatta, napisana blisko pół wieku temu, w świecie dojrzałej, ale nieco już nadpsutej demokracji, niepokojąco przylega do polskiej rzeczywistości roku 2014. Jej najnowszą łódzką realizację zaprezentowaną w okresie wyborczym można uznać by za odważny, ba - zuchwały gest kontestatora.

Bo jak to? Tu wolność i niepodległość, Europa pełną gębą i ciepła woda w kranach całej zielonej wyspy, a ktoś prawi o politycznych manipulacjach, konieczności rozliczania władzy z błędów, bo ta bezkarność psuje społeczeństwo? Gdyby dzieło dopięto na ostatni guzik i pogłębiono refleksję autora, gest ten miałby siłę. Nie ma jej.

Rządzący dawno przekroczyli Rubikon deprawując cały system, każdą sferę państwa, od mediów po zwierzchników duchowieństwa. Wraz z chorobą dyktatora imperium słania się - widać, że istnieje czysto teoretycznie, jak to ktoś niedawno trafnie ujął. Manipulowani przez Ekscelencję lekarze mają dwoić się i troić, by przywódca dotrwał na łożu śmierci do czasu, aż ten zmajstruje następcę. Sprawnego, z konieczności bezwzględnego.

Cechy te, zdaje się sądzić Ekscelencja, pobudza w człowieku przymus - uwikłanie. Przywódcą nie będą więc skłócone, a obdarzone silnymi osobowościami córka dyktatora (choć stoi za nią partia), ani jego siostra (popiera ją wojsko). Aby wyreżyserować "nowe otwarcie" (tylko z nazwy, bo to kolejna fikcja) potrzebuje on czasu. I "aktora", który zastąpi także jego.

Łódzka "Zwłoka" ma wszystkie cechy teatru Waldemara Zawodzińskiego - reżysera estety, który wie jak zadziałać na wyobraźnię widza. Jako reżyser, autor scenografii i światła skupił niemal komplet środków. Zbudował salę współczesnego pałacu władzy, ciemnego, okutego chłodną stalą. Zarazem twierdzy, więzienia i labiryntu, co sugerują wąskie korytarze prowadzące do sali tronowej. Stal tych ścian równa jest szczelności systemu, więc zjawienie się w tym świecie widmowej postaci Toto, ojca skazanego przez Ekscelencję rewolucjonisty, musi być zaskoczeniem.

"Zwłoka" jest prezentem dla aktora tej miary co Andrzej Wichrowski. Postać Ekscelencji to materiał na wspaniałą rolę, więc Wichrowski to właśnie robi - tworzy kreację ze wszech miar mistrzowską. Wydobywa uwodzicielski, wręcz hipnotyczny urok manipulatora, który "ma gest" i działa na granicy kpiny z przeciwnika, jakby wygrana nie była ważna. Gdy dziś do rangi atutu legitymizującego urząd urastają notoryczna paplanina, serwowanie obietnic i przykrywanie PR-owym "pudrem" braku większej koncepcji, biegłość Ekscelencji budzi tęsknotę do osobowości, która nie jest tylko tworem speców od wizerunku. Ach, tylko że u boku demiurga, który z władzy uczynił sztukę, a grę ceni dla niej samej, nie ma miejsca dla innych.

Charaktery postaci dopełnione są kostiumami projektu Marii Balcerek. Inaczej niż szef policji Möller (Przemysław Kozłowski) i adiutant Johan (intrygująca rola Radosława Osypiuka), Ekscelencja jest niemal aseptyczny.

Ale to nie tak, że tylko Wichrowski ma szansę zaistnieć, a reszta z ponad 20-osobowej obsady przemazuje się przez scenę. Oni winni współtworzyć konwencję kolejnych scen, rozpiętych od tragedii do komedii, od politycznej intrygi do świata w krzywym zwierciadle pokazanego na zasadzie: "taki obraz widz ma w głowie". W pierwszej części udaje się subtelnie zawiązać niejednoznaczne relacje Ekscelencji z Johanem i wnieść prześmiewczy wyłom wraz z pojawieniem się zblazowanego aktora pederasty Nostromaniego (Piotr Krukowski przerysowuje postać, ale jej nie ośmiesza) i Kardynała, który miast błogosławić wszystko gorliwie przeklina (Mariusz Siudziński). Druga część to już gatunkowa magma.

Nie wiem, czy Waldemar Zawodziński ma poczucie humoru i jakie. W "Zwłoce" jest go niewiele, co pokazują sceny z dwoma księciami pasjonatami futbolu - ot, bo docinki same z siebie będą śmieszne. Nie są. A humor, często absurdalny, to jedna z nóg, na których stoi ta sztuka. Bez niej ten świat zwichniętych konwencji kręci się wokół Ekscelencji, ale podany jest jeden do jednego, bez owej optyki widza, czasem w sposób daleki od lekkości, analizy i dobrego gustu. Nie brak mu pasji, może nawet zapamiętałości, więc w scenach z telewizją "Czuwam" Urszula Gryczewska "na krzyku" parodiuje "krwiożerczą" Monikę Olejnik zmutowaną z dziennikarką prawicowej (czyli złej?) telewizji. Trochę mało jak na tę aktorkę, ale tak to ujął reżyser.

W tej nieklejącej się całości nieźli aktorzy (Agnieszka Skrzypczak, Barbara Marszałek) muszą ratować się warsztatem - jakby "Zwłoka" powstawała w pośpiechu. Wiele jest tu rzeczy, które są, ale jakby tylko w teorii. Bo co miałoby przynieść finalne objęcie rządów przez Nieśmiertelne? Znów nie bardzo wiadomo. Zamiast tężenia atmosfery pojawia się znużenie koniecznością dopięcia wątków. To osłabia wymowę ważnych scen, gdzie spotykają się dwie aktorskie osobowości - gdy na nowego ekscelencję siłą "namaszczony" zostaje prawy, doświadczony przez historię dr Goldbaum (mądrze grany przez Mariusza Saniternika).

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki