Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant z Tczewa podejrzany o porwanie. Użył odznaki, by uprowadzić biznesmena?

Jacek Wierciński, Anna Janik
Policyjną odznakę wykorzystał do porwania, a później ta sama blacha pomogła mu wymknąć się rzeszowskiej policji - twierdzą śledczy, którzy postawili aspirantowi z Komendy Powiatowej Policji w Tczewie zarzuty uprowadzenia menedżera z Podkarpacia i usiłowania wymuszenia rozbójniczego na kilkadziesiąt milionów. Funkcjonariusz został już wydalony ze służby, ale odwołał się od tej decyzji. Grozi mu do 10 lat więzienia.

- Bezpośrednio po otrzymaniu informacji o tej sprawie komendant powiatowy policji w Tczewie zawiesił policjanta w czynnościach służbowych oraz polecił wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, które zakończyło się decyzją o wydaleniu funkcjonariusza z służby. Zwolniony policjant odwołał się od tej decyzji. Jego odwołanie rozpatrywane jest obecnie przez Komendę Wojewódzką Policji w Gdańsku - relacjonuje asp. sztab. Dariusz Górski z Komendy Powiatowej Policji w Tczewie.

Jak się dowiedzieliśmy w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, procedura dotycząca odwołania funkcjonariusza jest w toku, a decyzja powinna zapaść na początku grudnia.

Numer "na odznakę"

4 września w Rzeszowie prezes jednej z rzeszowskich spółek został porwany, a następnie odnaleziony w jednej z kancelarii notarialnych.

Policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie scenariusz porwania prezesa odtworzyli zaledwie w trzy tygodnie.
- Plan Mirosława M. i Ryszarda P. wziął się stąd, iż czuli się oszukani przez swojego długoletniego wspólnika. Wcześniej szukali pomocy w prokuraturze, ale uznali, że tam sprawy się toczą zbyt powoli, i skontaktowali się z pewnym stowarzyszeniem patriotycznym w Warszawie - wyjaśnia Łukasz Harpula, zastępca prokuratora rejonowego w Rzeszowie.

Jak ustalili śledczy, ze stowarzyszeniem powiązany był warszawski ksiądz, który skontaktował biznesmenów z Rafałem K., przedsiębiorcą z Żyrardowa. To on, wspólnie z biznesmenami, miał opracować diabelnie prosty plan: prezes Daniel S. wystraszony obecnością policjantów podpisuje dokumenty notarialne.

Właśnie dlatego podejrzani mieli zaangażować Zbigniewa G., oficera Komendy Stołecznej Policji, oraz aspiranta z komendy powiatowej w Tczewie. Oprócz nich, pomagać mieli Anna Z., przedsiębiorca z Wołomina, jej wspólnik Arkadiusz B. oraz Ireneusz R. Koszt "kompleksowej usługi" prokuratorzy szacują na kilkaset tysięcy zł.

Kajdanki i kartka papieru

Plan wcielili w życie rankiem 4 września.
- Funkcjonariusz z Tczewa okazał odznakę i poprosił, by Daniel S. z nim i z jeszcze jednym mężczyzną wsiadł do samochodu - relacjonuje prok. Łukasz Harpula.

Jak ustalili śledczy, w aucie S. usłyszał, że jeśli podpisze u notariusza dokumenty, uniknie odpowiedzialności karnej. Prezes miał jednak... odmówić i powiedzieć, że jest gotów jechać do prokuratury.

Wtedy porywacze zrealizować mieli "plan B".
- W kajdankach został wywieziony do lasu na rogatki Rzeszowa. Pod jego adresem padły groźby, po których prezes zgodził się podpisać akt u notariusza - tłumaczą prokuratorzy. Podkreślają jednak, że to nie policjant z Tczewa miał grozić Danielowi S.

- Nie zrobiono mu krzywdy, ale stosowano wobec niego tak zwane groźby psychologiczne. Na jego oczach zakładano czarne rękawiczki, ostentacyjnie pokazywano broń, mówiono, że długo nie zobaczy rodziny - precyzuje kom. Paweł Międlar, rzecznik KWP w Rzeszowie.
Według śledczych, razem z pomorskim mundurowym Daniel S. wszedł do kancelarii notarialnej w Rzeszowie obsługującej Mirosława M. oraz Ryszarda P. W środku czekały dokumenty do podpisu, m.in. dotyczące uznania w całości opiewających na 41 mln zł roszczeń, jakie spółka, w której prezesem był Daniel S., miała w stosunku do Mirosława M. oraz Ryszarda P.

Jak relacjonują prokuratorzy, w chwili nieuwagi porwany przyłożył palec do ust, prosząc notariusza o zachowanie ciszy, i na kartce napisał "Wezwij policję". Gdy zjawił się patrol, funkcjonariusz z Pomorza jako jedyny ze sprawców miał być na miejscu zdarzenia.

- Dzisiaj już były policjant KPP w Tczewie użył odznaki w stosunku do policjantek, które przyjechały na tę interwencję. Powiedział im, że jest policjantem z Centralnego Biura Śledczego, że prowadzi tu działania - opowiada komisarz Paweł Międlar z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.

Wykorzystując zdenerwowanie funkcjonariuszek, pomorski policjant uciekł z kancelarii.

Konsekwencje

Policji, pod nadzorem prokuratury, w trzy tygodnie udało się ustalić tożsamość podejrzanych o porwanie. Jako pierwsi do tymczasowego aresztu trafili Rafał K., Arkadiusz B. i Ireneusz R. Na samym końcu zostali zatrzymani zleceniodawcy. Wszystkim ośmiu podejrzanym postawiono zarzuty dotyczące usiłowania wymuszenia rozbójniczego, pozbawienia wolności, niektórym także podawania się za funkcjonariuszy. Grozi im do 10 lat więzienia.

- Wykonawcy, w tym funkcjonariusz z Tczewa, chcą się dobrowolnie poddać karze, zleceniodawcy jeszcze to rozważają. Wszyscy złożyli wyjaśnienia zgodne z naszymi ustaleniami - mówi prok. Harpula.

Wobec podejrzanych stosowane są poręczenia majątkowe o łącznej wysokości około 100 tys. zł, ale odpowiadają oni z wolnej stopy.

Policjant z Warszawy, który miał również uczestniczyć w akcji, na razie został zawieszony w czynnościach.

WSPÓŁPR. P. Zieliński

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Policjant z Tczewa podejrzany o porwanie. Użył odznaki, by uprowadzić biznesmena? - Dziennik Bałtycki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska