Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Strzelali, że aż miło

Mariusz Wiśniewski'Świętopełek Glegoła
Wojciech Szczęsny puścił w meczu z Newcastle cztery gole, w tym dwa z rzutów karnych
Wojciech Szczęsny puścił w meczu z Newcastle cztery gole, w tym dwa z rzutów karnych Fot. EPA
Arsenal Londyn prowadził 4:0, ale i tak nie wygrał. Wielkie emocje w Kolonii, gdzie z 0:2 zrobiło się 3:2

Po dziesięciu minutach meczu Newcastle z Arsenalem goście prowadzili już 3:0. Minął kolejny kwadrans i Kanonierzy zdobyli czwartego gola. W tym momencie pojedynczy kibice gospodarzy zaczęli już opuszczać stadion nie wierząc, że jeszcze coś ciekawego może się wydarzyć. I do 55 minuty wydawało się, że rzeczywiście tak będzie. Wówczas jednak ostro faulowany Abou Diaby sam próbował wymierzyć karę Kevinowi Nolanowi, za co został ukarany czerwoną kartką. To był sygnał do ataku dla Newcastle.

Najpierw w 69 minucie sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy, który na bramkę zamienił Joey Barton. Minęło siedem minut i po trafieniu Leona Besta było już tylko 2:4. W 82 minucie doszło do kolejnej kontrowersyjnej sytuacji, kiedy arbiter podyktował rzut karny za rzekomy faul Tomasa Rosicky'ego. Do piłki podszedł Barton i Newcastle przegrywał tylko jedną bramką. Kiedy Cheik Tiote pięknym wolejem zza pola karnego strzelił czwartego gola dla gospodarzy, kibice szaleli, jak gdyby była to bramka na wagę wygranej w finale Ligi Mistrzów.

Cały mecz w bramce Kanonierów zagrał Wojciech Szczęsny. Chociaż Polak puścił cztery gole, przy żadnym nie zawinił. Angielskie media zwracają nawet uwagę, że gdyby nie udane interwencje Szczęsnego w drugiej połowie, Arsenal mógł nawet przegrać.

Na uwagę zasługuje pierwsza w tym sezonie porażka Manchesteru United. Pogromcą Czerwonych Diabłów okazał się ostatni w tabeli Wolverhampton. Zaczęło się według przewidywań, czyli od trafienia gości i to już w trzeciej minucie. Minęło kolejnych siedem minut i ponownie był remis, a tuż przed przerwą jak się okazało decydującego gola zdobył Kevina Doyle.

Tradycyjnie już, kiedy zdrowy jest Edvin Van der Sar, to on stoi w bramce Manchesteru. Tomasz Kuszczak kolejny już raz w tym sezonie musiał pogodzić się z rolą rezerwowego i cały mecz spędził na ławce.

Wielkie emocje były także w meczu FC Koeln z Bayernem Monachium. Do przerwy goście prowadzili 2:0 i nic nie miało się już prawa wydarzyć, bo gospodarze spisywali się bardzo słabo. Po przerwie Koeln przyspieszył grę, zaatakował odważniej i nieoczekiwanie zupełnie odwrócił losy spotkania. Gospodarze najpierw szybko doprowadzili do remisu, a później dobili zupełnie zaskoczony Bayern.

Duży w tym udział mieli dwaj Polacy występujący w barwach zespołu z Kolonii. Sławomir Peczko zaliczył asystę przy golu na 2:2, a Adam Matuszczyk przy bramce dającej wygraną FC Koeln.
Naszych reprezentantów można też było oglądać w 137. Derbach Zagłębia Ruhry.

Borussia Dortmund miała zdecydowaną przewagę niemal przez cały mecz, ale fantastycznie w bramce Schalke spisywał się Manuel Neuer. Swoją szansę pokonania bramkarza gości miał Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski. Ten drugi mógł zostać bohaterem Dortmundu, kiedy w 77 minucie dostał doskonałe podanie z głębi pola i znalazł się sam na sam z Neuerem. Bramkarz Schalke zdecydował się jednak na śmiałe wyjście z bramki i w ostatniej chwili zablokować strzał polskiego napastnika.

Pokazał się również Łukasz Piszczek. Borussia bowiem atakowała a w samej końcówce meczu sama mogła stracić gola. Po strzale Jose Jurado piłka leciała już do pustej bramki gospodarzy, ale w ostatniej chwili Piszczek zdołał ją wybić.

Ciekawostką jest, że dla zmierzającej po mistrzostwo Borussii był to drugi remis na własnym stadionie z rzędu. Tym samym zespół Jurgena Kloppa potwierdza, że znacznie groźniejszy jest w meczach wyjazdowych, w których do tej pory zdobył dziewięć punktów więcej, niż na własnym stadionie.

Nie daje o sobie zapomnieć Artur Boruc. Franciszek Smuda już kilka razy mówił, że dla byłego bramkarza Celticu Glasgow za złamanie regulaminu reprezentacji, nie ma miejsca w kadrze. Skreślenie Boruca może być jednak największym błędem selekcjonera w kontekście Euro, bowiem Boruc od dłuższego czasu jest w wyśmienitej formie i już kilka razy ratował Fiorentinę przed porażką. Tak też było w niedzielę w wyjazdowym meczu z Parmą.

Gospodarze po kwadransie prowadzili 1:0, ale przy golu Boruc nie miał szans. Po przerwie Fiorentina szybko doprowadziła do remisu i później bronił już remisu. A właściwie bronił go Boruc, który między innymi wygrał pojedynek jeden na jednego z Carvalho Amaurim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska