Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędziowie w sporcie lekko nie mają. Czasami ktoś spuści im tęgi łomot

Jakub Guder
Sędziowanie w niższych klasach rozgrywek to sposób na karierę, ale czasem też sport ekstremalny
Sędziowanie w niższych klasach rozgrywek to sposób na karierę, ale czasem też sport ekstremalny fot. Piotr Krzyżanowski
Atak chorwackiego boksera na polskiego sędziego podczas niedawnych Młodzieżowych Mistrzostw Europy odbił się szerokim echem w świecie sportu. Jednak w innych dyscyplinach też czasem obrywa się arbitrom

Wkażdą niedzielę wieczorem dział sportowy „Gazety Wrocławskiej” łapie za telefony, by wykręcić dziesiątki numerów i zapytać o wyniki właśnie zakończonych meczów „małych lig” – od okręgówek do klasy B. Od Wrocławia, przez Pęgów, aż do Wińska. Od czasu do czasu zdarza się, że spotkanie nie zostało do kończone, bo... został zaatakowany sędzia. „Mecz niedokończony z powodu naruszenia nietykalności cielesnej arbitra przez jednego z kibiców gospodarzy” – czytamy komunikat na stronie klubu. Albo taka relacja: – Panie, z tymi z (tu pada nazwa miasta lub dzielnicy) nikt nie chce grać. Same „karki”. Ostatnim razem to zaatakowali nawet sędziego.

Zadyma klasy B
No cóż – życie rozjemcy nie jest łatwe. Czasem można oberwać, i to nie tylko w piłce nożnej.
Damian ma 19 lat. Na co dzień studiuje na Politechnice Wrocławskiej, a w weekendy sędziuje w okręgu kłodzkim – jako główny w klasie B. Niedawno został zaatakowany przez pijanego kibica drużyny gospodarzy. – Miejscowi stracili piątą bramkę i przegrywali 0:5. Ich bramkarz się zdenerwował i zaczął wulgarnie wyzywać własnych obrońców. Musiałem więc pokazać mu żółtą kartkę. W tym momencie liniowy krzyknął „Uważaj!”. Gdy się odwróciłem, zauważyłem, jak pijany mężczyzna robi zamach. Uderzył mnie w klatkę piersiową. Chciał poprawić, ale go odepchnąłem. Mecz musiałem zakończyć w 51 minucie. Cała sprawę zgłosiłem na policję – opowiada.

Zapewnia, że to go nie zniechęci do tej pracy. Zaczął sędziować, bo kiedyś sam grałem w piłkę. – Wiadomo, jak to jest w B klasie. Najczęściej kończy się na wiązance ze strony miejscowych kibiców w kierunku sędziów. Czasem nerwy poniosą zawodnika, ale raczej się pilnują – mówi 19-letni sędzia, który ma szansę w kolejnym sezonie awansować do klasy A. – Wiadomo, że im wyższa liga, tym lepsze zabezpieczenia i takich zdarzeń jest mniej – wyjaśnia i dodaje, że od czasu do czasu słyszy podobne historie od swoich kolegów. Niedawno np. w Jugowie (gmina Nowa Ruda, powiat kłodzki) musiano eskortować sędziów, bo zostali zaatakowani. Zniszczono im też samochód.

Takich przykładów jest więcej. Podczas meczu podgłogowskich drużyn Iskra Droglowice i Zawisza Serby sędzia musiał ratować się ucieczką z boiska. Wściekli kibice gospodarzy ubliżali arbitrowi i grozili jego pobiciem. Musiała interweniować policja. W październiku 2011 roku nerwy puściły jednemu z zawodników podczas spotkania legnickiej B klasy. Grały ze sobą Polonia Witków i Promień Michów. 30-letni Wiesław P., zawodnik Polonii, rozwścieczony po stracie bramki, podbiegł do sędziego bocznego i zaczął go wyzywać. Gdy od głównego arbitra otrzymał żółtą kartkę, rzucił się na niego z pięściami. Wyleciał za to z boiska, ale po zakończeniu spotkania znów podbiegł do sędziego i zaczął mu grozić. Mężczyzna został potem skazany przez sąd na grzywnę i nawiązkę wobec sędziego.
W maju 2011 roku groźny incydent miał miejsce na spotkaniu rezerw Prochowiczanki Prochowice z Zakaczawiem Legnica. Po spotkaniu zawodnik Zakaczawia podszedł do sędziego i uderzył go w twarz. Złamał mu mu szczękę.

Gorzej dostać od boksera
Pół biedy, kiedy napastnikiem jest piłkarz albo kibic amator. Gorzej, jeśli cios wyprowadzi bokser! Ta sprawa zszokowała całe pięściarskie środowisko. Miesiąc temu podczas Młodzieżowych Mistrzostw Europy w boksie w chorwackim Zagrzebiu brutalnie w ringu pobity został polski sędzia Maciej Dziurgot. Był rozjemcą w pojedynku Litwina Algirdasa Baniulisa i pięściarza gospodarzy Vido Loncara. Chorwat od początku pojedynku zbierał sporo ciosów, dwukrotnie był liczony. Po kolejnym trafieniu Polak zaczął liczyć trzeci raz i zakończył walkę. Obaj zawodnicy wrócili do swoich narożników. Kiedy Dziurgot poprosił ich na ogłoszenie wyników, Loncar wyprowadził prawą pięścią cos, który powalił Polaka. Litwin uciekł z ringu, a Chorwat nadal okładał i kopał naszego rodaka. Nagle ktoś chwycił go za nogę i wyciągnął z ringu.
– Nie mogłem spać całą noc po tym zdarzeniu. Nigdy w życiu nie widziałem takiego zachowania. Kompletnie nie spodziewałem się takiej reakcji po Vido, bo to spokojny i cichy chłopak – mówił zszokowany trener chorwackiej kadry bokserów.

– Miałem stłuczony lewy bok, naruszone płuco, uszkodzenie opłucnej, złamanie trzech żeber. I chyba to wszystko. Mówię „chyba”, bo tak naprawdę wolę nie wiedzieć, co jeszcze mi się przytrafiło w ringu – mówił kilka dni po zdarzeniu arbiter, który trafił na oddział intensywnej terapii. Bokser wylądował w areszcie, a chorwacka federacja dożywotnio go zdyskwalifikowała.
– Wierzę, że po tym incydencie wielu osobom zapali się lampka w głowie albo na innych wyleje się kubeł zimnej wody. Mam na myśli zawodników, szkoleniowców, działaczy. I nie chodzi mi tylko o boks, ale też inne dyscypliny. Oglądając transmisje telewizyjne, widzimy, ile dzikiej agresji towarzyszy rozmaitym rozgrywkom. Wszystko, nawet najdrobniejszy gest wobec sędziów, powinno być piętnowane przed media i karane przed odpowiednie służby, federacje itd. Aby moja historia się nie powtórzyła – stwierdził. Na ring chce wrócić, bo to jego pasja. – Na pewno w głowie pozostanie zdarzenie z Zagrzebia. Nie da się go wymazać z pamięci. Zobaczymy, czy i jak będę funkcjonował podczas walki dwóch bokserów, czy nie odezwą się jakieś koszmary? – zastanawiał się. Zaznacza, że nigdy wcześniej nie został uderzony – ani podczas sędziowania walk, ani na ulicy. – Niebezpiecznie było w przeszłości podczas ligowych meczów derbowych na Śląsku. Pojawiały się pogróżki, bluzgi i ze strony kibiców, i zawodników czy trenerów. Ale nikt nie przekroczył pewnej granicy. Widziałem różne sytuacje, moi koledzy sędziowie, schodząc z ringu, byli szarpani, popychani, lecz nikt nikogo nie bił pięściami i nie kopał – opowiadał.

Zawieszony na 50 lat
W hokeju najczęściej biją się między sobą zawodnicy. W amerykańskiej lidze NHL jeszcze kilka lat temu – gdy na bójki na lodowisku przymykano oko – w każdej drużynie był jeden zawodnik zabijaka. Taki, co to wzbudzał u rywali respekt i potrafił przycisnąć do bandy. Czasem, gdy emocje gęstnieją, obrywa się także sędziemu. W 2010 roku Austriak Rafael Rotter podczas ligowego meczu w swoim kraju zaatakował jednego z arbitrów i przewrócił go na lód. Efekt – 16 meczów zawieszenia.
Za to w Polsce nie tak dawno dostało się także sędziemu koszykarskiemu. Podczas ćwierćfinału play-off I ligi między Wikaną Startem Lublin a Śląskiem Wrocław zawodnik gospodarzy Tomasz Celej najpierw uderzył wrocławianina Krzysztofa Sulimę, potem wyprowadził cios w twarz Norberta Kulona, by na końcu wyładować się na arbitrze. Został zawieszony na dwa lata.
Bo za takie występki trzeba karać surowo. Portugalczyk Ricardo Ferreira, grając w jednej z amatorskich drużyn w Szwajcarii, kopnął piłkę sędziemu prosto w twarz. Został zawieszony na... 50 lat. Gdy wróci do gry, będzie – bagatela! – przed osiemdziesiątką i już do końca życia zapamięta, że do sędziego zawsze trzeba z szacunkiem podchodzić... a

Wypowiedzi sędziego Dziurgota za PAP. Kilka małoligowych historii z tekstu Kacpra Chudzika „Sędziowie uciekają z boiska. Boją się kibiców, a nawet... piłkarzy” (gazetawroclawska.pl; 13.09.2012).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska