Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław filmem stoi, choć nie wszystkim to się podoba. Gość w dom, Bóg w dom? Nie zawsze...

Robert Migdał
Wrocław od zawsze był filmowym miastem. Gdy przez dziesięciolecia prężnie działała tu Wytwórnia Filmów Fabularnych, powstawały wielkie produkcje. Andrzej Wajda nakręcił tu swój "Popiół i diament", Roman Polański "Nóż w wodzie", Stanisław Lenartowicz "Giuseppe w Warszawie", Wojciech Jerzy Has "Rękopis znaleziony w Saragossie" i "Lalkę". Filmy robili też Krzysztof Kieślowski, Marek Piwowski, Feliks Falk, Sylwester Chęciński czy Jan Jakub Kolski... Długo by jeszcze wymieniać.

Ale wszystko, co dobre, szybko się kończy - w przypadku Wytwórni upadek trochę się ciągnął. Sam Wrocław jednak nie przestał przyciągać filmowców i swoją urodą, i swoją brzydotą. Na ulicy Mierniczej co rusz rozkłada się jakaś filmowa ekipa. Nie trzeba budować dekoracji - wystarczy zdjąć współczesne szyldy, reklamy czy anteny telewizyjne i filmowcy mają gotowe dekoracje pod hasłem "europejskie miasto sprzed 60 lat". Wehikuł czasu.

Dziesięć lat temu do Wrocławia wpadł z wizytą wielki hollywoodzki reżyser - Steven Spielberg, autor takich przebojów kinowych, jak "E.T.", "Szeregowiec Ryan", "Lista Schindlera", Poszukiwacze zaginionej arki", "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", "Jurassic Park" czy "Szczęki". Szukał plenerów do filmu "Monachium", który miał zamiar kręcić. Przywiózł go jego przyjaciel i operator, z którym najchętniej współpracuje - Janusz Kamiński (pan Janusz we Wrocławiu przez lata mieszkał). Panowie pokręcili się po Wrocławiu, oglądali poniemieckie wille na Karłowicach, pochodzili po Rynku i pl. Solnym, zjedli pierogi w studenckiej restauracji i... odlecieli. "Monachium" nakręcono na Węgrzech.

Ale jak mówi przysłowie, "Co się odwlecze, to nie uciecze". Po 10 latach pan Spielberg wrócił do stolicy Dolnego Śląska i właśnie robi u nas swój najnowszy film pod tytułem "St. James Place" (to opowieść o prawniku Jamesie Donovanie - w tej roli Tom Hanks - który w czasie zimnej wojny pracuje dla CIA i stara się wynegocjować uwolnienie ujętego przez Sowietów amerykańskiego pilota).

Zdjęcia powstają m.in. na ul. Mierniczej (gra Berlin - postawiono tu nawet kawałek berlińskiego muru), Ptasiej i Kurkowej, które zostały zamknięte. Ekipa filmowa jest u nas od 17 listopada i będzie gościć do przyszłego wtorku.

No właśnie. Gościć. Piękne słowo... Z wizyty Spielberga i jego ekipy cieszą się z pewnością fani filmu (no bo to gwiazda przecież), statyści (casting był wśród Polaków) i miasto (świetna reklama dla Wrocławia i podejrzewam, że filmowcy zostawią też spore pieniądze).

Niezadowoleni są jednak zwykli mieszkańcy okolicznych kamienic... A to im dekoracje budują pod nosem, laserem po oczach świecą, a to drogę zamknęli, objazdy porobili, chodnik zajęli, miejsca parkingowe zniknęły. I jeszcze dłuższą drogą do sklepu muszą iść. A pewnie jeszcze ci filmowcy po sobie nie posprzątają...

Zły nastrój szybko jednak mija, z czasem zapominamy o złych rzeczach. Mogę się założyć, że ci, którzy teraz są niezadowoleni, pójdą do kina na premierę filmu Spielberga i będą komentować: "Ooo, zobacz, nasza kamienica, ooo, nasze okno", a potem zadzwonią do bliższej i dalszej rodziny, chwaląc się, że to przecież u nich "ten Spielberg" kręcił.

Duma, że cały świat zobaczył ich kawałek Wrocławia, przyćmi wszystko inne...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław filmem stoi, choć nie wszystkim to się podoba. Gość w dom, Bóg w dom? Nie zawsze... - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska