Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Jarosław Flis: Te wybory były dla Platformy zasłużonym kubłem zimnej wody

Rozmawiała Maria Mazurek
Dr Jarosław Flis: Myślę, że ta porażka nauczy Platformę pokory. Ale proszę pamiętać, że PO i PSL wciąż mają więcej głosów, niż PiS
Dr Jarosław Flis: Myślę, że ta porażka nauczy Platformę pokory. Ale proszę pamiętać, że PO i PSL wciąż mają więcej głosów, niż PiS Andrzej Banaś
Twój Ruch zniknie ze sceny politycznej. Nowa Prawica też się wypali. Wynik wyborczy Jacka Majchrowskiego to - mimo zwycięstwa - porażka. A główną przegraną wyborów w Krakowie jest kandydatka PO - komentuje dr Jarosław Flis.

Wyniki wyborów samorządowych 2014: Wyborcza mapa. Komu wyborcy zaufali, komu już podziękowali [INTERAKTYWNA MAPA]

Pierwsza tura wyborów za nami, znamy już część wyników, więc nie musimy spekulować. Choć Pan akurat we wróżeniu jest dobry...
Ma pani na myśli to, że Janusz Palikot przed eurowyborami nazwał mnie "wróżbitą Flisem"? Nie wiem do końca czemu, bo przedstawiłem tylko wyliczenia oparte na sondażach. Ale nie bez pewnej satysfakcji przyjmuję, że te przewidywania się spełniły, niezależnie od tego, jak sam zainteresowany starał się je podważyć. A jeśli mamy się bawić we "wróżenie", co stanie się w kolejnych miesiącach z polską polityką, to powiedziałbym, że Twój Ruch w ogóle zniknie ze sceny politycznej. Można się też spodziewać wyhamowania impetu Nowej Prawicy.

Czemu?

Wypali się, tak jak Samoobrona wypaliła się po sześciu latach, a teraz wypala się Twój Ruch. To "partie słomianego zapału", bazujące na buncie wobec establishmentu i medialnym skandalu. Formacje nietrwałe, bo niescalające na dłuższy czas wyborców. Już teraz Korwin-Mikke nie może raczej mówić o sukcesie wyborczym.

Majchrowski może?

Sądzę, że przy braku mocnego kontrkandydata i po tylu latach rządu, to raczej może potraktować jako porażkę to, że nie wygrał w pierwszej turze. Ale oczywiście główną przegraną krakowskich wyborów jest Marta Patena i Platforma. Patena, kandydatka partii rządzącej w skali kraju, w drugim co do wielkości mieście tego kraju, zdobyła czwarte miejsce. Zresztą, Bogu ducha winna kobieta. To partia zgotowała jej taki los, bo słaby wynik Pateny jest skutkiem tego, co działo się w krakowskiej PO przez ostatnie lata: przepychanek w trójkącie Lipiec - Raś - Gibała, przeczołgiwania Gowina, wzajemnych dyskredytacji w wypowiedziach publicznych i kulisowych. Powinni się cieszyć, że Patena w ogóle wystartowała.

Została ofiarą partii?

Nie przesadzałbym, nazywając ją "ofiarą". Nikt jej nie wypychał do tych wyborów. A że nie było innego kandydata, który wziąłby się za bary z prawyborami, to już inna sprawa. Zresztą, nie rozumiem, po co w ogóle były te prawybory, skądinąd bliska mojemu sercu idea. Ale w tym przypadku bezcelowa. Bo prawybory organizuje się, gdy idzie się po zwycięstwo. W Warszawie czy w Katowicach Platforma mogła sobie urządzać prawybory, ale nie tu. Bo w Krakowie Platforma nie miała raczej szans. Nie udało się wygrać cztery lata temu, kiedy PO była w lepszej kondycji, a dodatkowo miała lepszego kandydata - Stanisława Kracika, urzędującego wojewodę, byłego posła, rozpoznawalnego polityka, doświadczonego samorządowca. Więc jakim cudem mogło udać się tym razem?

Kto z Platformy według Pana powinien więc wziąć się za bary z tymi wyborami? Jej małopolski szef, Grzegorz Lipiec?

Dobry żart.

Szef wojewódzkich struktur PO powinien chyba poczuwać się do odpowiedzialności?

Powinien. I byłby naturalnym kandydatem. Ale umówmy się: to sprytny gracz, który potrafi świetnie kalkulować. Nie po to przez ostatnich kilka lat konsekwentnie wyzbywał się wewnętrznej konkurencji, żeby teraz wystawiać się na pozycję przegranego. Cztery lata temu PO startowała z hasłem "Kraków, stać nas na więcej". Teraz hasłem ich kampanii mogłoby być "na więcej nas nie stać".

Marta Patena też nie wykazała się dużą determinacją w kampanii. Nie przygotowała nawet programu wyborczego. Gdyby bardziej się postarała, o którą pozycję mogłaby powalczyć? Drugą, trzecią?
Raczej trzecią. Ale patrząc po wcześniejszych doświadczeniach i braku spektakularnych sukcesów w wyborach - bo bez powodzenia startowała przecież w wyborach zarówno do europarlamentu, jak i do Sejmu, raczej tej determinacji nie można było się po niej spodziewać.

Gdyby jednak zebrać głosy oddane na Patenę, Gibałę, Ptaszkiewicza i Leśniaka - przecież to podobny elektorat - uzbierałoby im się 30 proc. poparcia. Może powinni byli zjednoczyć siły?
Powiedzmy, że to podobny elektorat, bo część z tych kandydatów odwołuje się do antypartyjnego elektoratu. Więc razem to by już nie było 30 proc., ale około 26. To znaczy że mogliby walczyć o drugą turę. Tyle że dwuturowe wybory integracji nie sprzyjają. Bo każdemu wydaje się, że może powalczyć i jakoś dostanie się do tej drugiej tury - zresztą, jak widać, wystarczy dwadzieścia kilka procent, żeby to się udało. A potem cała reszta tych, którym jednak przejść dalej się nie udało, popiera Majchrowskiego. I o to mu chodzi.

Mówi się, że jeśli Gibała poprze w drugiej turze Majchrowskiego, to może liczyć na wiceprezydenturę.
Ba, mówi się nawet, że może liczyć na jego namaszczenie jako następca za cztery lata. Tyle że słyszałem, i to z różnych źródeł, że Majchrowski w ostatnich latach spotykał się z osobami z różnych partii i takie namaszczenie im obiecywał. Mówił: nie będę kandydował, ale poprę cię, jeśli zapewnisz bezpieczeństwo moich ludzi w urzędzie. Ale jak widać wystartował. I nie zdziwię się w ogóle, jak za cztery lata też wystartuje. Poza tym ta sukcesja niekoniecznie by wyszła. Wprawdzie wydaje się, że w przypadku odchodzącego prezydenta Katowic się udało, ale Uszok miał dużo większe poparcie niż Majchrowski. Regularnie wygrywał w pierwszej turze.

Coś jednak jest takiego w tym Majchrowskim, że ludzie wciąż go wybierają. Co?
On zbiera kilka atutów: obecność w mediach wynikająca z jego urzędu, bezpartyjność, która pozwala mu lawirować między PiS a PO, słabość konkurencji i poparcie urzędników. To jest ponoć w magistracie wymarzony szef, który pozwala się wykazywać tym, którzy mają na to ochotę i nie goni do pracy tych, którzy ochoty pracować nie mają. Z tego co wiem, wszyscy urzędnicy i ich rodziny trzymają za Majchrowskiego kciuki.

Jego armia urzędników to powinien być chyba minus.
Teoretycznie tak, ale przeciętny mieszkaniec miasta nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Z tych urzędników i ich rodzin zbierze się za to spora liczba wyborców, którzy na niego zagłosują. Nic dziwnego. On potrafi do upadłego bronić swoich pracowników. Świetnym przykładem jest Tajster, którego dopiero prokuratura musiała zamknąć, żeby Majchrowski przestał go osłaniać.

Co więc muszą zrobić partie, żeby rozbić ten zabetonowany układ i mieć szansę za cztery lata?
Wyłonić kandydata i przez te cztery lata konsekwentnie pracować na jego zaufanie społeczne, promować go, pracować z nim. I muszą zacząć już teraz, bo łatwo wygrać z urzędującym prezydentem nie jest.

Przykład Nowego Sącza, gdzie urzędujący prezydent Nowak i jego kontrkandydat Handzel dostali w pierwszej turze niemal po tyle samo głosów, nie potwierdza tej tendencji.
Tak, ale Nowak jest z PiS-u, nie może więc odgrywać bezpartyjnego teatrzyku. W przypadku partyjnych kandydatów, w momencie kiedy słabnie poparcie PiS-u czy Platformy, słabnie też jego poparcie. Poza tym pamiętajmy, że wokół Nowaka też zgromadziły się wątpliwości, m.in. okoliczności budowy galerii Trzy Korony.

Za to w Tarnowie Roman Ciepiela, który miastem nie zajmował się od lat, zgarnął 40 proc. Więcej niż Majchrowski w Krakowie.

Tak, ale pozycję Ciepieli umacnia fakt, że jest urzędującym wicemarszałkiem i to, że już wcześniej był prezydentem Tarnowa - wprawdzie w czasach, kiedy na ten urząd nie było się wybieranym w wyborach bezpośrednich, ale mimo wszystko mu to pomogło. Dobrze skonsumował poza tym poparcie Platformy Obywatelskiej. I lukę po prezydencie Ścigale.

Myśli Pan, że w wyborach parlamentarnych Platforma znów przegra?

Niekoniecznie. W wyborach samorządowych bierze udział mniej osób z większych miast, w których PO na ogół ma przewagę. Zaś we wsiach we wschodniej i środkowej Polsce, gdzie PiS ma większe poparcie, do urn ludzie chodzą chętniej. Tak zmienia się międzypartyjna równowaga. Natomiast tak czy inaczej te wybory były dla Platformy zasłużonym kubłem zimnej wody. Ta partia szła na nie z przeświadczeniem, że wygra w cuglach - bo skoki w sondażach, bo atmosfera przemian, bo sukces Tuska, bo afera madrycka. Myślę, że trochę ich ta porażka nauczy pokory. Ale proszę pamiętać, że PO i PSL wciąż mają więcej głosów niż PiS z SLD, po których raczej i tak nie spodziewamy się zdolności koalicyjnej. Tak naprawdę dopiero czas pokaże, co wydarzy się w kolejnych wyborach. Tego nigdy nie da się do końca odgadnąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dr Jarosław Flis: Te wybory były dla Platformy zasłużonym kubłem zimnej wody - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska