Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianie: Nie chcemy tu Spielberga. Ten film to same problemy (ZDJĘCIA)

Weronika Skupin
Na Ptasiej, Kurkowej i w okolicach od wtorku Steven Spielberg będzie kręcił swój film. Wcześniej ekipa St James Place pojawi się na Mierniczej
Na Ptasiej, Kurkowej i w okolicach od wtorku Steven Spielberg będzie kręcił swój film. Wcześniej ekipa St James Place pojawi się na Mierniczej WSK
Zdjęcia do filmu "St James Place" Stevena Spielberga z Tomem Hanksem w roli głównej ruszają dziś na ul. Mierniczej we Wrocławiu. Jutro filmowcy przeniosą się na Kurkową. Mieszkańcy wcale się nie cieszą. Boją się, że nie będą mogli wyjść z domu, narzekają, że nie mogą przejść przez własne podwórko i że polikwidowali im miejsca parkingowe. – Film jest fajny dla tych, którzy tu nie mieszkają. Dla nas nic dobrego z tego nie wynika – mówi Henryka Sosnowa z ul. Kurkowej, za której oknami kręcą już czwartą produkcję w ciągu ostatnich lat.

Zarzuty mieszkańców ul. Kurkowej, Ptasiej i okolic dotyczą głównie ograniczenia miejsc do parkowania i uniemożliwienia przejścia przez podwórko. – Zawsze tędy przechodziłam, bo to moje podwórko, moja droga do sklepu. Teraz nie można, choć zdjęcia się nie zaczęły – mówi pani Agnieszka z placu Strzeleckiego.

– Jak na razie to ten film to tylko same problemy – dodaje jej mąż Sebastian. Emil Baranowski z Kurkowej narzeka na to, że każdy musi nadkładać drogi naokoło. – Spielberg? Nie wiem, nie znam gościa. Wiem, że będą spore kłopoty – mówi i dodaje, że niektórym zdemontowano anteny i nie mają telewizji.

Czytaj więcej: Spielberg kręci film we Wrocławiu. Od poniedziałku większe utrudnienia (ZAMKNIĘTE ULICE, OBJAZDY)

Andrzej Sosnowy i jego żona Henryka wraz z sąsiadami protestują, bo nie chcą pod oknami Spielberga. Mają porównanie z wcześniejszymi produkcjami, które były kręcone za ich oknem. Ekipa zbudowała tam mur z zasiekami, obok nawieziono gruzu. Nie ma jak zaparkować, jak przejść. Twierdzą, że takich utrudnień jak teraz nigdy wcześniej nie było. Dlatego napisali pismo do prezydenta w sprawie filmu "St James Place". Czekają na odpowiedź.

Odcinają nas od świata

– Starsi ludzie muszą chodzić do sklepów nadkładając drogi. Ekipa tłumaczy to tym, że pracuje ciężki sprzęt i budowana jest scenografia. Czy naprawdę nie można nikogo przepuścić choć na chwilę – pyta Henryka Sosnowa i dodaje, że na razie nic się nie dzieje na planie. – Pan z ciężkimi bagażami stwierdził, że naokoło chodził nie będzie. Powiedział ochroniarzowi, że ma mu pomóc, albo przepuścić go podwórkiem. To poskutkowało. Od początku października odcinają nas powoli od świata – dodaje.

Obawia się, że w poniedziałek zacznie się piekło. Przy poprzednich produkcjach nie pozwalano wychodzić z klatek schodowych podczas zdjęć. Marianna Rowińska z ekipy filmu wyjaśnia, że utrudnienia są, ale filmowcy robią wszystko, by dogodzić mieszkańcom. M.in. zdemontowali anteny na własny koszt, ale postawili na dachach anteny zbiorcze. Talerze satelitarne także na swój koszt zamontują z powrotem po zdjęciach. Jak sprawdzili nasi reporterzy, telewizja działa. Jeśli nie – należy to zgłosić osobie odpowiedzialnej za kontakt z mieszkańcami.

– Ograniczenia są dziś częściowe, ale od poniedziałku dojście będzie koszmarne – przyznaje. – Z kamienic będzie można się wydostać, ścieżki ewakuacyjne wyznaczono z każdej klatki. Będą tam nasi ludzie, którzy poprowadzą do wyjścia. Zdjęcia potrwają w poniedziałek od 6 do 16 przy Mierniczej, a od wtorku od 6 do 16 przy Kurkowej. W tym czasie jak najbardziej będzie można wyjść z mieszkania. Oczywiście na plan wstęp jest wzbroniony, będzie trzeba chodzić naokoło. Mieszkańcy byli jednak wcześniej informowani o utrudnieniach – dodaje Rowińska.

Parkingi na ulicach zlikwidowano. Nie można zostawiać auta na Kurkowej czy Ptasiej. Parking zastępczy zorganizowano na tyłach ulicy Ptasiej. Jest tam około 100 miejsc dla mieszkańców. – Znaki zakazu ustawiono z dnia na dzień, a gdy wczoraj podstawiliśmy auto na chwilę pod dom, od razu zjawiła się straż miejska – mówił nam w sobotę Andrzej Sosnowy. Ewa Mazur z Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta, który ma pod opieką wrocławskie drogi odpowiada, że ekipa ma zgody na zajęcie pasów drogowych w obrębie planu. Teren jest przekazany filmowcom, jednak muszą zapewnić przejazd i przejście lub zorganizować objazdy.

Przejście przez plan jest jednak problematyczne. Ochroniarze produkcji nie wzbudzają sympatii mieszkańców ani przechodniów. Nie dość, że zabraniają przejścia, to wyganiają mieszkańców z planu. Mają też zalecenie by zabraniać robienia zdjęć scenografii. Każdego kto wyciągnie choćby komórkę z aparatem - przeganiają. Nam ochroniarze pozwolili obejrzeć scenografię z każdej strony, zdjęć jednak nie pozwolili robić. – Taką mamy prace, robimy co nam każą – tłumaczyli.

Jak mówią mieszkańcy, kilka dni temu ochroniarze nie chcieli przepuścić karetki do starszej pani. – Była cała awantura, bo nawet pogotowia nie wpuścili – opowiada Sosnowa. Jak tłumaczy nam Marianna Rowińska z ekipy filmu, to musi być nieporozumienie, bo wszyscy łącznie z pionem reżyserskim są poinformowani o mieszkance wymagającej pomocy. – Wiemy o tej pani i zdajemy sobie sprawę, że potrzebuje stałej opieki medycznej. Nie mam informacji, żeby ktoś nie chciał do niej przepuścić karetki. Jeśli tak, była to indywidualna decyzja ochroniarza – wyjaśnia.

Nie wiedzą, że tu są ludzie

Państwo Sosnowi wyliczają, że to już czwarty film kręcony na Kurkowej. Reżyser jednej z niemieckich produkcji odstąpił od zdjęć po rozmowie z mieszkańcami. – Gdy zaprotestowaliśmy, żałował, że nie wiedział wcześniej o naszych potrzebach. Nie miał pojęcia, że mieszkają tu jacyś ludzie i na naszym miejscu zrobiłby to samo. Po tym miasto zobowiązało się, że żadnego filmu na Kurkowej nikt już kręcił nie będzie. I proszę, nawet z nami nie rozmawiali – opowiada Sosnowy i dodaje, że pismo od prezydenta gdzieś zgubili, ale był to talon na święty spokój od ekip filmowych.

Jego żona dodaje, że słyszała rozmowę ochroniarzy z niemiecką ekipą filmu Spielberga. – Niemcy nie mają pojęcia, że tu ktoś mieszka. Zdziwili się, podobnie jak poprzednia ekipa. Miasto przedstawia im te budynki jako pustostany do zburzenia i pewna jestem, że sam Spielberg też nie wie, że tu są ludzie – uważa Henryka Sosnowa.

– Żadna ekipa jeszcze po sobie nie posprzątała. Kiedyś okna pociapali nam jakąś brązową farbą. Każdy musiał to sam zmywać – przypomina sobie Henryka Sosnowa i dodaje. – Czołgi jeździły nam po podwórku. Getto tu było. Miało być potem przez filmowców wyrównane i co? Podwórko jest jak pobojowisko. Miasto nie liczy się z ludźmi i nie wyegzekwowało tego. Choćby papież tu przyjechał, nas to nie obchodzi. Nie chcemy Spielberga. Kultura musi się rozwijać, ale nie kosztem mieszkańców – stawia sprawę jasno.

Dodaje, że sklepikarce z Ptasiej obudowali cały kramik. Klientów jest mniej, bo nie wiedzą jak tam dojść. – Jak zapytałam, czy ma coś za to, powiedziała że o zdanie jej nie pytali – twierdzi Henryka Sosnowa. Marianna Rowińska zapewnia, że filmowcy mają potrzebne zgody na takie działanie, a wszyscy przedsiębiorcy dostaną za to odszkodowania w swoim czasie.

Podczas kręcenia filmu nie będzie można wyglądać z okien – będą to mogli robić jedynie statyści. Można się do takiej roli zgłosić, ale gapienie się na ekipę zdjęciową przez otwarte okno "bez pozwolenia" nie wchodzi w grę. Podobnie talerze satelitarne zdemontowano, by nie trzeba było ich wymazywać cyfrowo w filmie.

– Nie słyszałem, żeby George Lucas poleciał w kosmos, a Gwiezdne Wojny jakoś nakręcił... – wzdycha pan Andrzej.

Na strychu można kręcić horror

Mieszkaniec dodaje od razu, że na strychu nie potrzeba żadnej charakteryzacji, by nakręcić film grozy. – Wchodzi się i można się przestraszyć. Scenografii nie trzeba. Brudno, brzydko, dziury w dachu jedna obok drugiej, a jak zgłasza się to do miasta, przyjeżdża fachowiec, łata jedną dziurkę, a inne zostają. Paranoja – opowiada.

Dodaje, że zły stan budynku widać gołym okiem. Samo to, że fasady świetnie pasują do obrazu zniszczonego powojennego Berlina mówi samo za siebie. Na klatkach schodowych odpadają tynki, schody są nierówne. – Lata prosimy o odmalowanie klatki. Miasto za kręcenie filmu bierze niemałe pieniądze. To już czwarta produkcja i naprawdę nie znalazły się fundusze na kilka puszek farby? – nie dowierza Sosnowy. – Mieszkań nie możemy wykupić, kamienice nie są remontowane. Już wiemy dlaczego się tak dzieje. Bo grają w filmach. Ta okolica wiecznie będzie robić za plan dla Spielberga. To dobry interes, takie miasto znalazło dla tej ulicy przeznaczenie. Nas nikt o zdanie nie pyta – opowiada pan Andrzej.

Jego żona wzdycha. – Film jest fajny dla tych, którzy tu nie mieszkają. Dla nas nic dobrego z tego nie wynika. Gdybyśmy jeszcze widzieli jakieś dobre efekty...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska