Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Psy i koty znikają bez śladu. Ktoś je truje?

Weronika Skupin
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. Piotr Krzyżanowski
Dziesiątki kotów i psów w ostatnich tygodniach zniknęły z wrocławskiego Zalesia i najbliższych okolic - twierdzą mieszkańcy. Czy ktoś celowo pozbywa się zwierząt? A może to tylko osiedlowa plotka? Sprawę bada Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.

Jadwiga Podgórska mieszkająca przy ul. Krzywickiego miała trzy koty. Wszystkie zginęły. – Znikały jeden po drugim, pierwszy trzy tygodnie temu i tak co tydzień. Pytałam sąsiadów, czy też mają takie problemy. Jedna z sąsiadek miała pięć kotów, został jej jeden – mówi. Kobieta zaniepokoiła się jeszcze bardziej, gdy na Zalesiu pojawiły się już ogłoszenia z ostrzeżeniami przed trucicielem, zabijającym zwierzęta. – Mogę mówić brednie, ale nieopodal mieszkają Chińczycy, może je wyłapują i jedzą – zastanawia się wrocławianka.

Krystyna Goszcz ze sklepu spożywczego przy ul. Śniadeckich przyznaje, że sama miała kota i gdzieś nagle zniknął. Pan Jarosław z ul. Moniuszki opowiada z kolei, że kilka tygodni temu jego pies zniknął, a gdy wrócił - nagle zdechł. – Sąsiad opowiadał, że takich przypadków było więcej. Podobno ktoś chodzi i podkłada trutkę albo kiełbasę z gwoździami i pozbywa się zwierząt – mówi.

Sprawą zajmuje się już Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Jego inspektorzy rozmawiali już z mieszkańcami, m.in. z osobami dokarmiającymi koty. – Kilka osób potwierdza, że zdarzały się przypadki zaginięć kotów. Sprawdzamy, czy ktoś wyłapuje je i robi im krzywdę, czy być może gdzieś mają po prostu lepsze jedzenie – mówi Mateusz Czmiel z Towarzystwa.

Lekarze weterynarii też słyszeli plotki krążące po Zalesiu. Ale reagują ze spokojem.
– Opowieści o truciu zwierząt się powtarzają. Co jakiś czas słyszymy, że są takie problemy, ale zazwyczaj to plotki - mówi dr Mateusz Podgórski z przychodni weterynaryjnej przy ul. Ołtaszyńskiej.- Ludzie opowiadają, że nagle w niewyjaśnionych okolicznościach giną zwierzęta. Czasami powodem są po prostu inne zwierzęta, na przykład kuny. Na Ołtaszynie kiedyś ginęły masowo koty, jak się okazało były tam widziane lisy i być może to one wyłapywały koty – mówi Podgórski.

Dodaje, że ponieważ ludzie nie wiedzą dlaczego zwierzęta giną, wymyślają różne historie. – Na przykład taką, że w parku Grabiszyńskim starsze osoby miały wkładać żyletki do mięsa, bo właściciele nie sprzątali po swoich psach, więc w ten sposób chciano problem wyeliminować. Na Oporowie zdarzył się z kolei przypadek, że pies chodził bez kagańca i było podejrzenie, że rzeczywiście mógł zjeść jakąś trutkę – opowiada dr Podgórski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska