Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renata Przemyk: Jestem sobą, bo... nie umiem inaczej (ROZMOWA)

Robert Migdał
Universal Music Polska
Renata Przemyk, piosenkarka, kompozytorka, opowiada o swojej najnowszej płycie "Rzeźba dnia", o tym, jak się zmieniła przez ostatnie lata jako człowiek i artystka, co teraz jest dla niej ważne w , życiu oraz o wielkiej miłości do Wrocławia.

Gdy zobaczyłem tytuł płyty - "Rzeźba dnia" - przyszła mi pierwsza myśl: "Renata Przemyk napisała piosenkę o siłowni: najpierw masa, potem rzeźba...".

(śmiech) Niektórzy myślą, tak bardziej artystycznie, że to o rzeźbiarstwie. Tak czy inaczej, każdy ma taką rzeźbę, na jaką zasłużył, na jaką sobie zapracował.

Dość długo musieliśmy czekać na Pani "nowe dziecko". Jak Pani wspomina ten czas, kiedy nagrywała płytę?

Był bardzo emocjonujący. Pomysły atakowały mnie jeden za drugim, próbowałam nadążyć z ich zapisywaniem, spływały na mnie, niekiedy bardzo nieoczekiwanie, i też nie w jednym czasie. Pomiędzy koncertami, pomiędzy codziennymi obowiązkami. Niektóre były bardzo zaskakujące. Na szczęście nie było żadnej siekiery, która wisiałaby nade mną i nikt na mnie nie krzyczał, że ta płyta musi powstać już, teraz, zaraz. Mogłam ją robić, nagrywać zupełnie spontanicznie, pod wpływem intuicji, w zgodzie z własnym rytmem.

Co miało wpływ na powstanie krążka?

Moje przemyślenia, książki, po jakie sięgam, i to, że teraz próbuję się bardzo "zorganizować": jako artystka, człowiek, matka. Przez ostatnie lata bardzo zmieniłam podejście do świata, do życia, znalazłam w nim więcej radości - zupełnie inne rzeczy, sprawy wyszły mi teraz na pierwszy plan. Zaczęłam dostrzegać, doceniać to, co mam i zaczęłam to opisywać.

To co jest teraz dla Pani najważniejsze?

Każdy z nas inaczej podchodzi do swojego życia, doceniając je na swój sposób. Ktoś będzie w etosie pracy czuł spełnienie dopiero po wielkim zmęczeniu, a ktoś inny będzie się nim cieszył, leniuchując. Cokolwiek robimy, powinno to być świadome. Dla mnie najważniejsze jest zauważać to, co się dzieje w danym momencie, co jest takie tylko tu i teraz. Zdawać sobie sprawę z tego, że za chwilę tego już nie będzie. Widzieć w tym dobre strony i być za to wdzięcznym. Pozytywne nastawienie zmienia nas wewnętrznie, pozwala być radośniejszymi ludźmi. Ostatnio czytam dużo o sile pozytywnego myślenia, sile przyciągania - zwyczajne poradniki i "mądre księgi" też. I wszędzie przewija się jedna rzecz: że ważne jest "tu i teraz" i tylko "dziś" mamy wpływ na życie. Możemy zatruwać się tym, co było w przeszłości, ale na to już nie mamy wpływu, bo to już było i nic tego nie odwróci. Możemy też usilnie nastawiać się, że uszczęśliwi nas tylko to, co będzie w przyszłości. Ale jutra możemy nawet nie dożyć. Takim myśleniem odbieramy sobie radość z tego, co mamy tu i teraz.

Żyje Pani chwilą? Cieszy się tym, co ma? Carpe diem?

Tak, nie twierdzę, że sama to wymyśliłam (śmiech). Żyjemy w tak niebezpiecznych czasach, niebezpiecznym świecie - z jednej strony mamy galopujący konsumpcjonizm, z drugiej strony, niemalże u naszych granic, trwa wojna. Jest tyle chorób. Ciągle dochodzą do nas sygnały, że coś się stanie złego: a to, że się pitna woda kończy na świecie, że jest przeludnienie, że dziura ozonowa... To stwarza wizje bardzo przerażające - i może nawet z samego strachu o to, co nas czeka "kiedyś" - powinniśmy się cieszyć tym, co mamy teraz. Dostrzegać to, co dobre.

Co jest w Pani z tej Renaty Przemyk z początków kariery? Z czasów, kiedy stawiała Pani pierwsze kroki na scenie?

Została mi chyba ta moja przekora. I nieświadomość granic (śmiech). Mówili mi na początku, że mam w sobie bunt, że łamię schematy i robię coś pod prąd. Mówili mi, że przekraczam bariery. A ja w muzyce, którą wybierałam, w sposobie śpiewania kierowałam się wyłącznie intuicją. I w wielu przypadkach nie miałam świadomości, że robię coś niemodnego, innego. Mnie zawsze interesowało, żeby to, co robię wypływało z mojego serca, było szczere, żebym się czuła w tym sobą - dopiero później, z zewnątrz docierały do mnie informacje, znaki, że to, co robię jest pod prąd. I tak jest przez te wszystkie lata - w tym względzie nic w moim śpiewaniu, w nagrywaniu płyt, się nie zmieniło. Jestem sobą, bo nie umiem inaczej (śmiech).

Co Renata Przemyk sądzi o Wrocławiu? - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Renata Przemyk dzisiaj...

Teraz czuję, że mam większe możliwości, że bardzo dużo się nauczyłam: i operowania głosem, instrumentem, i tego, co można zrobić z brzmieniem w studio. Poznałam wielu muzyków, od których mogłam czerpać wiedzę. Wiem, w jaki sposób można pięknie i bogato zagrać różne melodie i że to bogactwo nie zawsze oznacza ilościowego bogactwa dźwięków. No i przez te 25 lat bardzo się rozwinęła technologia - zaczynaliśmy od nagrywania analogowego, na szerokich taśmach, w wielkich studiach i nagranie materiału na płytę to było wielkie logistyczno-organizacyjno-czasowe wydarzenie. A teraz wystarczy jeden mały komputer, który ma niemal nieograniczone możliwości. Czasem jeden człowiek, który ma pomysł. I już wiem, że najważniejsze w muzyce są emocje.

Nowa płyta jest już w sklepach. Kiedy rusza Pani w trasę koncertową promującą nowe piosenki?

Tej jesieni zagram kilka dużych koncertów, ale duża trasa koncertowa z "Rzeźbą dnia" będzie na wiosnę.

Zahaczy pani o Wrocław?

Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Bo z Wrocławiem wiąże się wiele moich miłych wspomnień, to jedno z moich ukochanych miast. Jedno z tych, do których z wielką przyjemnością jadę, nie tylko po to, by koncertować. Ma niepowtarzalny klimat. Uwielbiam bulwary nad Odrą. Od lat umawiam się z Natalią Grosiak z zespołu Mikromusic, że w końcu pokaże mi najciekawsze zakątki miasta. Trzymam ją za słowo i obiecuję, że znajdę czas, żeby zostać we Wrocławiu na dłużej i więcej zobaczyć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Renata Przemyk: Jestem sobą, bo... nie umiem inaczej (ROZMOWA) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska