Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błędnie pojmowane miłosierdzie czy fala, której już się nie da powstrzymać? (ROZMOWA)

Agata Grzelińska
Ilu dokładnie kościelnych hierarchów popiera łagodniejsze spojrzenie na rozwiedzionych i homoseksualistów? Tego dokładnie nie wiadomo. Ważne, ilu poprze ten nurt na kolejnym posiedzeniu
Ilu dokładnie kościelnych hierarchów popiera łagodniejsze spojrzenie na rozwiedzionych i homoseksualistów? Tego dokładnie nie wiadomo. Ważne, ilu poprze ten nurt na kolejnym posiedzeniu Fot. l'osservatore romano
Czy "wewnętrzne nieuporządkowanie" może zacząć być postrzegane jako wartość? Bardzo burzliwe dyskusje podczas pierwszej części watykańskiego synodu o rodzinie pokazują, że wszystko jest możliwe. Jak mogą się zakończyć spory kościelnych hierarchów? Czy Kościół jest skostniały, czy jednak powoli idzie do przodu?

Już dawno obrady kościelnych hierarchów nie rozgrzewały do czerwoności nie tylko teologów, ale milionów zwykłych wiernych na całym świecie. Wszystko za sprawą nadziei obudzonej u części katolików i oburzenia u reszty członków Kościoła. Nadzieję zwłaszcza w tych, którzy - delikatnie mówiąc - nie odpowiadają w pełni wyobrażeniom o modelowych wiernych, bo na przykład są rozwiedzeni i założyli drugą rodzinę, albo mają skłonności homoseksualne i nie walczą z nimi. Oburzenie zaś u tych, którzy nie wyobrażają sobie, by coś, co dotąd było i nadal jest (jeszcze?) nazywane grzechem, nagle za sprawą głosowania miało przestać być przeszkodą w przyjmowaniu sakramentów. Dlaczego?

Biskupi nie mogą zmienić Pisma

Tomasz P. Terlikowski, filozof, publicysta i działacz katolicki, podkreśla, że synod nie ma władzy wprowadzania zmian w Kościele. Taką władzę ma papież. Dokument, który wywołał tyle fermentu, czyli "Relatio post disceptationem", nie jest dokumentem obowiązującym, ale relacją z tego, o czym dyskutowali kościelni hierarchowie. W dodatku relacja to, zdaniem Terlikowskiego, nieostra, nieprecyzyjna, a przede wszystkim nieoddająca poglądów wszystkich biskupów, a jedynie ich części. Terlikowski przypomina, że obowiązującym dokumentem będzie dopiero posynodalna adhortacja papieża. Na razie wcale nie wiadomo, co się w niej znajdzie. Pomijając jednak kwestie formalne, warto zadać pytanie: czy tak szumnie komentowany w mediach synod coś zmieni?

- Nic się w Kościele nie zmienia. Kościół nie jest demokracją i nie decyduje w nim większość, nie można nauki Chrystusa tak po prostu przegłosować. Kościół jest i zawsze był otwarty na grzeszników, ale nie na #grzech - zauważa Tomasz Terlikowski. - Mówienie, że grzech nie jest grzechem, to nie jest miłosierdzie.

Terlikowski dodaje, że dwa najgłośniej komentowane punkty synodu o homoseksualistach i rozwodnikach już przez sam synod zostały złagodzone, a mimo to są nagłaśniane. - Co pokazuje jasno, że próba zmiany doktryny się nie powiodła. Na szczęście#- zauważa publicysta. - Dlatego, że próba zmiany doktryny byłaby próbą zmiany Pisma Świętego i tradycji Kościoła, a to jest niemożliwe.

Proces ruszył. Czy się zatrzyma?

Obok głosów stanowczych, broniących tradycji i mających biskupów np. z Niemiec czy Węgier za heretyków z jednej strony oraz głosów zagorzałych (najczęściej lewicowych) krytyków Kościoła, tych samych biskupów chwalących za postępowość, a po synodzie rozdzierających szaty, że znowu skostniała instytucja nie chce nadążać za światem, z drugiej strony są też głosy radzące, by spokojnie czekać na to, co będzie dalej.

Prof. Zbigniew Mikołejko, religioznawca z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, uważa, że ruszyła fala, której już nie da się zatrzymać. - Wszystko się zmieniło - twierdzi prof. Mikołejko. - Nie oczekujmy, że dokona się rewolucja jednorazowym aktem, bo oglądamy spektakl rozłożony na ileś aktów, na lata, ale spektakl, który już się zaczął.

Filozof religii przypomina, że Sobór Watykański II, który tyle zmienił w Kościele, trwał kilka lat. I były w nim dramatyczne zwroty. Poza tym trzeba pamiętać, że poważne zmiany historyczne następują zwykle w wyniku ewolucji. - Dzieje się nowe i trzeba to docenić - mówi prof. Mikołejko i dodaje, że dokument opublikowany po synodzie jest protokołem rozbieżności. Pokazuje on, że nie da się już tak radykalnie odrzucić głosów nawołujących do przemian. Tym bardziej że problemy, o których mowa, dotyczą milionów ludzi na świecie.
- Kościół jest ludem Bożym, a Franciszek słucha głosu ludu Bożego bardziej niż wielu innych hierarchów - zauważa naukowiec. - Kościół ma trzy wymiary. Pierwszy to mistyczne ciało Chrystusa, drugi to instytucja, a trzeci to lud Boży. Te trzy wymiary przenikają się. I Franciszek ma ich świadomość. Oczywiście najważniejszy jest dla niego Kościół jako mistyczne ciało Chrystusa, ale z pozostałych dwóch wymiarów zdecydowanie wyżej stawia lud Boży niż instytucję.

Papież, zdaniem religioznawcy, ma świadomość, że w Kościele są homoseksualiści i rozwodnicy oraz że ich sprawy wymagają uporządkowania. Znamienne jest, że głosy nad dokumentem rozłożyły się niemal po połowie. Dowodzi to, że wielu kardynałów i biskupów myśli podobnie jak Franciszek. Dodajmy - tradycjonalista, ale mocno skoncentrowany na ludzkiej doli.

Ktoś zadaje pytanie, ktoś myśli
Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy", autor książki, "Kto zabił Jezusa?", uważa, że na synod można spojrzeć dwojako. - Biorąc pod uwagę tylko dokument końcowy, można wysnuć wniosek, że synod niczego nie zmienił - mówi Lisicki. - Jednak relacje z pierwszego tygodnia obrad pokazują, że pojawiła się grupa biskupów, jak duża - nie wiadomo, ale na tyle znacząca, że jej stanowisko przebiło się do mediów. Grupa ta zakwestionowała naukę Kościoła, zadając pytanie: "Czy Kościół może czerpać wartość ze związków homoseksualnych?". Można powiedzieć, że to jest tylko pytanie, ale ktoś to pytanie zadał. To znaczy, że ktoś tak myśli.

Autor rozważań o Jezusie dodaje, że chęć wprowadzania zmian budzi na szczęście silny opór. Wystarczy przypomnieć słowa krytyki, jakie wygłosili m.in. abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, czy kard. Raymond Burke, którego zresztą w trakcie synodu papież pozbawił wysokiej funkcji w Kurii Rzymskiej, a uczynił zwierzchnikiem Zakonu Maltańskiego.

- Funkcja to oczywiście zaszczytna, ale jednak tylko honorowa - zauważa Paweł Lisicki, który widzi podobieństwo synodalnych sporów do tych, które toczyły się podczas Soboru Watykańskiego II, który przecież też zrywał z dotychczasową interpretacją kościelnej tradycji. - Gdyby doszło do zmian, oznaczałoby to dramatyczne zerwanie z tradycją Kościoła, zapewne pod hasłem dostosowania do aktualnych realiów. Przecież w wydanym kilka lat temu Katechizmie Kościoła Katolickiego stosunki homoseksualne są określane jako wewnętrznie nieuporządkowane. Pytanie o ich wartość oznacza więc zerwanie z tradycją. Jaki będzie finał synodu za rok - nie wiadomo. Ale widać, że zmiany nadchodzą, o czym świadczą też decyzje personalne papieża Franciszka.

Synod się nie zakończył. Będzie jego druga część. Która opcja w tym czasie zdobędzie przewagę? Po której stronie opowie się papież? Co napisze w posynodalnej adhortacji? Dowiemy się tego za rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska