Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzielenie skóry na tłustym misiu

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
Do wyborów jeszcze trzy tygodnie, dzielenie skóry na tłustym misiu, jakim są sejmik i zarząd województwa, trwa w najlepsze od wielu dni. Niby nic dziwnego, to przecież gremia, które rozpoczną dzielenie ponad 2,2 mld euro, a przypadku zmiany władzy, podzielą stołki w urzędzie i synekurach. To jest właśnie ten tłusty miś. Scenariusze wyglądają mniej więcej tak.

Platforma Obywatelska liczy na to, że uda się sklecić to, co funkcjonuje już od ośmiu lat, czyli koalicję z PSL, w której dominuje PO (3:2 w zarządzie województwa). PO chce zdobyć minimalnie 11 mandatów - choć wie, że będzie o wiele trudniej niż w dwu poprzednich elekcjach - i liczy, że PSL utrzyma swoje siedem mandatów. To daje razem 18 mandatów, czyli większość w miarę stabilną, bo od nowej kadencji sejmik liczy 33 radnych, koalicję złoży zatem ten, kto będzie dysponował co najmniej 17 szablami. Stąd na "jedynkach" w pięciu okręgach same mocne nazwiska, na czele z prezydent Łodzi i wojewodą.

Scenariusz nr 2 w przypadku braku szabel, to zaproszenie do stoliczka SLD, zapewne kosztem oddania jednego miejsca w zarządzie, co może odbyć się kosztem PSL. Tyle, że zawodnicy PSL to negocjatorzy cwani i wytrwali. Mogą być kłopoty.

Polskie Stronnictwo Ludowe liczy na to samo: utrzymanie koalicji z PO bez dodatkowych przystawek, bo to utrwali układ nie tylko w zarządzie, ale i personalny układ w synekurach. Po cichu ludowcy liczą jednak na swój lepszy wynik i słabszy PO, ale taki, który pozwoli zachować większość. Po ostatnich słowach ministra rolnictwa Marka Sawickiego, który rolników nazwał "frajerami", będzie ciężko, ale gdyby karta się odwróciła...

Wówczas negocjacje rozpoczęłyby z bardzo wysokiego pułapu: żądaniem posady marszałka województwa. Mógłby nim zostać Dariusz Klimczak, członek zarządu województwa, gracz coraz silniejszy, bo jest prawą ręką wicepremiera Janusza Piechocińskiego. A byłaby to najsilniejsza pozycja wyjściowa do wyborów parlamentarnych w przyszłym roku. Na pytanie o ewentualną koalicję z PiS, w PSL odpowiadają: "nie ma mowy". Ale to jest PSL, kto wie, co się może wydarzyć...

Prawo i Sprawiedliwość chce te wybory wygrać. Jego mocarstwowy apetyt zaostrzyło zwycięstwo w majowych eurowyborach w Łódzkiem. Jak będzie, nie wiadomo, bo przecież i cztery lata temu PiS miało wygrać, a przegrało. Teraz spodziewają się 13-15 mandatów, i dołączenie SLD w roli przystawki. Władza w sejmiku to dla PiS priorytet, ważniejszy nawet od - mniej lub bardziej realnych - szans na prezydenturę w Łodzi. Liderzy obu partii - Marcin Mastalerek i Dariusz Joński - są już po słowie, co było o tyle łatwe, że niemal się przyjaźnią. Oczywiście słowo "koalicja" ze względu na szacunek elektoratów w grę nie wchodzi. To byłoby "porozumienie". Obie partie na takim właśnie rozegraniu zyskałyby najbardziej: są duże, a partyjne aparaty przez lata posuchy w samorządzie wygłodniały, potrzebują stanowisk.

Druga ważna sprawa: Mastalerek takim "porozumieniem" chciałby kupić łódzkich wyborców SLD w sytuacji drugiej tury wyborów na prezydenta Łodzi. Sygnał, że PiS związał się w sejmiku z SLD, miałby stymulować wyborców SLD przez dwa tygodnie, do oddania głosu 30 listopada nie na Hannę Zdanowską, a Joannę Kopcińską. Pytanie tylko, ile SLD zdobędzie mandatów...

Sojusz Lewicy Demokratycznej: przypadek najciekawszy. Partii ubyło rozpoznawalnych osób w terenie, połowa klubu w sejmiku opuściła go w trakcie kadencji. Na pięć okręgów ma dwie rozpoznawalne "jedynki", reszta, nawet jeśli jest kojarzona, to do tej pory nieskuteczna. Joński gra rolę taką, jaką ma obrotowy w piłce ręcznej, czyli piłkę może podać każdemu. Z PO i PSL może się związać, ale zapewne wysunie warunek pod tytułem "stanowisko marszałka dla SLD". I to nie jest żart, choć w PO i PSL się roześmieją. Plan "B" jest taki, że SLD zgodzi się zasiąść w zarządzie i firmować koalicję za cenę zmian personalnych: marszałkiem miałby nie być Witold Stępień, a Joanna Skrzydlewska.

Tylko, że SLD sytuacja może być o wiele bardziej skomplikowana. Układ w łódzkiej Radzie Miejskiej może być przecież taki: prezydent z PO, w RM koalicja PO z SLD, szef SLD Tomasz Trela w roli wiceprezydenta. PO w takiej sytuacji postawi warunek, że skoro tak, to nie ma mowy o połączeniu sił SLD z PiS w sejmiku. Szach i mat. Trela musi być bardzo mobilny, bo musi się martwić o własną głowę, a stołek wiceprezydenta by ją uratował. Ale z drugiej strony, Joński musi dbać o poparcie SLD w Łodzi: chce być następcą Leszka Millera jako przywódcy SLD.

Jak by się to wszystko jednak nie potoczyło, trwałość koalicji, która zawiąże się po wyborach i tak będzie zależała od tego, kto utworzy rząd po wyborach parlamentarnych. A te za rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki