Rzecz jasna, nawiązuję do pamiętnej wypowiedzi minister transportu Elżbiety Bieńkowskiej, która zapytana o zimowe kłopoty na kolei, skomentowała: Sorry, taki mamy klimat. Sawicki stracił nerwy, bo podczas gdy on w pocie czoła walczy z unijną administracją o jak największe pieniądze dla tych, którzy stracili na embargu wprowadzonym przez Rosję, sami pokrzywdzeni machnęli ręką na odszkodowania - wolą wróbla w garści niż kanarka na dachu.
Nazwanie kogoś frajerem w Polsce to mocna zniewaga, bo większość rodaków uważa się za spryciarzy, co to poradzą sobie w każdej sytuacji, zwłaszcza gdy przysłowiowy Niemiec i Rusek się pogubią. Lubimy o sobie myśleć jak o mistrzach improwizacji, osobnikach kutych na cztery nogi, mimo że życiorys tego lub owego zdaje się nie potwierdzać takiego mniemania.
Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz uważa chyba Dolnoślązaków za frajerów, skoro zamiast z nimi cieszyć się świętem regionu, wybrał się na konwencję Platformy Obywatelskiej do Łodzi. Taki ton można odczytać w komentarzach internautów, którzy nienawidzą prezydenta do tego stopnia, że dostają piany, obserwując, jak faworyt traktuje kampanię wyborczą. Inwektywy spływają jednak po prezydencie jak woda po kaczce, bo on świetnie rozumie, że takich krytyków nigdy i niczym nie pozyska, a na wyborców ma wypróbowane i skuteczne sposoby.
Być może za frajerów ma Polaków Solidarność, która ogłosiła właśnie, że domaga się od polityków obniżenia podatku dochodowego i VAT oraz likwidacji podatku CIT, który płacą firmy. Koledzy związkowcy, wstyd przypominać tak oczywiste prawdy, ale dokładnie takie postulaty zawsze głosili przedsiębiorcy, bo wiadomo - im niższy po-datek, tym większy zysk. To pięknie, że Solidarności leży na sercu dobro gospodarki, lecz obniżanie podatków w warunkach kryzysu czy zastoju gospodarczego prowadzi prostą drogą do zubożenia kasy państwa, a wtedy zabraknie pieniędzy na pomoc najuboższym czy podwyżki emerytur. Nawet dziecko zrozumie, że nie można się jednocześnie domagać obniżania podatków i tego, by rząd pompował pieniądze w deficytowe kopalnie.
Zwęglem to w ogóle zrobiła się komedia. Rząd wymyślił, że skoro Rosjanie sprzedają nam bardzo tanio swój węgiel, to my - żeby nie być frajerami - zablokujemy import przepisami o jakości. I otóż nagle krzyk podniosły nasze firmy wydobywcze, bo okazuje się, że taki przepis uderzy również w nie. Sytuacja coraz bardziej przypomina więc wylewanie dziecka z kąpielą. Cały kłopot polega na tym, że nie można po prostu zakazać przywożenia ruskiego węgla. Dokładnie z tego samego powodu Rosjanie "znajdują" szkodliwe substancje w naszym mięsie. Nie oszukujmy się: trzeba być cholernie cwanym albo bezbrzeżnie cynicznym, by stosować skutecznie tego rodzaju manipulacje.
Na koniec zostaje pytanie, czy bycie frajerem to zawsze jest coś złego. Może frajer to czasami porządny, niegłupi człowiek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?