Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Kadziewicz: Lubin to, z ręką na sercu, idealne miejsce dla zawodowego sportowca

Wojciech Koerber
Łukasz Kadziewicz: Sport daje nam możliwość bawienia się życiem.
Łukasz Kadziewicz: Sport daje nam możliwość bawienia się życiem. Piotr Krzyżanowski
Z Łukaszem Kadziewiczem, 34-letnim siatkarzem beniaminka Plus Ligi – Cuprum Mundo Lubin, wicemistrzem świata z 2006 roku, rozmawia Wojciech Koerber.

Czy życie znów jest piękne po dwóch ligowych zwycięstwach z Zaksą Kędzierzyn-Koźle (3:2 na wyjeździe) i AZS-em Olsztyn (3:1 u siebie)?

Na pewno nie było łatwe po porażkach z Resovią (1:3) i Skrą Bełchatów (0:3), ale to przecież zespoły, które w tym sezonie – tak uważam - namieszają nie tylko na krajowym podwórku. Źle, gdy rozpoczyna się od dwóch przegranych, ale szybko przyszła niespodzianka w Kędzierzynie, a po niej zwycięstwo z Olsztynem po twardym, ligowym boju. W środę gramy już w Warszawie z Politechniką i też można spodziewać się wojny. To taka liga, że bitew powinno być więcej, bo większość ekip jest na zbliżonym poziomie. Z przodu są natomiast cztery zespoły: Skra, Jastrzębski Węgiel, Resovia i Zaksa, która zaliczyła jednak dość poważny falstart. No i gdański Lotos jeszcze, z nowym trenerem (Andreą Anastasim - WoK), zanotował całkiem niezły początek. To nie są kluby, lecz przedsiębiorstwa sportowe, zatem do rywalizacji z nimi należy podchodzić z chłodną głową.

Tam mają przedsiębiorstwa, ale i Wy sroce spod ogona nie wypadliście, bo jesteście kombinatem. Górniczym. I w stu procentach wypłacalnym.

To prawda, mamy bardzo dobrego sponsora – firmę KGHM, choć nie ma co tu porównywać tych wszystkich patronów z PGNiG, Jastrzębską Spółką Węglową czy firmą Asseco na czele. Najważniejsze, że sponsor wspomaga nas regularnymi wypłatami, a my możemy prezentować wysoki poziom.

A jest w klubie jakaś wizja i plan przewidujący konsekwentne, rokroczne wzmacnianie ekipy?

Na pewno chcemy być lepsi jako zawodnicy i, póki co, kolejny sezon nas nie interesuje. Jesteśmy siatkarzami związanymi z klubem tu i teraz, a czy ktoś ma jakąś wizję? Nie wiem, nie jestem prezesem.

A Pan czeka jeszcze na ekstraofertę z wielkiego klubu, czy mógłby zostać jednym z fundamentów lubińskiej budowli, o ile ktoś faktycznie chce ją z roku na rok rozbudowywać?

Życie sportowca jest jedną wielką niewiadomą. Miałem już tyle planów, a nic z nich nie wyszło. Ja się w Lubinie dobrze czuję, a i szefowie nie najgorzej odbierają naszą współpracę.

Zamierza Pan odbijać do czterdziestki?

Trudno to kontrolować. Moje ciało dojrzewało późno, nigdy nie byłem ani bardzo skoczny, ani bardzo mocny. Nie jestem też bardzo zdewastowany, ani nie jestem w ciąży spożywczej, dlatego chciałbym grać jak najdłużej. To moja praca i moje hobby. Coś, co pozwala wstać wcześnie rano i być nakręconym. Warto się zastanawiać nad przyszłością, ale teraz chcę jeszcze pograć.

Budowę istotnie ma Pan tyczkowatą. To geny czy może efekt kulinarnych wyrzeczeń?

Wyrzeczenia dotyczą wszystkich, nie tylko sportowców. Jeśli chcesz wykonywać dany zawód, musisz coś poświęcić. Ja więcej od tego sportu otrzymałem, niż mu dałem, zatem rachunek jest dla mnie korzystny. A kulinaria? To jasne, że uciekamy od kolorowych napojów gazowanych, od słodyczy i że ograniczamy tłuszcze pochodzenia zwierzęcego oraz wytwory staropolskiej kuchni. Jedzenie wieczorami pierogów czy pizzy nie wchodzi w grę i jest to standard, którego nie możemy uznawać za uciążliwy. Sport daje nam przecież możliwość bawienia się życiem.

I po zakończeniu kariery chciałby Pan przy tym sporcie zostać?

Na pewno. Nie zastanawiałem się jeszcze w jakiej roli, bo życie lubi pisać swoje scenariusze. Każdy z nas myśli sobie z wiekiem, że coś by poprowadził czy zorganizował lepiej. Bez wątpienia chciałbym przy sporcie działać aktywnie i spróbować się w nowej roli. Nie zostanę przecież nagle fizykiem albo mechanikiem samochodowym, bo nie mam o tym pojęcia.

A, póki co, jak się żyje w Lubinie?

Przede wszystkim rzeczywiście mieszkam w Lubinie, bo w innym wypadku byłoby to oszukiwaniem siebie i innych. Trenujemy przecież dwa razy dziennie, liga się rozpędza, gramy teraz w środy i soboty, a dojdą jeszcze spotkania Pucharu Polski. Proszę mi wierzyć, że Lubin jest idealnym miejscem dla zawodowego sportowca i mówię to z ręką na sercu. Miasto ma wszystko, czego potrzebujemy. Świetną halę, gdzie możemy się też odnowić i poćwiczyć na siłowni, kilka miejsc do zjedzenia, a wieczorem jest cisza i spokój. O godz. 22 gasną lampy i trzeba iść spać. W tych większych miastach i problemy są z reguły większe.

Jak ocenia Pan swoją dotychczasową postawę? Ze Skrą tylko poszło średnio.

Oj, dostałem po tym meczu joby z każdej strony. Chociaż obejrzałem też kilka innych meczów Skry i muszę powiedzieć, że w nich również dokonała sportowego gwałtu na innych drużynach oraz innych zawodnikach. Tak właśnie odbieram sety kończące się wynikiem 25:12. Był to mój słaby występ, posypałem głowę popiołem i tyle. Dziennikarzom przypominam tylko, by wystawiali cenzurki nie po jednym meczu, lecz po całym sezonie.

A może tych jobów z tak wielu stron jednak nie było. Może to Pan, mający skłonności do samokrytyki, bił się głównie we własne piersi i chciał zapaść pod ziemię, o co akurat w rejonie nietrudno. Jest Pan pośród polskich sportowców jednym z liderów, gdy chodzi o werbalne samobiczowanie się. Niektórzy nazywają to - przepraszam za określenie – autozjebką, z której zasłynął m.in. bramkarz Pogoni Szczecin Radosław Janukiewicz.
Jestem wyrazistą postacią i nie z racji tego, że się na taką kreuję, lecz dlatego, że żyję według swoich reguł. Skoro zawsze miałem niewyparzoną gębę, a gram słabo, to mam też świadomość, że to wróci. I wraca. A autozjebka? Oczywiście, że znam pojęcie. Każdy normalny człowiek potrafi ocenić na gorąco, czy jego występ był dobry czy zły, nie ma sensu kreowanie się na kogoś, kim się nie było. Świetnie wiem, że gdyby dwie godziny po spotkaniu z Bełchatowem nie przyszedł pan ze śrubokrętem, by ściągnąć teraflex, to do dziś bym pod tym boiskiem leżał. A tak mnie z niego wykręcił.

Skoro udało się wstać, to trzeba powalczyć z Cuprum o ósemkę.

Oczywiście. Poza wspomnianą na początku czwórką reszta drużyn jest na podobnym poziomie. W mojej opinii walka o play-offy będzie ciekawsza niż o medale.

W sportowym środowisku anonimowa nie jest również Pańska żona, była wrocławska cheerleaderka, kojarzona najmocniej z meczami wielkiego, koszykarskiego Śląska. Pojawia się Pan na spotkaniach tej drużyny?

Ja zawsze byłem osobą mocno zaangażowaną w sport. Pojawiam się nie tylko na meczach koszykarzy Śląska, ale też na wrocławskim Stadionie Miejskim, gdzie grają piłkarze. No i na spotkaniach żeńskiego Impelu, którego barwy reprezentuje moja dobra znajoma, Asia Kaczor. Ten dolnośląski sport od paru już lat jest mi bardzo bliski.

To polecam również żużel na Stadionie Olimpijskim.
Proszę pana, ten obiekt też odwiedzam, na żużlu również jestem wychowany. Tato pochodzi z Gorzowa, byłem więc na zakończeniu kariery Edwarda Jancarza i od początku śledziłem postępy Piotra Śwista. A w ostatnich dniach mogłem się cieszyć wraz z tatą z tytułu drużynowego mistrza Polski dla Stali Gorzów. Po 31 latach! Proszę mi wierzyć, że śledzę te wszystkie ploteczki, jak choćby ostatnie o możliwości przeniesienia się do Wrocławia Tomasza Golloba. Jeden interesuje się wędkarstwem, drugi lubi czytać książki, a trzeci zatraca się w rodzinie. Każdy z nas jest inny i każdego trzeba akceptować. Dla mnie najważniejszą rzeczą w życiu jest sport.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Łukasz Kadziewicz

Urodził się 20 września 1980 roku w Dobrym Mieście k. Olsztyna. Wzrost - 206 cm. Pozycja - środkowy bloku. Olimpijczyk z Aten (2004) i Pekinu (2008).

Sukcesy: srebro MŚ 2006 (Japonia), srebro MPz PZU AZS-em Olsztyn (2004) oraz dwukrotnie z Jastrzębskim Węglem (2006 i 2007), wicemistrzostwo Rosji z Lokomotiwem Biełgorod (2010), wicemistrzostwo Białorusi z Szachciorem Soligorsk (2013).

Kariera klubowa: Chemik Olsztyn (1996-99), MKS Felgex Dobre Miasto (1999-2000), AZS Olsztyn (2000-04), Gazprom Surgut (2004-05), Jastrzębski Węgiel (2005-07), Sparkling Mediolan (2007-08), Trefl Gdańsk (2008-09), Lokomotiw Biełgorod (2009-10), Gazprom Surgut (2010-11), Al Arabi Ad-Dauha (2011), AZS Olsztyn (2011-12), Casa Modena (2012), Szachcior Soligorsk (2012-13), Cuprum Lubin (2013-?).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska