Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz kierownicy Kajetan Kajetanowicz o polskich kierowcach. ,,Samochód jest jak pistolet" [WYWIAD]

Rozmawiał: Ryszard M. Perczak
Rozmowa z Kajetanem Kajetanowiczem, wielokrotnym mistrzem Polski w rajdach samochodowych, wieloletnim instruktorem doskonalenia jazdy.

* Ile ma pan punktów karnych na koncie?

– Nie mam żadnego, co nie znaczy, że tak było zawsze. Zdarzyło mi się płacić mandaty za różne wykroczenia, np. za złe parkowanie, ale także za przekroczenie prędkości.

* Ma pan znaną twarz, to pewnie pomaga...

– Nigdy z tego nie korzystałem. Im więcej jeżdżę i osiągam jako kierowca rajdowy, tym bardziej staram się w normalnym ruchu być poprawnym kierowcą. Nie zawsze to się udaje, nie jestem ideałem, ale przynajmniej próbuję być świadomym kierowcą, skoncentrowanym na kierowaniu samochodem.

* Zawsze był pan taki?

– Ależ nie, choć nigdy nie byłem piratem na drodze. Początkowo, w dawnych latach, moje emocje z trasy rajdu przenosiłem do swojego „cywilnego” wozu. Nie jestem z tego dumny. Z czasem, gdy nabrałem doświadczenia i dzięki obserwacji życia, zacząłem być bardziej przewidujący. Im dłużej jeżdżę w rajdach, tym większą wyobraźnię uruchamiam, gdy prowadzę auto w normalnym ruchu. Mam świadomość konsekwencji brawury.

* Czegoś nauczył się pan jeżdżąc w rajdach?

– Bardzo dużo. One dają możliwość upustu adrenaliny. Kocham samochody i szybka jazda na trasie rajdu daje mi świadomość, jak łatwo popełnić błąd i co się potem stanie. Miałem kilka tzw. dzwonów, naoglądałem się wypadków innych i wiem, czym grozi szarża na niepewnej nawierzchni czy po prostu zbyt szybka jazda w określonych warunkach.

* Czy może coś jeszcze pana na drodze zaskoczyć?

– Oczywiście. Cały czas się uczę. Jeżdżę do Włoch, do Skandynawii, gdzie ćwiczę samochodem w różnych warunkach, na różnych nawierzchniach, np. szutrowych. Słucham lepszych od siebie, podglądam ich i dużo trenuję. Pozwala mi to nie tylko poprawiać swoje umiejętności, ale również w bezpiecznych warunkach dać upust adrenalinie. Po prostu wyluzować się.

* Jak pan ocenia polskich kierowców?

– Nie jesteśmy najgorsi w Europie, ale do najlepszych też nam jeszcze brakuje. Mam wrażenie, że jesteśmy wobec siebie mało kulturalni i zbyt brawurowi. I choć to z reguły jest cechą charakterystyczną młodych kierowców, w Polsce niestety dotyczy prawie każdej grupy wiekowej. To się zmienia na lepsze, ale w ślad za coraz większymi umiejętnościami za kierownicą równie szybko nie idzie wzajemna życzliwość czy zrozumienie dla innych, czym na głowę nas biją inne nacje.

* Kultury na kursach nie uczą...

– Ale mogą uczyć wyobraźni. Właśnie tego brakuje na kursach, na których powinny być pokazywane konsekwencje zbyt szybkiej jazdy tam, gdzie nie ma do tego warunków czy jazdy po pijanemu. To brak wyobraźni leży u podstaw większości drogowych tragedii. Pokazujmy to na filmach. Trzeba pokazywać skutki także takich zdarzeń – np. czym grozi brak koncentracji za kółkiem podczas rozmowy przez telefon czy nawet jedzenia kanapki podczas prowadzenia auta. W tym upatruję słabości naszego systemu szkoleń. Potrzebne są bardziej radykalne, nawet drastyczne działania, i to od zaraz.

* Są przecież mandaty oraz punkty karne. Można nawet stracić prawo jazdy...

– To jest już ocena skutków. Tymczasem zacząć trzeba od profilaktyki, wręcz od przedszkola, w którym dzieci uczą się przechodzić przez jezdnię. Nauka jazdy i rozbudzanie wyobraźni to wobec licealisty już wręcz obowiązek. Jazda samochodem jest piękna, ale auto jest jak pistolet. Jeśli dostaje się w nieodpowiedzialne ręce, staje się bardzo groźne. Pokazujmy głupotę i jej skutki. Dlatego nie wolno odkładać tego nawet na jutro, bo każdego dnia wyjeżdża na drogi kilkuset nowych kierowców.

* Są już u nas przecież symulatory dachowania...

– Na całe szczęście jest ich coraz więcej, ale np. w Szwecji bądź Danii kandydat na kierowcę ogląda w czasie kursu skutki wypadków z łosiem, obowiązkowo przechodzi test w takim symulatorze, pokazują mu praktycznie, czym grozi zbyt szybka jazda po niepewnej nawierzchni. Takie rozbudzanie wyobraźni jest elementem szkolenia także później na rożnych kursach doszkalających.

* U nas jest to chyba niemożliwe...

– Jest i zaczyna się to robić. Gdyby ktoś policzył, ile kosztują nas skutki wypadków drogowych, to mogłoby się okazać, że za ułamek tych kwot można by kupić każdej szkole nauki jazdy kilka różnych symulatorów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany