Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk, czyli demolka - Piast pokonany 3:0 [FILMY]

Jakub Guder
Śląsk Wrocław pokonał Piasta Gliwice 3:0 i to najniższy wymiar kary. Pierwsza połowa nie zwiastowała takiego wyniku.

Śląsk Wrocław nic nie stracił na reprezentacyjnej przerwie. Wręcz przeciwnie – zyskał. Pierwsza połowa meczu z Piastem jednak tego nie zwiastowała.

Dzięki kolejnej akcji „Dzieci na stadionie – uczymy się dopingu” na trybunach Stadionu Wrocław w sobotę zasiadło blisko 15 tys. kibiców. To tegoroczny rekord frekwencji. Jednak w pierwszej połowie większość fanów solidnie się wynudziła, bo mecz był bardzo chłodny. Piast cofnięty na własnej połowie, Śląsk w posiadaniu piłki z czego wynikało jednak niewiele. Irytował Flavio Paixao, który przegrywał łatwo każdą próbę dryblingu, a w środku pola nie za dobrze wyglądał zastępujący pauzującego za kartki Lukasa Droppę Tom Hateley, czyli Anglik, któremu Tadeusz Pawłowski zasugerował, że powinien schudnąć. Jeśli już bylibyśmy zmuszeni, by wymienić jakąś ciekawą akcję, to może tę z 38 min., kiedy to Portugalczyk dostał dobre dośrodkowanie ze skrzydła od Dudu, ale jego uderzeni głową minęło słupek bramki strzeżonej przez Jakuba Szmatułę. To tyle, bo lepiej opowiadać o tym, co działo się po przerwie.

W drugich 45 minutach to był zupełnie inny mecz, a przede wszystkim inny Śląsk. Wrocławianie wyszli na prowadzenie właściwie tuż po wznowieniu gdy, kiedy błąd obrońców wykorzystał Mateusz Machaj. Przejął od nich piłkę przed polem karnym, objechał ich do linii końcowej, wrzucił na krótki słupek, a tam akcję zamknął Flavio. Po chwili było 2:0. Tym razem w roli głównej wystąpił Hateley, którego podanie – stadiony świata – przeleciało nad wszystkimi formacjami rywali i dotarło do Portugalczyka, który najbliższego rywala miał może 5-6 metrów za plecami. Okazji nie zmarnował. Na 3:0 zero wynik ustalił Robert Pich dostając świetne podanie z pierwszej piłki w szesnastkę. Było na co popatrzeć.

Na miejscu gliwiczan to ręcznik rzucilibyśmy na długo przed trafieniem Słowaka. Gdyby więcej zimnej krwi pod bramką zachowali Flavio czy Krzysztof Danielewicz, to i 5:0 nie byłoby wynikiem na wyrost. Ten drugi w 65 min. wyszedł sam przed bramkarza i mógł zapytać go, w który róg posłać piłkę. Posłał ją wprost w rywala. Jeszcze jedną okazję miał Paixao, ale z najbliższej odległości, niepilnowany przymierzając głową trafił prosto w bramkarza. Piast otrząsnął się dopiero pod koniec, kiedy było po meczu. Najlepszą okazję miał Dawid Janczyk, ale w 84 min. przegrał pojedynek z dobrze dysponowanym Mariuszem Pawełkiem. Dla napastnika Piasta był to powrót do ekstraklasy po trzech latach.

- W przerwie powiedziałem chłopakom, że jest bardzo dobrze, żeby grali tak, jak do tej pory. Piast głęboko się cofnął i wiedziałem, że to w końcu pęknie. Nie wiedziałem, że aż tak szybko. Myślałem, że trochę więcej miejsca zrobi się od 60. minuty. Bardzo dobrze, że szybko po przerwie zdobyliśmy tę bramkę. Pokazaliśmy w drugiej połowie dużo ładnych akcji – chwalił swoich piłkarzy Tadeusz Pawłowski.

Trochę mniej widoczny był Sebastian Mila, ale to przede wszystkim dlatego, że czują opieką od pierwszego gwizdka otoczyli go rywale.
- Nie było mu łatwo. Martinez cały czas za nim biegał. Powiedziałem, by się zamienił pozycjami z Machajem, żeby zgubić obrońców. To pomogło. W drugiej połowie zaliczył dużo pięknych, prostopadłych podań. Każdy wie, że jest centralnym punktem w naszym zespole – tłumaczył opiekun wrocławian.

Za tydzień mecze przyjaźni w Gdańsku z Lechią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska