Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Były policjant zmieniał tożsamość i naciągnął osoby oszukane przez Amber Gold

Marcin Rybak, Mira Suchodolska (DGP)
Ilu klientów Amber Gold dało się namówić na usługi Dobrzynieckiego? Według nas mniej niż
Ilu klientów Amber Gold dało się namówić na usługi Dobrzynieckiego? Według nas mniej niż Lucyna Nenow
Były wrocławski policjant stworzył dwie fikcyjne tożsamości: radcy prawnego Andrzeja Dobrzynieckiego Cartiera i prawniczki Joanny. Naciągnął osoby oszukane przez Amber Gold.

Fikcyjny prawnik z wirtualnej kancelarii naciągnął pokrzywdzonych przez firmę Amber Gold na sute honorarium za swoje usługi. Oszukał ich? Naszym zdaniem tak, bo nie powiedział o sobie prawdy. Ludzie myśleli, że powierzają walkę o odszkodowania renomowanej światowej kancelarii. Byli pewni, że zarządza nią człowiek ze świetnym wykształceniem prawniczym, znany i poważany w prawniczym świecie - prowadzący interesy w Londynie, Nowym Jorku, Szanghaju i Dubaju. Ale to bujdy.

Przez kilka lat jeden człowiek używał dwóch tożsamości. Pierwsza to Andrzej Dobrzyniecki Cartier, partner zarządzający londyńskiej kancelarii prawnej, lobbysta. Bywały w świecie, polskim Sejmie, resortach i mediach. Druga tożsamość to... Joanna - prawniczka albo ekonomistka, ścigana przez prawo tyle nieskutecznie, co nieudolnie. W 2010 roku skazano ją na karę grzywny. W tym samym roku została oskarżona o oszustwo - proces toczy się do dziś. Raz została uniewinniona. Dwa razy cieszyła się umorzeniem śledztwa.

Czyli jeden człowiek jest równocześnie adwokatem i Joanną wymykającą się policji i prokuraturze? Więcej - lobbysta Andrzej proponuje resortowi sprawiedliwości wykreślenie z kodeksu karnego przestępstwa, za które sąd skazał jego samego jako Joannę.

Na trop tej historii wpadła Mira Suchodolska, dziennikarka "Dziennika Gazety Prawnej". Skontaktowała się z nami. Wspólnie odtwarzaliśmy życiową drogę Andrzeja Dobrzynieckiego, byłego wrocławskiego policjanta.

Wykształcenie
- Jestem absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego - mówi nam 45-letni Andrzej Dobrzyniecki Cartier. - Jednakże nie tylko tam doskonaliłem wiedzę prawniczą. Szczególnie dobrze wspominam zajęcia na Akademii Prawa Europejskiego w Trewirze, gdzie miałem okazję uczyć się bezpośrednio od twórców europejskich reguł prawnych. Studiowałem również rachunkowość, a dzięki pomocy rządu Stanów Zjednoczonych już w latach 90. mogłem uczyć się zarządzania biznesu od specjalistów z uniwersytetu w Connecticut.

Prawda? W 2008 roku prokuratura bezskutecznie szukała go na Uniwersytecie Wrocławskim. Poszukaliśmy raz jeszcze. Nie było takiego studenta ani absolwenta. W aktach personalnych policji - wstąpił do niej w 1992 roku - jest kopia świadectwa ukończenia Technikum Mechaniczno-Elektrycznego. Oraz zaświadczenie z Centrum Kształcenia Ustawicznego Politechniki Wrocławskiej.

Trewir? - W 2001 roku zorganizowaliśmy z Akademią w Trewirze i Krajową Radą Radców Prawnych kurs prawa europejskiego - mówi Anna Jędrzejewska, wicedyrektor Instytutu Europejskiego w Łodzi. - 10 dwudniowych zjazdów. Kurs zaczął się w październiku 2001 roku.

W tym samym miesiącu na przesłuchaniu w prokuraturze Dobrzyniecki podaje: "wykształcenie średnie techniczne". Connecticut? Może chodzić o Polsko-Amerykańską Szkołę Biznesu. Zorganizowały ją Politechnika Wrocławska i Uniwersytet Stanowy w Connecticut. To były dwa akademickie semestry we Wrocławiu.

CZYTAJ DALEJ
Policja
W styczniu 2001 wrocławska policja pochwaliła się wspólną akcją z firmą detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Zatrzymano ludzi podejrzanych o kradzież złota jubilerowi w Wiedniu. W akcji uczestniczyli agenci detektywa przebrani za komandosów. Filmowała to telewizja TVN nagrywająca serial o Rutkowskim. Potrzebne były dynamiczne sceny rzucania na ziemię jakichś zbirów.

Akcją dowodził policjant Andrzej Dobrzyniecki z wydziału przestępczości gospodarczej komendy miejskiej. To on zabrał Rutkowskiego, jego komandosów i filmową ekipę. Miał potem nieprzyjemności, choć niezbyt wielkie. Ukarano go upomnieniem.
W lutym 2001 r. zatrzymał dwóch mężczyzn pod zarzutem oszustwa i niegospodarności. Doniesienie - w imieniu pokrzywdzonej firmy - złożył detektyw Rutkowski. W nocy z 9 na 10 lutego 2001 roku Andrzej Dobrzyniecki zabiera obydwu zatrzymanych z celi w policyjnym areszcie i prowadzi na rozmowy. Przedstawia im Zbigniewa T., znajomego detektywa. Mówi o nim, że jest prawnikiem. Zbigniew proponuje porozumienie z oszukaną firmą. Mówi, że wtedy sprawabędzie wycofana. Jego słowa potwierdza Dobrzyniecki, choć trwało już śledztwo i niczego wycofać się nie dało.

Na wieść o rozmowie, którą jeden z sądów oceniających sprawę nazwie szantażem, prokuratura wszczęła śledztwo. Dobrzyniecki zwalnia się z policji. Sprawa trafia do sądu. W pierwszej instancji został skazany za przekroczenie uprawnień. W drugiej - uniewinniony. Zadecydował błąd prokuratury i sądu pierwszej instancji. Uzasadnienie wyroku uniewinniającego zawiera sugestię, że powinno być skazanie. Ale sąd nie mógł poprawić wyroku na niekorzyść oskarżonego.

Joanna
W listopadzie 2006 r. wrocławski sąd orzekł, że Andrzej Dobrzyniecki jest kobietą. Dlaczego? Nie będziemy wchodzić w prywatność bardziej niż to konieczne. Fakt, że w lutym 2007 r. stosowny urząd zmienił dane personalne z "Andrzeja Dobrzynieckiego" na "Joannę". Zmienił numer PESEL i wydał nowy dowód osobisty. Poprzedni Joanna zgubiła. Tak napisała we wniosku o nowy. Chyba musiał się potem znaleźć, bo Joanna w wielu sytuacjach posługiwała się potem swoją dawną męską tożsamością i... dokumentami. W 2012 roku warszawski sąd zaczął proces o kolejną zmianę płci. W grudniu 2013 r. oficjalnie wrócił Andrzej Dobrzyniecki.

CZYTAJ DALEJ
Ale wcześniej Joanna założyła biuro prawne. W 2008 roku dwaj biznesmeni donieśli na nią do prokuratury - że to oszustka, bo przedstawiała się jako radca prawny, a to bujda, że nierzetelnie i nieprofesjonalnie zajmowała się ich sprawami, że przywłaszczyła jakieś dokumenty. Śledczy umorzyli sprawę. Nie było dowodów, że chciała oszukać. Bo usługi wykonywała. A że były może niskiej jakości? To nie przestępstwo.

Pani Anna (imię zmienione) szukała kogoś, kto pomoże jej w walce z firmą ubezpieczeniową. Przypadkiem trafiła do Joanny. Ta wzięła honorarium i wniosła pozew. Sąd odrzucił go z powodów formalnych. Potem "prawniczka" zniknęła. Klientka chciała zwrotu gotówki. Zawiadomiła prokuraturę. Znowu umorzenie. Ponownie nie ma dowodów na oszustwo. Joanna przekonywała śledczych, że oddała honorarium. Dziś Andrzej mówi to samo, ale kwoty się nie zgadzają. Anna w śledztwie mówi: "Zapłaciłam 1000 złotych, nie dostałam nic z powrotem". Joanna w śledztwie: "Dostałam 500 złotych i wszystko oddałam. Proszę, oto przelew". Andrzej dziś: "Dostałem 1200 złotych, oddałem 700".

Doniesienie złożyła też pracownica Joanny - do inspekcji pracy i prokuratury. O tym, że szefowa nie płaciła składek ZUS od jej pensji. Inspekcja miała kłopoty z przeprowadzeniem kontroli i doniosła do prokuratury, że Joanna unika PIP. Śledczy oskarżyli, ale sąd uniewinnił. Skazał ją jesienią 2010 r. na grzywnę za niepłacenie składek ZUS. Również w 2010 roku do sądu w Garwolinie wpłynął akt oskarżenia Joanny. Miała oszukać swojego klienta na 7000 zł. Proces trwa do dziś.

Kancelaria
W 2009 roku w Londynie zarejestrowana została spółka partnerska Dobrzyniecki & Partners Law Office LLP. Partner zarządzający to Andrzej Dobrzyniecki. Firma zgłasza się też do oficjalnego rejestru lobbystów w Sejmie i resorcie spraw wewnętrznych. Za czym lobbował? Na przykład w lutym 2012 za tym, by wykreślić z kodeksu karnego artykuł 219. To ten o niepłaceniu składek ZUS. Za to w 2010 r. skazana została Joanna.

Latem 2012 r. wybuchła afera Amber Gold. Firma oferująca atrakcyjne inwestycje w złoto okazała się finansową piramidą. Klienci potracili wielkie pieniądze, a firma padła. Padły również linie lotnicze OLT Express, należące do Amber Gold. W mediach sporo było wtedy o podejrzanej transakcji. Niemiecka spółka OLT Germany (kontrolowana przez Amber Gold) została za 1 euro sprzedana holenderskiej firmie Panta Holdings.

Kancelaria Dobrzyniecki & Partners ogłosiła w mediach, że złożyła pozew. Dotyczył unieważnienia transakcji za 1 euro. W mediach było sporo o tym, że kancelaria Dobrzynieckiego szykuje pozew zbiorowy przeciw Skarbowi Państwa. Każdy pokrzywdzony przez Amber Gold mógł się do tego pozwu przyłączyć.

Jesienią 2012 r. klienci Amber Gold zaczęli dostawać pocztą mejle z ofertą usług kancelarii Dobrzynieckiego. "Informujemy o możliwości dochodzenia roszczeń bezpośrednio z majątku Panta Holdings BV. Informujemy o możliwości przystąpienia do powództwa wytoczonego przez Kancelarię w związku z wyżej wymienioną transakcją." Mejl od londyńskiej firmy mógł robić wrażenie.

Czy to rzeczywiście kancelaria londyńska? Mamy podstawy przypuszczać, że z Londynem mało ją łączy. Jest tam zarejestrowana i ma biuro wynajęte w firmie oferującej tzw. wirtualne biura.

Dobrzyniecki twierdzi, że prowadzi działalność prawniczą głównie w krajach anglosaskich. Ale wątpimy, czy zna angielski. Sprawdziliśmy: naszym zdaniem zna słabo. Mówi, że zatrudnia kilkuset prawników na świecie i kilkudziesięciu w Polsce. Ale tylko on ich zna. My poznaliśmy kilku młodych ludzi zaraz po studiach prawniczych. Zatrudnił ich w Warszawie. Już nie pracują. Nie chcą rozmawiać o kancelarii Dobrzyniecki & Partners. Ale też nie przypominają sobie, by któraś ze spraw - składanych w sądach za ich bytności w kancelarii - zakończyła się wygraną. Andrzej Dobrzyniecki zapytany o sukcesy nie był w stanie o nich opowiedzieć.

CZYTAJ DALEJ
Klienci
- Po informacji o zaangażowaniu w sprawę Amber Gold dzwoniło po 100 osób dziennie - mówi świadek tego, co się działo w warszawskich biurach Dobrzyniecki&Partners. - Przychodzili, pokazywali dokumenty. Niektórzy podpisywali umowy. Większość zapłaciła 1230 złotych honorarium.

Ilu ich było? Chyba mniej niż 100, ale prawdę zna tylko Dobrzyniecki. A pozew przeciwko Panta Holdings? Mamy wątpliwości, czy w ogóle wpłynął. Z pewnością nie zbiorowy. Pan Andrzej twierdzi dziś, że złożył w sądzie w Gdańsku pozew w imieniu jednej osoby, ale sąd go odrzucił, bo jego klient nie został zwolniony z opłaty sądowej. Pytaliśmy w sądzie: nie znaleźli takiej sprawy.

W biurze syndyka Amber Gold dziwią się, że Dobrzyniecki chciał pozywać Panta Holdings, i to w Gdańsku. To nie ta firma kupiła OLT Express Germany od Amber Gold za 1 euro. Kupiła inna, która dopiero przekazała niemiecką firmę lotniczą holenderskiej Panta Holdings. Syndyk walczy w sądach w tej sprawie, ale o akcji prawnej Dobrzynieckiego nic nie wie.

Ale Dobrzyniecki i jego młodzi prawnicy przekonywali klientów, że Panta chce negocjować. - Pisemna oferta, potwierdzona później wielokrotnie mejlami i rozmowami telefonicznymi, wydawały się być w pełni wiarygodne - mówi Jacek Kupiec, klient Dobrzynieckiego. - Rozmowy w imieniu kancelarii prowadzili mężczyźni podpisujący się jako "lawyers". Choć - jak sprawdziłem - nie byli notowani jako adwokaci ani radcy. Owi "lawyers" wielokrotnie zapewniali, że ludzie z szefostwa Panta Holdings poczuwają się do winy z powodu swojego udziału w "najdelikatniej rzecz ujmując szemranej transakcji" - dodaje pan Jacek. Mieli być bardzo zainteresowani polubownym załatwieniem sprawy. Jak przekonywali pracownicy kancelarii, kwota zadośćuczynienia od Panty miała sięgnąć 10 mln euro.

Dobrzyniecki zaangażował radcę prawnego Marię Jasińską - specjalistkę od sporów prawnych dotyczących unieważniania zawartych transakcji. Czyli osobę kompetentną, by zająć się sprawą o unieważnienie sprzedaży OLT. - Zostały podjęte działania, ale o szczegółach może mówić wyłącznie pan Dobrzyniecki - mówi nam pani mecenas.

Jacek Kupiec: Od dwóch lat współpracy z kancelarią przysłali mi dwa listy z informacją, co robią w sprawie. I to zrobili, mocno dopingowani przeze mnie. Na co dzień wprost trudno było się czegokolwiek dowiedzieć. A gdy naciskałem mocniej, zagrozili, cytuję dosłownie fragment ich pisma: "W przypadku dalszych nieuzasadnionych roszczeń względem naszej Kancelarii zostanie Pan każdorazowo obciążony kosztem wynagrodzenia z tytułu wynagrodzenia naszego pracownika w kwocie 100 GBP za każdą rozpoczętą godzinę. Jednocześnie informuję, iż w przypadku kierowania dalszych jakichkolwiek pomówień w stronę Dobrzyniecki & Partners Law Office Limited LLP lub działania na jej szkodę zostanie przeciwko Panu złożone powództwo o pociągnięcie Pana do odpowiedzialności karnej i odszkodowawczej".

Kilka miesięcy temu przysłali mu wzór "przedsądowego wezwania do zapłaty" i polecili wysłać warszawskiej kancelarii, jakoby reprezentującej w Polsce interesy Panta Holdings. Poradzili, by zachować dowód nadania. To był do tej pory ostatni kontakt kancelarii z jej klientem.

A co z pozwem zbiorowym przeciw Skarbowi Państwa? Nie wpłynął. Pan Andrzej powie dziś, że słusznie, bo niedawno sąd odrzucił podobny pozew przygotowany przez inną kancelarię. Osoba od Dobrzynieckiego mówi: - Po kilku miesiącach od akcji podpisywania umów zaczęli dzwonić zdesperowani ludzie. Dopytywali, co się dzieje w ich sprawie. Słyszeli ogólniki. Nikt z szefostwa kancelarii nie kwapił się do rozmowy.

Co jakiś czas media podają, jaki to nowy pozew wniósł Dobrzyniecki do sądu. Ostatnio w mediach głośno było o pozwaniu Facebooka. Polski prawnik ciągnie przed sąd giganta. Mówiąc ściślej, wezwał do ugody amerykański bank inwestycyjny. Chce od banku odszkodowania za zawyżenie cen akcji Facebooka na giełdowym debiucie tej firmy. Bank do sądu przyszedł, napisał, że nie interesuje go ugoda. To był koniec sprawy. Teraz kancelaria Dobrzynieckiego szykuje kolejne kroki.

CZYTAJ DALEJ
Tajemnica
Kilka tygodni temu "Dziennik Gazeta Prawna" i inne media opisywały problemy najemców sklepów w sieciach galerii handlowych. Do jednego z nich - Daniela Dziewita z Bielska, który założył Ogólnopolskie Stowarzyszenie Ochrony Najemców w Galeriach Handlowych - zadzwonił przedstawiciel kancelarii Dobrzynieckiego. "Dzwonię z kancelarii prawnej z Londynu. Jestem teraz w Polsce i mamy dla pana propozycję pomocy w pana sytuacji" - tak rozmowę relacjonuje nam najemca.

Zainteresował się ofertą. Zaproponował panu z Londynu kontakt z inną kancelarią, która już prowadzi jego sprawy. Usłyszał, że polscy prawnicy nie znają się i firma Dobrzynieckiego takie rzeczy sama najlepiej prowadzi. Dziewit poszedł na spotkanie. Nasłuchał się o Dubaju, Londynie i w ogóle wielkim świecie. Zapytał, co mają do polskich prawników. "Mamy swoje sposoby, żeby pomóc" - usłyszał od Dobrzynieckiego. Jakie? Tajemnica. Bywało, że prawnicze firmy podkradały ich pomysły. Dlatego nic nie mówią.
- Ile wygraliście spraw w Polsce? Jakie to były sprawy? Gdzie i jakie wygraliście odszkodowania? - pytał najemca.

Odnotował zmieszanie i zaskoczenie na twarzach. Po chwili usłyszał odpowiedź: - Proszę pana, prowadzimy ich wiele. Oczywiście mamy wiele sukcesów. Tutaj trudno wskazać...

Były wysoki rangą oficer policji pamięta Dobrzynieckiego i jego kancelarię. Zaczepił go w Warszawie na ulicy. Mówił, że był jego podwładnym, że zrobił wielką prawniczą karierę. Zaprosił do biura. Oficer poszedł. Mały pokoik, nawet usiąść nie miał gdzie. Policyjny nos mówił mu, że to jakaś ściema. Więcej się nie spotkali.

Po jakimś czasie Dobrzyniecki zadzwonił z pytaniem, ile może kosztować sprawdzenie wiarygodności finansowej jakiejś firmy. Były oficer odpowiedział, że pytać o cenę to może w przypadku pietruszki na targu. Profesjonaliści takich pytań nie zadają. My pytaliśmy o londyńską kancelarię polskie firmy prawnicze. Nikt o niej nie słyszał.

Spotkanie
Październik 2014 r. Kafejka w centrum handlowym w Warszawie. Umawiamy spotkanie. Zjawia się tęgi mężczyzna z niechlujnymi, zbyt długimi włosami zarostu na brodzie. Niebieskawy garnitur jest zrobiony z kiepskiego materiału. Pod marynarką różowa koszulka polo. Czerwone skarpetki do brązowych, błyszczących butów. Zniszczone paznokcie. Jest czujny. Małe, głęboko osadzone oczy wpatrują się uważnie, gdy padają kolejne pytania. Odpowiedzi? Są wymijające. Mówi, że jego firma nie jest firmą stricte prawniczą, raczej doradczą, że pracuje zespół fachowców. Choć za największy sukces uważa to, że dotąd nikt o jego firmie nie napisał.
Atakujemy: Stworzył pan fikcję: nieistniejącego prawnika i fikcyjną firmę.

- Jest pan w błędzie. Nasza kancelaria posiada wszelkie konieczne wpisy w rejestrach, regularnie rozlicza się z podatków. Pewnie dziwi fakt, że nie trafiają do nas przypadkowi klienci, dlatego nie prezentujemy się wszem i wobec, wybierając taki system rozwoju. Zajmujemy się głównie doradztwem biznesowym i finansowym. Zapewne jesteśmy prekursorem w Polsce, jeśli chodzi o kancelarie działające w ten sposób. Wykorzystujemy najnowsze rozwiązania techniki, które zapewniają pełną mobilność pracy. Nowe technologie to nie fikcja, tylko przyszłość. Nie jesteśmy tradycyjną kancelarią, jest to naszą zaletą, a nie wadą.
- Oszukał pan klientów Amber Gold! - nie dajemy za wygraną.

Dobrzyniecki odpowiada, że szukamy sensacji i wylicza, co zrobił dla osób z Amber Gold. Jeszcze przed upadłością spółki radca prawny współpracujący z jego kancelarią złożył pozwy o zapłatę przeciwko firmie. Procesy są zawieszone, bo ogłoszono bankructwo spółki.

Sprawdzamy. Rzeczywiście, złożył. Kilkadziesiąt pozwów. Części sądy nie przyjęły, a część zawiesiły z powodu bankructwa.
- Wykazaliśmy się odwagą, kierując do finansowego potentata, jakim jest Panta Holdings B.V., wniosek o postępowanie mediacyjne w sprawie sprzedaży linii lotniczych OLT Express Germany. Są to rozmowy prowadzone z funduszem inwestycyjnym, do którego OLT należała - dodaje "mecenas". Mówi, że zaangażowali i polskie MSZ, i holenderską policję, a także Prokuraturę Generalną. - Myślę, że w sprawach klientów Amber Gold zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.

Klient Dobrzynieckiego, Jacek Kupiec: Gdybym wiedział, kim jest Andrzej Dobrzyniecki, na pewno nie zawarłbym z jego kancelarią żadnej umowy.

Przeszłość? Nie ma sobie nic do zarzucenia. Może to, że nie pozwał Marcina Rybaka za teksty o Dobrzynieckim z roku 2001 i 2002. Pani Anna i sprawa firmy ubezpieczeniowej? Dobrzyniecki oburza się, że nękamy kobietę. Bardzo starał się jej pomóc, choć nie wszystkim i nie zawsze da się pomóc. Oskarżenie o oszustwo? To z Garwolina? Sprawa jest wyjaśniona. Podawał się za radcę prawnego? Nie. Na jakichś portalach tak go nazywano, ale on tego tytułu nie używał.

Kim więc jest Andrzej Dobrzyniecki? Człowiekiem mającym duże doświadczenie życiowe, starającym się pomagać ludziom, gdy tego potrzebują. Cieszącym się z tego, że za bezinteresowną pomoc dzieciom został odznaczony odznaką Przyjaciel Dziecka.

CZYTAJ DALEJ
Kancelaria bardzo medialna
Od kilku lat często media wspominały o kancelarii prawnej Dobrzyniecki & Partners. Oprócz sprawy Amber Gold, zajmować się miała m.in. sporem przedsiębiorców z Modlina z firmą budującą tamtejsze lotnisko, sporem akcjonariuszy firmy CEDC - produkującej alkohole, czy ostatnio pozwem przeciwko bankowi inwestycyjnemu JP Morgan.

Spółka zarejestrowana w Londynie Dobrzyniecki & Partners Law Office LLP została zarejestrowana w Londynie w 2009 roku. Istnieje do dziś, choć zmieniła nazwę na Recall Dobrzyniecki & Partners Law Office LLP.

Radca prawny Michał Grabiec: Zmiana płci kojarzy się z medycznymi procedurami. Ale zaburzenia identyfikacji płciowej to bardziej problem odczuć psychicznych osoby transseksualnej. Zmianę płci w sądzie przeprowadza się na podstawie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego. Jest to tzw. powództwo "o ustalenie". Dowodem są przede wszystkim opinie lekarzy seksuologów. Nie ma przeszkód, żeby po takim orzeczeniu sądu ponownie wnieść pozew i ponownie płeć zmienić. Zależy to od dysponowania przez powoda dowodami lekarskimi świadczącymi o powrocie do płci pierwotnej. Wyrok ustalający zmianę płci nie oznacza konieczności poddania się zabiegom chirurgicznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Były policjant zmieniał tożsamość i naciągnął osoby oszukane przez Amber Gold - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska