Okazuje się, że zwłaszcza przy nocnej, dłuższej przejażdżce można zaoszczędzić nawet połowę gotówki, zamawiając kurs u lewego taksówkarza. To znaczy takiego, który nie zawraca sobie głowy wyrabianiem licencji, studiowaniem topografii miasta i montowaniem taksometra. O podatkach już nie wspominając.
Opisane zjawisko trochę nie pasuje do obrazu szybko bogacącego się społeczeństwa, jaki kreślą ekonomiści, lecz z drugiej strony jest to niewątpliwie wyraz rosnących aspiracji. Można by rzec - jeszcze nie wszystkich z nas stać na nocną taksówkę, ale już nie potrafimy jej sobie odmówić. Oczywiście, malkontenci będą marudzić o naszych skłonnościach do anarchii i przenoszonej w genach żyłce do nielegalnych działań. Do kombinowania.
Równie dobrze można mówić o nieuleczalnym romantyzmie i chęci posmakowania życia w państwie podziemnym. Gdyby rozwinąć podobne działania na szerszą skalę, stworzylibyśmy wręcz alternatywną rzeczywistość. Coś na kształt wrocławskiego matriksa. Na przykład lewy fryzjer przyjąłby nas na zapleczu sklepu z nabiałem, lekarz - w swojej altance na działce, a kominiarz przyszedłby czyścić komin w stroju piekarza. To dopiero byłoby ciekawe miasto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?