Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska wieś to już nie Konopielka, a rolnik to dzisiaj dobra partia

Marcin Walków
Od 2004 roku na wieś trafiła co trzecia złotówka przekazywana z Brukseli do Warszawy. To prawie 30 mld euro.

Taplary. Wieś na Podlasiu otoczona bagnami i lasami, odcięta od świata. Postęp do niej przynosi młoda "uczycielka" w asyście władz powiatu. To dzięki niej na zapadłej wsi stopniowo pojawia się prąd, radio, a w niepamięć odchodzą zabobony. Taki przerysowany obraz polskiej zapadłej wiejskiej prowincji odmalował Edward Redliński na początku lat 70. w powieści "Konopielka", na podstawie której powstał film. I choć jeszcze dziś zaledwie co trzeci mieszkaniec wsi jest włączony do sieci kanalizacyjnej, to takich Taplar można ze świecą szukać.

W latach 60. XX wieku na wsi mieszkało o milion osób więcej niż w miastach. Przez kolejne 50 lat ze wsi do miast wyemigrowało 10 mln ludzi. Miasto kusiło ich pracą, wygodą, większymi możliwościami, rozrywkami. Długo panująca tendencja migracji ze wsi do miast odwróciła się w roku 2000. Od 14 lat więcej ludzi przeprowadza się na stałe z miasta na wieś niż odwrotnie, około 40 tysięcy osób rocznie. To tak, jakby co roku mieszkańcy Zgorzelca i Obornik Śląskich pakowali walizki i przeprowadzali się do domków za miastem.

Statystyka nie kłamie - mówią niektórzy. Bo tak, jak zmienia się kierunek migracji, tak zmienia się polska wieś i polski rolnik.

Mateusz Muzyka ma 25 lat. Mieszka w Ozorzycach, małej wsi w gminie Siechnice pod Wrocławiem. Jego dziadek przyjechał na Dolny Śląsk ze wschodu. Tu zaczął uprawiać ziemię i wybudował dom. Pod koniec lat 80. gospodarkę przejął ojciec. - Jako mały chłopiec uciekałem z pola. W końcu łyknąłem bakcyla i tak już zostało. Dziś swoją przyszłość wiążę z rolnictwem i gospodarstwem - tłumaczy pan Mateusz. Ukończył technikum rolnicze. Mógł iść do liceum ogólnokształcącego, ale postawił na zdobycie zawodu, dyplomu technika. Maturę i tak zdał. - Później zacząłem studia rolnicze, które przerwałem, bo zdecydowałem się poświęcić czas na rozwijanie własnej działalności - mówi.

Z ojcem i bratem na polu uprawiają buraki cukrowe, cebulę i kukurydzę. I przyznają, że rolnik w gumofilcach, w berecie z antenką i zgięty wpół na polu to już stereotyp. Owszem, można go jeszcze spotkać, ale coraz rzadziej. - Rolnictwo jest zmechanizowane. Chodzi o to, żeby jak najmniej robić ręcznie, a jak najwięcej mechanicznie. Praca człowieka dużo kosztuje, a ręce i ciało, jak narzędzia, też się zużywają - stwierdza Mateusz Muzyka.

Podobnego zdania jest Mariusz Hantke ze wsi Przywsie w gminie Żmigród. - Dziś rolnik to przedsiębiorca. Jest wykształcony, chodzi z zeszytem i długopisem, musi znać się też na prawie, finansach. Gospodarstwo to mała firma - wyjaśnia. Ukończył technikum, a później studia rolnicze. Na temat pszenicy twardej napisał pracę magisterską. - Wychowałem się na wsi i od dzieciństwa wiedziałem, że chcę się tym zajmować w dorosłym życiu - mówi pan Mariusz. Ma 30 lat. Jest delegatem do powiatowej izby rolniczej i już drugą kadencję sołtysem.

Prof. Barbara Kutkowska z Instytutu Nauk Ekonomicznych i Społecznych na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu uważa, że rolnik musi być menedżerem, by odnieść sukces ekonomiczny. - Trzeba przecież dobrze napisać wniosek, potrafić sprzedać, negocjować, odnaleźć się na rynku, również międzynarodowym - mówi prof. Kutkowska.

Rolnik z "chłopa" staje się "panem". W 1999 roku zaledwie co trzeci Polak uważał, że rolnik cieszy się dużym poważaniem. W 2013 roku twierdziło tak już 7 na 10 rodaków. O ile jeszcze 50 lat temu przeprowadzka do miasta utożsamiana była z awansem społecznym, dziś to na wsi "mieszczuchy" szukają spokoju, komfortu, często nie rezygnując z bliskości miasta. To dom na wsi stał się marzeniem oraz symbolem statusu i posiadania.
Wieś zmienia się. W 2012 roku mniej niż co trzeci mieszkaniec wsi pracował w rolnictwie. Zmienia się też jej krajobraz. Zamiast konia pod domem - konie mechaniczne pod maską. Zamiast chaty krytej strzechą - willa. W podwrocławskich gminach znajdziemy już wsie, które formalnie nie są wsiami, a osiedlami. Na ich czele nie stoi sołtys, lecz przewodniczący. Ciekawym zjawiskiem jest tworzenie się tzw. wiejskiej klasy średniej. Trzykrotnie wzrósł odsetek mieszkańców wsi zatrudnionych na stanowiskach nierobotniczych.

Sami rolnicy przyznają, że dziś dzielą się na gospodarzy i pseudorolników. Pierwsi inwestują w park maszynowy, dochodowe uprawy. - Bez inwestycji nie ma plonów i zysków - mówi Mateusz Muzyka. Drudzy trzymają w rękach ziemię i tylko pobierają unijne dopłaty. Od 2004 roku na polską wieś trafiła co trzecia złotówka przekazywana z Brukseli do Warszawy. To prawie 30 mld euro.

Eksperci przypominają jednak, że polska wieś nie zmierza w jednym kierunku i nie każde gospodarstwo musi być efektywnym ekonomicznie przedsiębiorstwem. Ich zdaniem zdecydowanie możemy dziś mówić o dwóch rodzajach rolnictwa.

- Gospodarstwa większe obszarowo, otrzymujące wyższe kwoty dopłat, produkują, sprzedają i inwestują. Wciąż jednak dużo jest gospodarstw małych. One też się zmieniają, ich właściciele pracują poza rolnictwem, prowadzą agroturystykę. Trudno jednak stwierdzić, że wszyscy są przedsiębiorcami - tłumaczy prof. Barbara Kutkowska.

Dolny Śląsk charakteryzuje się dużą liczbą gospodarstw większych, powstałych w wyniku koncentracji gruntów. Na drugim biegunie można postawić Małopolskę. Małe gospodarstwa, małe areały to mała produkcja lub jej brak. - Przed takimi gospodarstwami stawiane są inne zadania, na przykład rolnictwo ekologiczne - dodaje prof. Kutkowska, która właścicieli małych gospodarstw nazywa "strażnikami wsi". Bo to dzięki nim przetrwa kultura wiejska i tradycyjne techniki uprawy.

- Jeśli rolnik ma 500 hektarów ziemi, do każdego otrzymuje dopłatę około tysiąca złotych, to dysponuje kwotą, którą może przeznaczać na rozwój swojego gospodarstwa, na mechanizację. Rolnik, który ma dwa hektary, dzięki dotacji opłaci rachunki. Ale strażnikowi też trzeba zapłacić, by pełnił straż - mówi prof. Kutkowska.

Mimo mechanizacji i nowych inwestycji, jedno się nie zmieniło i raczej długo nie zmieni na wsi. Rolnictwo cały czas zależne jest od natury. - Są takie rejony w Polsce, że gdy podtopi pole czy spadnie grad, to rolnik nie tylko nic nie zarobi, ale nawet wszystko straci - przyznaje Mateusz Muzyka.

A Mariusz Hantke podkreśla, że rolnik wciąż kładzie się spać zgodnie z porą roku. - Zimą wcześniej, a latem przy dobrej pogodzie, czasem dopiero o drugiej w nocy - mówi.

Rolnik to dobra partia - od tego zaczęliśmy opowieść o tym, jak zmienia się wieś w naszym kraju. Od kilku tygodni cała Polska śledzi z uwagą perypetie rolników szukających swoich żon w telewizyjnym programie. Rolnicy z prawdziwego życia przyznają, że dzisiaj zamieszkanie na wsi dla kobiety nie musi już wiązać się z ciężką, fizyczną pracą w polu i urabianiem po łokcie. Od tego mają przecież maszyny. Szukają więc dla siebie kobiet, z którymi założą rodzinę, a nie pracownic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska