Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Jak zostałem operatorem stacji roboczej

Wojciech Koerber
Nie wiem do końca, czego oczekują Czytelnicy papierowi, posiadłem natomiast wiedzę, że w internecie słowa klucze - te robiące czytelnictwo - to przede wszystkim Dutkiewicz, masa krytyczna, stadion lub geje.

Nie chcę dziś tykać żadnych zagadnień z wymienionych, choć to ostatnie słowo dało mi się ostatnio we znaki. Tzn. pewien wysoko postawiony działacz sportowy, płci męskiej, kompletnie nie mógł się powstrzymać, by dołączyć przy mojej pomocy do high clubu. Mniej zorientowanych informuję, że high club to grupa osób, która może się pochwalić uprawianiem seksu w przestworzach, na pokładzie samolotu.

Ufff, zejdźmy lepiej na ziemię. Otóż mam również garść dobrych informacji. Mianowicie przed kilkoma dniami dostałem w pracy laptopa, zatem teraz mam w redakcji dwa monitory, a obraz - jednym ruchem myszki - mogę przenosić na wybrany. To niesamowite. Podłączając jednak ten cud techniki, redakcyjni informatycy używali nazwy "stacja robocza". A więc nie pracuję już na stanowisku z komputerem, lecz zostałem operatorem stacji roboczej. Niby fajnie, lecz ta nazwa brzmi groźnie i - przyznaję - nieco mnie przeraża. Bo o ile miejsce pracy można niekiedy opuścić, o tyle stacji roboczej chyba już nie. Tu, jak mniemam, trzeba pociągać za sznurki 24 godziny na dobę. Czuwać. Być. Zbyt poważna sprawa.

Delektując się tym dowodzeniem z samego serca Wrocławia, zacząłem zaglądać na trzeci z monitorów zainstalowany w zasięgu wzroku. Na telewizor ze spotkaniem Podbeskidzie-Śląsk. I muszę Wam powiedzieć jedno - ten Ojrzyński, trener bielszczan, to świetny taktyk. Przy prowadzeniu wrocławian 2:1 wpuścił na boisko Chrapka oraz Śpiączkę. Efekt? Uśpili całą obronę Śląska z Mariuszem Pawełkiem na czele. 2:2 po golu Chrapka. Wiele lat temu w żużlowym GKM-ie Grudziądz ramię w ramię jeździli Grabarz z Kościechą. I też się ich śmiertelnie bali. No i grał swego czasu piłkarz o nazwisku Piecyk. Jedna z gazet napisała: "w 65 minucie na boisko wszedł Piecyk, ale się jeszcze nie rozgrzał".

Co jeszcze dojrzałem ze swojej stacji roboczej? Andrzeja Gołotę we Wrocławiu, który wyznaniem "jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze" - absolutnie mnie nie zszokował. Potwierdził tylko teorię, że ma poczucie humoru, i że każdy pięściarz, który po dłuższej przerwie wznawia karierę, jest przekonany o swojej szybkości oraz świeżości. A do nabrania tej pewności wystarcza walka z cieniem stoczona w łazience przed lustrem. Później, między linami, można zadać już sobie tylko pytanie: skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?! Panie Andrzeju, od zawsze byłem wielkim Pana fanem, zarywałem noce, apeluję więc i proszę o zejście ze sceny!

No i czytam sobie w centrum dowodzenia, że oto kolejne miasto, Oslo tym razem, rezygnuje z walki o zimowe igrzyska 2022 roku. Wcześniej spasowały m.in. Kraków, Lwów i Sztokholm. Ja się temu kompletnie nie dziwię, pomieszczone w ogromnej księdze oczekiwania decydentów MKOl.-u (alkohole, czerwone dywany, bachanalia etc.) to nie tylko zaprzeczenie ideałów barona de Coubertina, ale też zwykły cynizm i bezczelność. To choroba, na który cierpią również szefowie UEFA czy FIFA, znani królowie życia na koszt innych. W kościele z tym przepychem walczy ponoć papież Franciszek, zatem takich Franciszków potrzebuje też światowy sport.

Kolega, red. Guder, zerkając z niemałym zachwytem na moją stację roboczą: "No, to teraz niedzielną pracę będziemy kończyli nie o 23, a o 21". Moja odpowiedź: "Nie! To ja będę kończył o 21."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska