Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy kęs miedzi - KGHM kończy pół wieku

Agata Grzelińska
Jan Ulrich
Jan Ulrich Archiwum KGHM
Jan Ulrich wspomina, jak z ekipą pierwszych górników budowali szyb Bolesław i jak wydobyli z niego pierwszy kubeł miedzi, który przyjechała obejrzeć rządowa delegacja i naukowa śmietanka.

Był 12 marca 1963 roku, gdy grupa górników dokopała się do pierwszej miedzi. Oficjalnie Jan Ulrich, młody inżynier, wyjechał na powierzchnię z pierwszym kęsem miedzi kilka dni później, 20 marca. Nazywa tak ok. 4-5 ton rudy wydobytej w szybie L-3 na głębokości 606-608 metrów.

- To był kęs, bo wyciągnęliśmy wtedy w sumie 130o ton rudy - mówi Ulrich. - Wszystko trafiło do naukowców z różnych instytutów badawczych. Pierwszy urobek był przeznaczony do prób technologicznych.

Jan Ulrich, z okolic Częstochowy, w 1957 roku skończył Akademię Górniczo-Hutniczą. Po studiach trafił do starego zagłębia w Bolesławcu. Pierwsze górnicze doświadczenia zdobywał w Konradzie i Lubichowie. W 1959 roku został oddelegowany do Warszawy, do Zjednoczenia Budowy Kopalń Rud.

- Pracowałem w Przedsiębiorstwie Budowy Kopalń, które podlegało pod to Zjednoczenie - dodaje emerytowany inżynier. - W Lubinie były już wtedy prowadzone wiercenia. Już było wiadomo, że tu w przyszłości będzie nowe zagłębie.

W Warszawie powołana została komórka, której zadaniem było gromadzenie i przygotowywanie materiałów na temat robót wydobywczych w podobnych warunkach.

- Wiedzieliśmy, że szyby będą musiały być mrożone, że będą to roboty tubingowe i szukaliśmy wiedzy o tym na całym świecie - opowiada pan Ulrich. W tamtych czasach najciekawsze doświadczenia miała Południowa Afryka w kopalniach złota. W bardzo głębokich, bo zalegających ponad 3 tysiące metrów pod powierzchnią złożach złota wykorzystywano najnowocześniejszą technikę. Pojawił się pomysł, by tam pojechać.

- Wiadomo, jaki był wtedy szlaban na tamte kraje - przypomina Jan Ulrich. - Ale udało się w 1962 roku. Zobaczyliśmy tamte kopalnie.

Zanim jednak zjechał pod afrykańską ziemię, zdążył popracować w Lubinie. Po roku w Warszawie wrócił do Bolesławca, gdzie miał już wówczas żonę. Szef ze Zjednoczenia przekonywał go, by został kierownikiem w powstającym nowym zagłębiu. Gdy Ulrich się wahał, dyrektor namawiał.

- Mówił mi: Jesteś młody, a tam jest wielka przyszłość. To ogromna okazja, by tworzyć coś wielkiego. Będziesz kierował budową pierwszego szybu - wspomina pan Jan. - I jego przepowiednia się spełniła.

Już w roku 1960 wrócił do Bolesławca. Dojeżdżał do pracy w Lubinie. Zajmował się sprawami kadrowymi i inwestycyjnymi. Do niego należało przygotowanie, a potem prowadzenie prac przy budowie szybu L-3, potem nazwanego Bolesławem.
- Było z nami czterech doświadczonych górników przodowych: Roman Chudzik, Julian Adamkiewicz, Andrzej Breński i Bronisław Wąsik - wspomina Jan Ulrich. - To jednak byli ludzie wzięci z innych warunków. Razem jeździliśmy wszędzie, gdzie mrożono szyby, by zobaczyć, jak to się robi. Byliśmy w Złotym Stoku, w kopalni arsenu i złota, w Łęczycy, na Górnym Śląsku, a także w kopalniach soli w Inowrocławiu oraz na Białorusi, w Soligorsku.

Uczyli się mrożenia i zakładania tubingów, czyli potężnych stalowych pierścieni, tworzących koło szybu. Jeden pierścień ma ok. metra wysokości, składa się dziesięciu lub dwunastu elementów poskręcanych śrubami. Metr obudowy tubingowej waży ok. 14,5 tony. Pomiędzy poszczególnymi warstwami montuje się ołowiane uszczelki. Dopuszczalne odchylenie od pionu mogło wynieść od 2 do 5 mm.

- Gdy już wiedzieliśmy, jak się te tubingi skręca i montuje, trenowaliśmy te roboty na szybie wschodnim - opowiada Ulrich. - W końcu w 1960 roku była już maszyna wyciągowa, kołowroty i wieża. W grudniu rozpoczęliśmy pogłębianie.

Faktyczne głębienie szybu Bolesław zaczęło się 15 stycznia 1961 roku. Robiła to już przeszkolona załoga. To tam w 1963 roku dotarli do pierwszej miedzi. Ten szyb był oczkiem w głowie władz. Przyjeżdżali go oglądać przedstawiciele rządu, naukowcy, dziennikarze, ekipy filmowe. Każdy chciał zobaczyć, jak wygląda ruda miedzi i wziąć kawałek na pamiątkę.

- Był też moment grozy. Znajdowaliśmy się na głębokości 247 metrów. Montowaliśmy te pierścienie od dołu do góry - opowiada Jan Ulrich. - Mieliśmy do zrobienia odcinek 27 metrów, gdy pokazała się woda. Szyb zamrożony, minus 7 stopni i nagle nie wiadomo, skąd woda wybucha z górotworu. Baliśmy się o ciśnienie wody w górotworze było ogromne, 20 atmosfer. Z taką siłą woda mogła nie tylko zatopić szyb, ale pogiąć tubingi jak plastelinę. Ryzyko było wielkie.

Tym bardziej że oprócz zagrożenia ze strony natury było niebezpieczeństwo narażenia się władzy. Podejrzliwe oczy Urzędu Bezpieczeństwa pilnie śledziły, czy ktoś nie dopuszcza się sabotażu, czy nie ma złej woli.

- Zjechaliśmy do szybu z ówczesnym dyrektorem Bolesławem Sztukowskim. Wyglądało to przerażająco. Słychać było trzask, woda się wylewała i momentalnie szczelina zarastała lodem - opowiada Ulrich. - Zatykaliśmy te szczeliny. Nie wiadomo było, czy opuszczać szyb, zasypać, czy ratować. Szkoda było zasypać. Bo co dalej?
Usiłowali dociec, co jest przyczyną wycieków i mimo zagrożenia drążyli dalej. Chcieli zamknąć jak najwięcej tubingów. Górnicy, widząc dyrektora i kierownika w szybie, nie do końca zdawali sobie sprawę z zagrożenia. - Ja też nie byłem w pełni świadom, jakie mogły być konsekwencje, ale po zachowaniu dyrektora widziałem, że chyba jest niebezpiecznie - wspomina pionier Polskiej Miedzi. - Drażał ze strachu, ale zwołaliśmy więcej ludzi, przyspieszyliśmy. Co zamykamy jeden pierścień, to woda idzie wyżej. Dopiero przy czwartym pierścieniu udało się zamknąć wyciek.

Jan Ulrich podarował Muzeum Ziemi Lubińskiej kawałek z pierwszej tony rudy miedzi. Leży obok wagonika z miliardową toną.

- 12 marca 1963 roku dokopaliśmy się do pierwszej miedzi. Wyciągnęliśmy wtedy 130 ton rudy- mów Jan Ulrich (na zdjęciach współcześnie i w latach 60.)

Z kalendarium Polskiej Miedzi

- 1 stycznia 1950 - decyzją ministra przemysłu ciężkiego z grudnia 1949 r. powstały Zakłady Górnicze Konrad i Lena w Budowie, dwie pierwsze kopalnie starego zagłębia miedziowego, odbudowane ze zniszczeń po II wojnie światowej.
- 1 stycznia 1952 - powstały Zakłady Górnicze Nowy Kościół w Budowie.
- 1 stycznia 1956 - powołano do życia Zakłady Górnicze Lubichów w Budowie.
- 1 stycznia 1960 - zarządzeniem ministra Przemysłu Ciężkiego utworzono przedsiębiorstwo państwowe Zakłady Górnicze Lubin w Budowie, pierwszą kopalnię nowego zagłębia. 1 stycznia 1962 - na placu budowy szybu L-3 kopalni Lubin powstał pierwszy Punkt Ratownictwa Górniczego.
- 11 stycznia 1962 - uch-wała nr 9/62 Rady Ministrów "W sprawie zagospodarowania Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego (LGOM) i realizacji inwestycji w tym okręgu w latach 1961-1965". Zawierała ona program budowy trzech zakładów górniczych, rozbudowy huty miedzi w Legnicy, Zakładów Mechanicznych Legmet oraz zakładów doświadczalnych przeróbki rud i hutnictwa.
12 stycznia 1961, "Gazeta Robotnicza" - "Odkrycie złóż miedzi w rejonie Głogowa (...) umożliwiło nam podjęcie zobowiązania o spłacie w latach 1969-79 zaciągniętego w ostatnich dniach w CSRS kredytu dostawami miedzi elektrolitycznej i wyrobami z tego metalu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska