Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We wrocławskim Teatrze Polskim przydałaby się rewolucja zrobiona z rozmachem Magdy Gessler

Robert Migdał
Od dłuższego czasu obserwuję, z wielkim niesmakiem, serial pod tytułem "Dyrektor Mieszkowski, Teatr Polski i jego długi". Normalnie jakbym widział operę mydlaną "Moda na sukces", odcinek 2345. lub jakiś odleglejszy.

Na początku była groza (energetyka pod adresem Teatru słała pisma: "prąd wam odetniemy za niepłacone rachunki"), wartka akcja ("eksmitujemy was za długi ze sceny z Dworca Świebodzkiego" - grzmiało PKP) i ostre dialogi autorstwa pani reżyser Moniki Strzępki ("ty piz... niemyto, wypier..."). No i przez ostatnie tygodnie przez serial przewijało się mnóstwo aktorów (i innych artystów - przyjaciół, kolegów), z pierwszej ligi, którzy słali na lewo i prawo, w dół i do góry, listy poparcia dla dyrektora Teatru Polskiego - Krzysztofa Mieszkowskiego (ich zdaniem jasna strona mocy) i rzucali gromy we władze województwa - głównie w marszałka odpowiedzialnego za kulturę, Radosława Mołonia (ciemna strona mocy), który chciał z dyrektorem zrobić porządek...

Już liczyłem, że serial dobiega końca. Zawarte zostało bowiem porozumienie. Dyrektor M. zobowiązał się, że poda się do dymisji, zostanie jednak w teatrze jako dyrektor artystyczny, a stanowisko dyrektora głównego (który będzie m.in. pilnował, żeby pieniądze nie były wydawane na lewo i prawo i żeby rachunki były płacone na czas) obejmie ktoś inny. Otrąbiono sukces.

Dla mnie to jednak od początku była porażka. Bo z jakiej racji trzymać parasol ochronny nad kimś, kto nie panuje nad wydatkami i wydaje więcej niż ma pieniędzy nas wszystkich, czyli podatników, i wpędza teatr w długi? Dlaczego z dyrektorem M. władze województwa obchodzą się jak z jajkiem? Może powinni obejrzeć serial "Lekarze" na TVN i zrobić ostre, chirurgiczne cięcie lub - co polecam bardziej - "Kuchenne rewolucje" Magdy Gessler i za jej przykładem zrobić "Teatralne rewolucje".

Pani Magda wiedziałaby co uczynić z delikatnym jajkiem, które nieświeżo pachnie. Wie, że mogłoby zepsuć całą potrawę i że sieje, delikatnie mówiąc, niemiłą atmosferę (zapach) w całej kuchni. Jej recepta pewnie byłaby prosta: wywalić do kosza.

Jednak władze województwa (instytucja, która daje teatrowi jeść, czyli pieniądze nasze, podatników, na działalność artystyczno-wystawienniczą) są bardzo zachowawcze. Ba, wręcz bojaźliwe, ostrożne zanadto. Czyżby to dlatego, że to rok wyborów samorządowych i może lepiej się nie wychylać? Ciekawe, jak długo pozwolą się wodzić za nos?

Bo porozumienie, które miało skończyć raz na zawsze zamieszanie wokół stanowiska dyrektora Teatru Polskiego, istnieje tylko na papierku. Dyrektor M. do dymisji się cały czas nie podał i nie wiadomo, kiedy to zrobi (może za tydzień, może za miesiąc, a może za rok - to wie tylko on sam). Radosław Mołoń nie ma nadal kandydata na następcę M., a wszczęta kilka tygodni temu procedura odwołania pana Krzysztofa ze stanowiska jest zawieszona. To już nawet nie jest opera mydlana, to jakiś cyrk.

Tymczasem pan dyrektor Mieszkowski szykuje kolejne premiery, snuje plany artystyczne i niczym się nie przejmuje. Ciekawi mnie tylko, czy planując swój własny, prywatny domowy budżet, wydatki na jedzenie, prąd, gaz, wodę, ubrania i lekarstwa, jest tak samo beztroski i lekką ręką szasta pieniędzmi, wpędzając się w długi... A może wręcz przeciwnie? Może we własnych czterech ścianach jest idealną, skrupulatną i pedantyczną "Perfekcyjną Panią Domu"?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: We wrocławskim Teatrze Polskim przydałaby się rewolucja zrobiona z rozmachem Magdy Gessler - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska