Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z polskiego na nasze: M jak miłość w czasach konfliktu

Andrzej Górny
Polskapresse
Nie od dziś, a nawet na długo przed katastrofą smoleńską media brały pod lupę polskie wojsko, ze szczególnym uwzględnieniem lotnictwa. Z tego, co słyszę i czytam, wnioskuję, że bałagan, marnotrawstwo, chore stosunki międzyludzkie i stan zaopatrzenia w sprzęt, od butów poczynając, a na wozach pancernych i samolotach kończąc, niewiele się różnią od tego, co sam mogłem zaobserwować czterdzieści kilka lat temu podczas służby w wojsku o przydomku "ludowe".

Jeśli obecnie szkolenia lotników odbywają się tylko na papierze, bo brak symulatorów, a elitarni piloci fałszują rachunki za taksówki i noclegi, czego to dowodzi, jeśli nie nędznej kondycji armii?
Właśnie wysłuchałem urywków przemówienia prezydenta Komorowskiego wizytującego jakąś jednostkę, chyba akurat lotniczą. Głowa państwa szpachluje aż miło. Zatyka i wygładza szczeliny, dziury i pęknięcia, a niektórych w ogóle nie zauważa. Z ubolewaniem wspomina niedostatki wojska przedwojennego, aby mu zaraz przeciwstawić silne, zwarte i gotowe siły współczesne. Katastrofy oczywiście były i trzeba z nich wyciągnąć wnioski! - przestrzega prezydent w swoim bezbarwnym i monotonnym stylu. Na litość boską, kiedy wreszcie ktoś te wnioski zacznie wyciągać?

Jakiś czas temu obejrzałem pierwszą rosyjską komedię, która mnie naprawdę rozśmieszyła. Za komuny nie wypadało się dobrze bawić na radzieckich "okupacyjnych" filmach, może z wyjątkiem kreskówek. Obraz "Pożytki z narodowego wędkarstwa" (czy jakoś podobnie) przekonał mnie, że i Rosjanie potrafią się śmiać sami z siebie i swej, nietykalnej wcześniej, armii. Kilku wędkarzy, w tym generał pływający w jeziorze z cygarem w zębach i wygłaszający filozoficzne uwagi, wybiera się na łowy. Koleś, któremu zlecono zaopatrzenie, zamiast 20 butelek wódki, kupuje 20 skrzynek. Ekipa przez pomyłkę trafia do Finlandii i odkrywszy błąd, pospiesznie się ewakuuje. Reszta filmu to próby odzyskania pozostawionego za granicą alkoholu. Próbują wciągnąć do współpracy kanonierkę, ale kapitan się nie zgadza.

- To może uda się załatwić tę waszą łódź podwodną - kombinuje leśniczy. - Skąd o niej wiesz, to przecież tajemnica państwowa! - pieni się kapitan. - A tam tajemnica... W zeszłym roku chłopaki zabrały mnie nią na grzyby!

Może kiedyś, po latach, gdy minie trauma, ktoś nakręci komedię pomyłek i o dramacie smoleńskim, w stylu "Czy leci z nami pilot"? Z polskimi biurokratami cywilnymi i wojskowymi oraz rosyjskimi kontrolerami z lotniska w rolach głównych? Przecież po hekatombie II wojny światowej, też wydawało się, że wypada ją przedstawiać wyłącznie poważnie. Przyszedł jednak czas na Franka Dolasa, Giuseppego w Warszawie i innych.

Na razie gryziemy się z Rosjanami o raport MAK (choć trudno wygrać na zęby z niedźwiedziem). Co gorsza, jak rzekł jeden z komentatorów - zanim się cokolwiek wyjaśni, usiłujemy się tu, w kraju, pozagryzać nawzajem.

Znajomy znawca seriali, podczas dyskusji o polskich konfliktach, powiedział, że czuje się jak w "M jak miłość". Dlaczego? Bo mu Mroczki latają przed oczami. Nie jemu jednemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska