Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkówka. Antiga - człowiek siatkarskiej zgody

Paweł Hochstim
Antiga sprawia wrażenie człowieka niezwykle spokojnego i ułożonego. To zasługa jego hobby, którym jest nurkowanie
Antiga sprawia wrażenie człowieka niezwykle spokojnego i ułożonego. To zasługa jego hobby, którym jest nurkowanie Sylwia Dąbrowa
Jego nominacja na trenera reprezentacji Polski siatkarzy była szokiem. Stéphane Antiga był świetnym graczem, w roli szkoleniowca jest debiutantem. Pomaga mu jednak doświadczony Philippe Blain.

Jego zatrudnienie było policzkiem dla polskich trenerów, więc wielu z nich - oczywiście się do tego nie przyznając - czeka na jego potknięcie. Gdy był siatkarzem, w środowisku cieszył się wielkim szacunkiem i estymą, ale zabrał rodzimym trenerom siatkówki najlepszą posadę w kraju.

Stéphane Antiga pojawił się w Polsce w 2007 r. Nikt nie miał wątpliwości, że oprócz grającego wcześniej w polskiej lidze Plamena Konstantinowa trafił do naszej ligi gracz niezwykłej klasy. Choć rok wcześniej biało-czerwoni zadziwili świat, zdobywając wicemistrzostwo świata, to polska liga nie była jeszcze tak atrakcyjnym miejscem pracy jak dzisiaj. Zespoły grały w starych i ciasnych halach. Mimo tego Antiga, wtedy jeszcze zaledwie 31-letni siatkarz, podpisał kontrakt w Bełchatowie, choć rosyjski Ural Ufa oferował mu dużo więcej pieniędzy. Antiga logicznie nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego wybrał Skrę, a nie Ural. Siedem lat później w tym klubie karierę zakończył jego przyjaciel Miguel Falasca, który rok temu został jego trenerem. Wbrew pozorom, miało to duży wpływ na jego życie. Przyglądając się przez kilka miesięcy swojemu przyjacielowi, zobaczył, że zamiana boiska na trenerską ławkę nie jest wcale taka trudna.

Gdy Antiga pojawił się w Bełchatowie, wzbudzał bardziej ciekawość i szacunek niż sympatię. Umiejętnościami na treningach czarował, nawet młody i krnąbrny wtedy Bartosz Kurek nie ukrywał swojego podziwu. Ba, Kurek w Skrze ćwiczył z Antigą w parze, ale siedem lat później obaj nie byli w stanie się porozumieć. Nie czas wracać do decyzji w sprawie Kurka, ale zestawienie jej z podziwem młodego siatkarza do gwiazdy brzmi jak kiepski żart.

Antiga w Skrze nigdy nie był duszą towarzystwa. Dużo czytał, godzinami wpatrywał się w ekran laptopa. Gdy koledzy grali w karty, on zawsze był gdzieś z boku. Tym bardziej, że rok po podpisaniu kontraktu ze Skrą do Bełchatowa przyjechał też Falasca, wtedy jeszcze rozgrywający. Razem spędzali mnóstwo czasu. Gdy w 2009 r. drużyna pojechała na trwający kilkanaście dni turniej o klubowe MŚ do Kataru, Antigę najłatwiej było spotkać w kawiarni w centrum handlowym, gdzie był bezpłatny dostęp do internetu. Godziny spędzał na rozmowach przez Skype'a ze swoją rodziną.

Właśnie, rodzina. To słowo klucz dla Antigi, podkreśla jej rolę na każdym kroku. To, że dziś jest związany z Polską bardziej niż zwykły człowiek pracujący w obcym kraju, w dużej mierze jest zasługą jego dzieci, które mają problem, by odpowiedzieć, jakiej są narodowości. Niby - choćby w paszporcie - Francuzi, ale tam spędzają w sumie może miesiąc rocznie, bo ich ojciec pracuje w Polsce, a na wakacje cała rodzina jeździ na Majorkę, gdzie przez kilka lat Stéphane był gwiazdą miejscowego klubu. Właśnie tam zamierza kiedyś osiąść na stałe Antiga. Nic więc dziwnego, że w trakcie piłkarskiego mundialu jego syn kibicował Polsce i Hiszpanii, a nie Francji.

Podczas mundialu rodzina Antigi przyjeżdża na każdy mecz. Łatwo ich zauważyć, bo mają na sobie biało-czerwone koszulki z napisem Antiga na plecach i można śmiało założyć, że żaden z kibiców takiej koszulki nie ma. O ile żona Antigi - Stephanie - po polsku nie mówi, o tyle Timote, ściskając szalik reprezentacji Polski, na cały głos śpiewa "Polska, biało-czerwoni"! Może kiedyś zagra w polskiej reprezentacji, bo już nieźle odbija piłkę.

Stéphane Antiga jako siatkarz imponował wręcz szaleńczymi atakami. Podobnym "szaleństwem" było zatrudnienie go w roli selekcjonera reprezentacji. Bo niby dlaczego kilka miesięcy przed pewnie najważniejszą imprezą w historii polskiej siatkówki na stanowisku selekcjonera zatrudnić człowieka, który nigdy trenerem nie był? Dlaczego proszono go, by zakończył przed czasem sportową karierę, choć przez rok miał jeszcze kontrakt ze Skrą Bełchatów? Czy naprawdę był postacią niezbędną kadrze?

Wiele osób ze środowiska odpowiedź wskazuje prostą: Mariusz Wlazły. Atakujący Skry, jeden z najlepszych graczy na tej pozycji w świecie, przez ostatnie lata odmawiający przyjęcia powołania. Antiga, jego kolega klubowy, a przede wszystkim człowiek, który - jak się wtedy wydawało - dogada się z każdym, wydawał się jedynym człowiekiem, który może zgromadzić w jednym miejscu wszystkich najlepszych siatkarzy, także Wlazłego, który z jego poprzednikiem Andreą Anastasim, z obopólnej winy, wspólnego języka by nie znalazł. Antiga przez szefów PZPS został wybrany nie tyle trenerem reprezentacji, a "człowiekiem siatkarskiej zgody". Oj, pomylili się…

Pierwszy dowód - Zbigniew Bartman. Drugi, bardziej jaskrawy - Bartosz Kurek. O ile rezygnację z Bartmana można jeszcze zrozumieć - na pozycji atakującego Antiga ma przecież Wlazłego i Dawida Konarskiego, więcej niż bardzo wartościowego zmiennika, o tyle wyrzucenie Kurka musiało mieć drugie dno. I wiadomo, że miało - Antiga od początku pracy nie umiał dogadać się z Kurkiem. Najlepszy polski siatkarz ostatnich lat to człowiek specyficzny - czasem powie kilka słów za dużo i można za nim nie przepadać, ale powiedzieć, że sportowo nie nadawał się do reprezentacji, nie można. Zamiast przyznać, że po prostu się nie lubili, że Kurek nie akceptował jego metod, Francuz wolał powiedzieć: Kurek był za słaby. To poważny błąd, który w razie wpadek zostanie wy-tknięty.

Sytuacja z Kurkiem była różnie komentowana - jedni mówili, że Antiga pokazał charakter i wytłumaczył tym swoim graczom, że nawet największa gwiazda, jeśli nie akceptuje planu, nie ma szans na bycie w kadrze, ale byli też tacy, którzy twierdzili, że trener reprezentacji jest od tego, by dogadać się z każdym, kto sportowo jest wartościowy. Rezygnacji z Kurka dziwiło się wielu trenerów innych reprezentacji. Antiga jednak się na nią odważył.

Antiga sprawia wrażenie człowieka spokojnego i ułożonego. To m.in. zasługa jego hobby, jakim jest nurkowanie. Mówi, że nic nie relaksuje i nie wycisza go tak, jak schodzenie głęboko pod wodę. Wszystko zaczęło się od "Wielkiego Błękitu" Luca Bessona. Antiga obejrzał ten film i znalazł pasję. Pewnie większą od siatkówki, która dla ludzi uprawiających ten sport rzadko jest pasją. Raczej pracą.

Decydując się na pracę z kadrą, Antiga pokazał też, że jest twardy w negocjacjach, choć kiedyś taki nie był. Gdy w 2011 r. rezygnowała z niego Skra, byłby skłonny przyjąć dużo niższy kontrakt niż poprzedni. Ale bełchatowianie mieli wtedy inną koncepcję budowania drużyny i ze Stéphane'a zrezygnowali. Został w Polsce, przeniósł się do Delekty Bydgoszcz, ale uraz długo chował w sercu. Gdy jednak dwa lata później znów dostał propozycję gry w Skrze, wrócił natychmiast. - Bełchatów traktuję jak dom - mówił tuż po podpisaniu umowy. Dziś jednak mieszka już w Warszawie.

Z Polską związał się na lata, trenerem reprezentacji będzie przynajmniej do igrzysk w Rio de Janeiro. "Człowiek siatkarskiej zgody" ma się przeobrazić w wielkiego trenera, który zapewni polskiej siatkówce największe sukcesy. Może to zrobić, bo jest inteligentny i sprytny. Choć urodził się we Francji, znakomicie porusza się w polskim środowisku siatkarskim. A to raczej "piekiełko", w którym niejeden już się sparzył. Choćby poprzednicy Francuza - Castellani czy Anastasi…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska