Skandal nie ma związku ani z Fundacją, ani z jej staraniami o dofinansowanie z urzędu marszałkowskiego. Jednak urząd wstrzymał prace nad wnioskiem Fundacji.
Urząd ma pieniądze m.in. na tworzenie zakładów aktywizacji zawodowej niepełnosprawnych. Fundacja chce uruchomić taki zakład w Wałbrzychu, w dawnym domu handlowym przy ul. Słowackiego. Miał zatrudniać 65 osób w tzw. "call center". Zgodnie z prawem, na zakład można dostać dotację, ale Fundacja musi udowodnić, że sama wyłoży 35 procent wartości przedsięwzięcia.
Od ubiegłego roku trwa spór o te 35 procent. Fundacja przekonuje, że wkład własny zebrała, a urzędnicy mają wątpliwości. Fundacja w ubiegłym tygodniu przywiozła do Wrocławia niepełnosprawnych, którzy pikietowali urząd. Tymczasem urzędnicy przekonują, że wniosek jest niewiarygodny. - Nasze wątpliwości budził sposób wykazania wkładu własnego, jak i brak odpowiednich zabezpieczeń - mówi rzecznik urzędu Jarosław Perduta. Prezes Fundacji Jarosław K. przekonuje, że wszystko jest zgodne z prawem, a urzędnicy czepiają się i rzucają kłody pod nogi.
Problem w tym, że ów wkład własny to nie gotówka, lecz powierzchnia biurowa, w której ma być urządzone "call center". Właściciel budynku część tej powierzchni bezpłatnie użyczył Fundacji, a część wynajął na komercyjnych zasadach. Ta "użyczona" część to właśnie "wkład". Urząd uważa, że cena wynajmu części powierzchni jest mocno zawyżona. Fundacja miałaby płacić za część jak za całość - gdyby wynajęła ją po rynkowych cenach.
Prezes Jarosław K. przekonuje, że to bzdury, a cena najmu nie jest zawyżona, co potwierdzili trzej niezależni eksperci. Ale ekspert urzędu ma inne wyceny, zaś urzędnicy - dowody na to, że powierzchnię oferowaną Fundacji po 53 zł za metr kwadratowy można wynająć za 10-15 zł.
Teraz to nieważne, bo procedura w tej sprawie została wstrzymana do czasu zakończenia sprawy karnej prezesa Jarosława K. W lipcu usłyszał korupcyjne zarzuty. Dotyczą modernizacji Filharmonii Wałbrzyskiej. Firma, z którą związany był pan K., pełniła rolę inżyniera kontraktu. Zdaniem prokuratury i CBA, Jarosław K. miał księgowej Filharmonii zaoferować pracę w zamian za decyzję o odbiorze robót. Jarosław K. mówi, że księgowa sama pytała go o pracę. Jest pewien, że sprawa skończy się pozytywnie. Jego zdaniem, nie powinno się tej historii mieszać ze sprawą Fundacji.
Rzecznik urzędu marszałkowskiego ma inne zdanie. W obliczu śledztwa nie wyobraża sobie rozmów z Fundacją im. de Gaulle'a. A dla niepełnosprawnych, którzy mieli pracować przy Słowackiego, urząd szykuje ofertę zatrudnienia i rehabilitacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?