Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka poprosiła o pomoc policję. Ta zaczęła strzelać do jej syna

Ewa Chojna
fot. Ewa Chojna
Matka chorego na schizofrenię Daniela walczy o sprawiedliwość. Czuje się skrzywdzona przez mundurowych. Policja miała jej pomóc, a nie strzelać do chorego dziecka. W połowie marca w Jurczu na Dolnym Śląsku poprosiła policjantów o pomoc w doprowadzeniu jej chorego na schizofrenię syna na wizytę do lekarza. 28-latek był agresywny. Policja zaczęła więc do niego strzelać...

- Już nigdy nie zadzwonię na policję - zarzeka się Krystyna Kietla, matka chorego na schizofrenię paranoidalną Daniela, który w marcu został cztery razy postrzelony w nogę przez policjanta. W ubiegłym tygodniu sąd miał rozpatrzyć zażalenie kobiety na decyzję prokuratury. Ta uznała, że policjanci mieli prawo użyć broni palnej, a strzelając do 28-latka nie przekroczyli swoich uprawnień. Posiedzenie po raz kolejny odroczono.

To kobieta wezwała w marcu policję, by pomogła jej doprowadzić chorego syna do lekarza. Ale policjanci, którzy pojechali na interwencje do Jurcza, nie mogli sobie dać rady z obezwładnieniem agresywnego 28-latka.
Najpierw zastosowali chwyty obezwładniające, potem użyli gazu i pałek. Na koniec wystrzelili w jego kierunku siatkę, ale 28-latek wyplątał się z niej.

- Czterech policjantów biło syna pałkami po głowie, uderzali go i uciekali, a wtedy przecież mogli go zakuć w kajdanki - opisywała zdarzenia matka chłopaka. - Przecież on leżał na ziemi, wystarczyło go tylko przydusić. A oni najpierw połamali na nim pałki, a potem do niego zaczęli strzelać.
28-latek z Jurcza został cztery razy postrzelony w nogę. Czwarty strzał roztrzaskał mu kość. Na szczęście 28-latek przeszedł już operację. Lekko utyka, ale może chodzić. Czy można było to zrobić inaczej?

Matka chorego Daniela jest przekonana, że tak. W ostatnich dniach Daniel po raz kolejny trafił do szpitala. Tym razem nie trzeba było do niego strzelać. - Syn miał zmiany nastroju, raz się śmiał w głos, raz płakał. Widziałam, że coś się dzieje - opowiada Krystyna Kietla. - Wezwałam pogotowie. Przyjechali. Byli też policjanci, po cywilnemu, przyjechali cywilnym samochodem. Starszy syn poszedł po Daniela, a ten wstał i bez problemu trafił do szpitala.

- Mam żal do policji, że się źle zachowała. Syn narobił bardzo dużo szkód i policji, i rodzinie i przede wszystkim ludziom we wsi - mówi Krystyna Kietla. - Przecież my tam mieszkamy cały czas.

W napadzie szału 28-latek zranił dziewięć osób, w tym pięciu policjantów, uszkodził dziewięć aut, w tym policyjne radiowozy oraz elewacje kilku budynków.
- Żadna osoba we wsi nie podała syna do sądu o odszkodowanie - mówi z ulgą Krystyna Kietla. - Ludzie są na tyle wyrozumiali, że zrozumieli co to za straszna choroba.
Jednak policja nie jest tak wyrozumiała, tym bardziej, że mimo upływu prawie sześciu miesięcy żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły.

- Dostałam już dwa wezwania do zapłaty za dwa zniszczone radiowozy policyjne oraz z ubezpieczenia za zniszczony samochód - wylicza pani Kietla. - Co mogę zrobić w takiej sytuacji? Tylko wysyłam wypisy ze szpitala. Syn jest chory, był niepoczytalny, a jeszcze nie dotarły do nas żadne dokumenty z prokuratury. Nie wiem czy syn zostanie uniewinniony, czy inne kroki zostaną podjęte. Ja nie mam się na co powołać jeśli chodzi o ubezpieczenia zniszczonych samochodów.

Krystyna Kietla przekonuje, że syn nie powinien ponieść konsekwencji swoich czynów. - On był niepoczytalny, to było przecież widać - mówi matka 28-latka. - Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. On ze strachu zbierał te kamienie i rzucał w samochody. On po prostu się bał i stało się, jak się stało.

WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Postępowanie w prokuraturze trwa nadal. - Mężczyzna został już przesłuchany w charakterze podejrzanego - powiedziała nam Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. - Teraz prokuratura czeka na opinię biegłych psychiatrów.

Ta prawdopodobnie będzie gotowa w połowie września. Wtedy mogą zapaść pierwsze wiążące decyzje w tej sprawie.
Nie zmienia to jednak faktu, że matka Daniela po raz kolejny stawiła się w sądzie, a jej zażalenie na decyzję prokuratury nie zostało rozpatrzone.
- Mecenas powiedział mi tylko, że nie dotarły do sądu wszystkie dokumenty - powiedziała nam Krystyna Kietla. - Komuś zależy na tym, żeby to przeciągać. Przecież ja nie walczę z jednym policjantem, ale za całą lubińską komendą.
Policja nie chce komentować sprawy do czasu zakończenia postępowania przez prokuraturę.

- Ja już nigdy nie wezwę policji do syna - dodaje rozżalona matka Daniela. - Chciałam żeby mi pomogli, a nie żeby strzelali do dziecka.

Od decyzji biegłych psychiatrów zależeć będzie czy Daniel trafi do szpitala psychiatrycznego na przymusowe leczenie czy stanie przed sądem i będzie odpowiadał za swoje czyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska