Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Czy znowu w życiu nam nie wyszło?

Wojciech Koerber
Obserwując pracę mediów, jak i zachowania ludzi przy okazji siatkarskich MŚ w Polsce, dochodzę do jednego wniosku: nie potrafimy się cieszyć pięknymi imprezami. Wolimy szukać dziur w całym, choć - jak dotychczas - są one tylko w siatce i w bloku naszych rywali.

Absolutnie drobne niedociągnięcia próbujemy rozdmuchiwać do gigantycznych rozmiarów, by ktoś nie poczuł się za dobrze. A przecież, uwierzcie, jesteśmy - my, Polacy - świetnymi organizatorami i nie mam tu na myśli wyłącznie siatkówki. W takiej Japonii, będącej ikoną solidności, technicznego zaawansowania oraz precyzji, mecze siatkarskich MŚ potrafiła oglądać garstka widzów. A to, że gdzieś tam zgaśnie u nas na chwilę światło? Co w tym złego? Tylko doda to imprezie uroku, zostanie lepiej zapamiętane. Jak wrocławski finał drużynowych MŚ na żużlu w 1960 roku, kiedy to zapadły ciemności, a imprezę dokończono dzięki kibicom. Podjechali oni pod tor własnymi autami, oświetlając arenę walki. I dziś możemy to wspominać, przekazywać z pokolenia na pokolenie, jak historię o plemieniu Ślężan.

Brakuje dziś dziennikarstwa pozytywnego. Skończyło się wraz z powstaniem nowych mediów, walczących o widza na wszelkie możliwe sposoby. Ogłupiają jak Czerwony Dywan w "Pytaniu na śniadanie". Pokazują stołeczne gwiazdki, co to wydadzą na świat jedno dziecko i z miejsca wydają książkę "Jak wychować nasze milusińskie". Biznes.

Wracam pod siatkę, bo słyszę, że Wrocław jest do imprezy nieprzygotowany. Brakuje niektórym plakatów i strzałeczek. Czy do każdego bloku w mieście należy doczepić afisz reklamujący imprezę? Czy nie trąbi się o niej od lat? Czy bilety nie zeszły na pniu? Czy trzeba zapukać do każdego mieszkania i poinformować? Jak ktoś chętny, wszystkiego się dowie. A jak nie, to dajmy mu spokój, niech pożyje tym, czym chce.

Aha, kilka dni temu w Hali Ludowej, przy ulewie, dach w kuluarach zaczął przeciekać. I co z tego? To powód do wstydu? Raczej powód do dumy mamy, obserwując radosne i pełne trybuny. Albo że w Hali Ludowej za gorąco? Ja lubię ciepło, zwłaszcza jesienią. Wymieniłem te uwagi z Tomkiem Skrzypkiem, trenerem kick-bokserów, z którymi świat cały zjechał. I zaczął sypać przykładami z rękawicy. "Gdy byliśmy w Villach, z hukiem zapadł się ring" - mówi. Nikt o tym nawet nie wspomniał. A to przecież Austria, powinno być perfekt. Tymczasem organizacja jak w Stali Mielec.

Jak jest u nas? Ludzie, którym nie wyszło, nie potrafią pogodzić się z faktem, że wyszło komuś innemu. Wszelako siedząc przed kompem i wciskając na klawiaturze wyzwiska wymierzone w innych, swej sytuacji nie poprawią. To ślepy zaułek. Ja tam potrafię zauważać w mieście małe pozytywy. Takie np., że na kąpielisku Glinianki toaletę można odwiedzać bez żadnych opłat. I można sikać do woli. Co by było, gdyby ta toaleta była płatna?

Płatny Polsat? Pewnie, że stało się źle. To jednak prywatna firma z własną strategią, jak sklep z odzieżą czy "Gazeta Wrocławska", która może pisać, o czym chce. Chodzi o to, by się sprzedać. Zatem pretensje trzeba mieć jak najbardziej. Ale nie do Polsatu, lecz do... systemu, że siatkarska kadra nie jest konstytucyjnym dobrem narodowym przypisanym do publicznej telewizji.

Nie potrafimy się cieszyć, skupiamy na negatywach. Nie wykluczam zatem, że za tydzień z przyjemnością się po kimś przejadę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska