Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O sztuce mięsa, czyli jedynej sztuce, którą potrafią przyrządzić histerycy. I o porażkach polityków

Arkadiusz Franas
Na szczęście chyba Państwo tego nie zauważyli, ale we Wrocławiu wybuchła wojna. Domowa. A dokładniej teatralna, mająca wybronić dyrektora Teatru Polskiego Krzysztofa Mieszkowskiego, co to dawał zarobić różnej maści artystom, którzy niekoniecznie musieli za to coś robić.

Chyba że poważnie się zastanowić, co chcą robić. Jak doszli do wniosku, że nic, to też mieli płacone. Po wielu miesiącach płacący te rachunki zarząd województwa doszedł do wniosku, że czas najwyższy rozstać się z dyrektorem, który narobił długów. Moim zdaniem co najmniej ze dwa lata za późno. A może i osiem. Bo czy nie było błędem mianowanie Mieszkowskiego szefem tej sceny w 2006 roku? Bo dyrektorem został krytyk teatralny, który przez dłuższy czas uprawiał oba te zawody. Istne perpetuum mobile. Co wystawił, to sam pochwalił. Albo i koledzy krytycy pomogli. Potem zawsze mógł pokazać przeciwnikom: a ja mam tyle pozytywnych recenzji...

I nikomu to nie przeszkadzało, bo powstał uroczy układ. Prawie radziecki kołchoz. Nie dziwne, że teraz sami zainteresowani podnieśli histeryczny alarm. Jak można zwalniać tak dobrego dyrektora? Czytaj: dobrego dla nich. Przecież zarobki stracą sami albo ich mężowie czy kochanki. Jest czego bronić.

Argumenty? Na przykład jedna pani reżyserka, nie mylić z reżyserem, bo ona sama chyba nie chce, by mylić, której nazwisko Państwu kompletnie nic nie powie, więc przemilczę, zaatakowała Barbarę Zdrojewską. Przewodniczącą naszego sejmiku i żonę byłego ministra kultury. Ministra, który, jak pamiętam, kiedyś bronił Mieszkowskiego. A zaatakowała w taki sposób, że normalnie powinienem to wykropkować, ale proszę mi wybaczyć, to musi pójść w całości i w oryginale: BARBARO.ZET!!! TY PIZDO NIEMYTO!!!! WYPIERDALAJ!!!! ZE SWOIM MĘŻEM, KTÓREGO NAZWISKA JUZ NIE PAMIĘTAM - DO BRUKSELI!!!!!". Koniec cytatu.

Obrońcy kołchozu twierdzą, że przedstawicielowi sztuki tak wypada... Ja nie wiem, czy ta pani potrafi chociaż przyrządzić sztukę mięsa, bo o innej to nie ma mowy. A i do mięsa potrzeba więcej wyczucia. Rozumiem, że w następnym wystąpieniu obrońcy wezmą maczugi i będą okładać zarząd województwa. W imię obrony sztuki. Eligiusz Niewiadomski, jak zamordował Gabriela Narutowicza, pierwszego prezydenta II RP, też twierdził, że nic nie miał do Narutowicza. Nie znał człowieka. To był tylko protest polityczny. Zrobił to w obronie idei.

A w polityce nieco subtelniej. Zero histerii. Tylko Dolny Śląsk chyba przegrywa w nowym rozdaniu kart. Niedawno pytałem, czy opowieści o Rafale Dutkiewiczu w rządzie to nie historia wakacyjna. I jakoś na to wygląda, choć ja nadal bym jeszcze tak definitywnie z tą myślą się nie rozstawał.

Niewątpliwie można natomiast mówić o klęsce Jacka Protasiewicza, który coraz dalej jest od centrum dowodzenia Platformy i opowiada różne rzeczy, które potem sam prostuje. Bo za dużo nie wie. Nic dziwnego: w centrum dowodzenia pewnie się boją człowieka, którego wystąpienia są mało kontrolowalne. Jak choćby to we Frankfurcie czy spór na jednym z portali internetowych z dziennikarzem w późnych godzinach nocnych...

Ostra wymiana zdań, choć daleko panom było do pani reżyserki. A tu jeszcze Donald Tusk mówi, że widzi kilku kandydatów na szefa PO, w tym... Grzegorza Schetynę. Na pewno premier nie pomaga Protasiewiczowi i Dutkiewiczowi, którzy myśleli, że już pokonali "złego luda". Ot, niespodzianka zapowiadająca wojnę. Też domową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska