Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuraturę czeka spektakularna klęska w sprawie książki o Hitlerze?

Marcin Rybak
Roman Z.
Roman Z. fot. Paweł Relikowski
Wrocławski sąd zastanawia się nad umorzeniem - bez procesu - sprawy jednego z liderów środowiska kibiców Śląska Wrocław Romana Z. Prokuratura oskarżyła go o nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym i rasowym w książce "Jak pokochałem Adolfa Hitlera" - o sprawie piszemy od kilku dni. Roman Z. miał w niej znieważyć Żydów, Arabów i osoby czarnoskóre. Ale sąd zastanawia się czy w ogóle rozpoczynać proces. Na przyszłą środę wyznaczył posiedzenie, na którym rozważać będzie umorzenie sprawy. To najgorsza z możliwych recenzji aktu oskarżenia. Sprawa nie nadaje się nawet do tego, by analizować dowody a potem oskarżonego uniewinnić.

Skąd wątpliwości sądu? Dowiemy się 10 września. Prokuratura z pewnością będzie przekonywać, że należy przeprowadzić proces, przesłuchać jedynego w sprawie świadka i dwoje biegłych, a potem dopiero ocenić czy doszło do przestępstwa czy nie. Obrona zaś przekonywać będzie, że umorzenie to najlepszy pomysł. Jakakolwiek by nie była decyzja Sądu Rejonowego Wrocław Śródmieście, będzie można się od niej odwołać do sądu okręgowego.

Zgodnie z prawem, sąd może zdecydować o umorzeniu sprawy bez procesu z kilku powodów. Największą klęską prokuratury byłaby ocena, że śledczy nie mieli jakichkolwiek podstaw, by wnieść oskarżenie. W takiej sytuacji sprawa jest - w ocenie sądu - tak słaba, że nie nadaje się nawet na uniewinnienie. Bo jest jak najbardziej oczywiste, że nie było przestępstwa. Ale - teoretycznie - sąd może się też m.in. zastanawiać nad "znikomą szkodliwością czynu" .

Książka Romana Z. "Jak pokochałem Adolfa Hitlera" jest sprzedawana od 2006 roku. Chociaż śledztwo w jej sprawie wszczęto dopiero w ubiegłym roku, latem. Prokuratura nie dotarła do nikogo, kto by książkę przeczytał i był wzburzony jej treścią. W ogóle śledczy mieli problem, by zdobyć egzemplarz dzieła Romana Z. Policjanci szukali go w Bibliotece Narodowej. Zgodnie z prawem każda książka wydana w Polsce musi tam trafić w dwóch egzemplarzach. Ale ta nie trafiła. Roman Z. na przesłuchaniu wytłumaczył, że "Jak pokochałem Adolfa Hitlera" to nie książka a "towar".

Policjanci nie wpadli na pomysł, by poszukać książki choćby na popularnym portalu aukcyjnym Allegro. Tam znaleźliby i kupujących i sprzedających. Kto wie, może i kogoś kto przeczytał i czuje się oburzony? Na przykład dlatego, że jest czarnoskóry. Śledczy poszli na skróty. Na pomoc przyszedł wrocławski magistrat. Jeden z jego pracowników - na polecenie przełożonych - poszedł do sklepu z kibicowskimi gadżetami. Poprosił o książkę Romana Z. "Tę spod lady?" - usłyszał pytanie. Gdy potwierdził, dostał egzemplarz. Teraz jest on dowodem w sprawie. A zeznanie pracownika jedynym dowodem, że książka w ogóle jest w sprzedaży. Problem w tym, że pracownik ów książki nie czytał.

Główne dowody oskarżenia to opinie biegłych. Ekspertka z zakresu językoznawstwa oceniła, że Roman Z. jest rasistą i taki też charakter mają większe fragmenty jego książki. Fragmenty odnoszące się do Żydów "mogą świadczyć o antysemickich przekonaniach". "Z opisów wylania się obraz bezwzględnego Żyda - terrorysty, który dla własnych korzyści gotów jest zrobić wszystko i zbratać się z każdym".

Jednak - konkluduje autora opinii - "trudno z całą stanowczością stwierdzić, że zasadniczym celem książki jest nawoływanie do nienawiści". Chociaż tak właśnie mogą to odebrać osoby, których książka dotyczy - na przykład osoby narodowości żydowskiej. Psycholog stwierdził, że książka może wpływać na kształtowanie się "negatywnych uproszczonych i zgeneralizowanych postaw dotyczących konkretnych grup osób o określonej narodowości lub orientacji seksualnej".

Po ostatnich medialnych doniesieniach - dotyczących aktu oskarżenia w tej sprawie - prokuratura wniosła do sądu o utajnienie "rozprawy" z 10 września. Prokuratura obawia się o to, czy nie dojdzie do "zakłócenia spokoju publicznego". Podstawą utajnienia miałby też być "ważny interes świadka" czyli pracownika urzędu.

Gdyby jednak - teoretycznie - sąd zdecydował się sprawę umorzyć, świadek i jego zeznania w ogóle nie będą potrzebne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska