Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kampania wyborcza 2014 już ruszyła. Na szczęście wyborcy też mają coś do powiedzenia

Piotr Brzózka
Tak naprawdę wiele będzie zależeć od tego, jak duży dystans będzie dzielił Kopcińską od Zdanowskiej po pierwszej turze
Tak naprawdę wiele będzie zależeć od tego, jak duży dystans będzie dzielił Kopcińską od Zdanowskiej po pierwszej turze Paweł Łacheta
Sondaż Platformy, choć partyjny i do użytku wewnętrznego, ujrzał jednak światło dzienne, stanowiąc punkt odniesienia na starcie kampanii wyborczej AD 2014.

Ujmując rzecz złośliwie, Hanna Zdanowska mogłaby przez najbliższe dwa miesiące pławić się w samouwielbieniu. Joannie Kopcińskiej, w świetle umiarkowanych sondaży, pozostaje głęboka wiara w casus wyborczego starcia Jerzego Kropiwnickiego i Krzysztofa Jagiełły przed 12 laty. Tomaszowi Treli nie pozostaje wiele poza wiarą w rzekomo zgubną moc nazwisk Kropiwnickiego i Włodzimierza Tomaszewskiego. Co do wiary Johna Abrahama Godsona, tradycyjnie ciężko jest wyrokować. A w co może wierzyć Krzysztof Makowski? Może w dobrą propozycję? Jedno jest pewne - to będzie wyjątkowo ciekawa kampania wyborcza. Tym bardziej że rozgrywka toczy się na trzech szachownicach .

Zacznijmy od sondażu, bo choć jest partyjny i do użytku wewnętrznego, to jednak światło dzienne ujrzał, stanowiąc punkt odniesienia na starcie zainaugurowanej właśnie oficjalnie kampanii przed listopadowymi wyborami samorządowymi. Sondaż, którego wyniki pokazaliśmy w sobotnim "Dzienniku", zamówiła Platforma Obywatelska w firmie TNS Polska. W tej samej pracowni swój sondaż zlecił zresztą także Sojusz Lewicy Demokratycznej, tyle że politycy SLD nie widzą interesu w jego ujawnianiu.

W badaniu przeprowadzonym w dniach 18 - 19 sierpnia na próbie 1000 łodzian, Hannę Zdanowską (PO) poparło 46 proc. respondentów. Na jej najgroźniejszą rywalkę Joannę Kopcińską (startuje z poparciem PiS) głos chciało oddać 25 proc. badanych. Na kolejnych pozycjach uplasowali się bezpartyjny John Godson (12 proc.), Tomasz Trela z SLD (9 proc.) i Krzysztof Makowski z Twojego Ruchu (7 proc.). Hanna Zdanowska i John Godson najlepsze wyniki mają w grupie najmłodszych wyborców (18 - 29 lat). Joanna Kopcińska swoje optimum osiąga w grupie 60 plus. Trela i Makowski najlepiej wypadają w oczach swych rówieśników (odpowiednio 30 - 39 oraz 40 - 49 lat).

Hanna Zdanowska największym poparciem cieszy się na Bałutach i Widzewie (po 47 proc.), jej wyniki są jednak zbliżone we wszystkich dzielnicach. Jeśli chodzi o pozostałych kandydatów, zdecydowanie najciekawiej sytuacja przedstawia się w Śródmieściu, gdzie Joanna Kopcińska notuje dziś aż 39-procentowe poparcie. Co nie dziwi w świetle przekazu, który kandydatka kieruje do elektoratu socjalnego - wiadomo, że w centrum miasta mieści się większość łódzkich enklaw biedy. Jeśli coś może zaskakiwać, to bardzo słaby wynik kandydata SLD na tym terenie (tylko 5 proc. dla Treli), który pokazuje, że dziś to PiS ma patent na lewicową narrację. Inna sprawa, że Śródmieście jest najmniej ludną dzielnicą, więc osiągane tam wyniki będą miały najmniejszą wagę.

W wyborach do Rady Miejskiej notowania sondażowe przedstawiają się następująco: PO - 42 proc., PiS - 32 proc., SLD - 15 proc., Nowa Prawica - 7 proc. Jest jeszcze Twój Ruch z wynikiem, z którym mamy pewien problem, bowiem w prezentacji obrazującej poparcie znajduje się wartość 7 proc., zaś w bardziej szczegółowych tabelach - jedynie 3 proc. Platforma, która zamawiała sondaż, nie bardzo potrafi to wyjaśnić. Aczkolwiek, gdybyśmy przyjęli , że wynik TR wynosi 7 proc., poparcie wszystkich partii sumowałoby się do 104 proc. Coś ewidentnie jest nie tak... Aczkolwiek, tak czy inaczej, przy tego rzędu notowaniach, nie ma szans na to, by TR wziął udział w podziale mandatów, podobnie jak Nowa Prawica.

Przełożenie poparcia na mandaty nie jest proste, bo zawiła metoda d'Hondta, za pomocą której przeliczenia się dokonuje, płata wiele figli. W Łodzi będzie 8 okręgów wyborczych. Z każdego z nich do rady dostanie się pięciu kandydatów. Jeśli w każdym okręgu wynik byłby zbliżony do sondażowego, PO i PiS, mimo sporej różnicy poparcia, wzięłyby po dwa mandaty, zaś SLD - 1. Mnożąc to przez osiem, skład przyszłej rady wyglądałby następująco: PO - 16 radnych, PiS - 16 radnych, SLD - 8 radnych, pozostali - nic.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Nic w rozkładzie mandatów nie zmieni się, jeśli zwycięstwo PO nad PiS będzie mniej okazałe, jeśli będzie remis, albo nawet partia Kaczyńskiego w danym okręgu wygra - przy założeniu, że SLD dostanie swoje 15 proc. głosów. Sytuacja zmieni się jednak diametralnie, jeśli PO odniesie bardziej spektakularne zwycięstwo nad PiS. Jeśli PO otrzyma 45 proc. głosów, PiS - 29 proc. a SLD - 15 proc., zwycięzca weźmie w danym okręgu 3 mandaty, pozostała dwójka - po jednym. Możliwe jest też, że Platforma utuczy się kosztem SLD. Jeśli Sojusz straci choć jeden punkt z poparcia, które daje mu ostatni sondaż, a punktem tym solidarnie podzielą się na przykład PO i PiS, wówczas Platforma weźmie trzy mandaty, PiS - 2, a SLD zostanie z niczym.

Biorąc pod uwagę, że kombinacji jest nieskończona ilość, a wszystkie te kalkulacje dotyczą 8 okręgów, na dziś można powiedzieć tylko tyle, że PO weźmie od 16 do 24 mandatów, PiS od 8 do 16, a SLD od 0 do 8.

W PO szanse oceniane są w zależności od stopnia optymizmu oceniających. 16 mandatów to realistyczna baza na dziś. Minimalizm jest o tyle uzasadniony, że jeśli spojrzymy na poparcie w rozbiciu na dzielnice Łodzi, to widać, że poza bardzo wysokim wynikiem na Bałutach (47 proc.), w pozostałych dzielnicach peryferyjnych Platforma umiarkowanie góruje nad PiS (poparcie w granicach 38-40 proc., przy wynikach PiS 30-33 proc.). Natomiast w Śródmieściu Platforma (38 proc.) wręcz przegrywa z PiS (aż 41 proc.)

Optymiści w Platformie liczą jednak na poprawę wyniku sondażowego w niektórych okręgach i stan posiadania przynajmniej w granicach 19-20 radnych, który nawet jeśli nie będzie gwarantować większości w 40--osobowej radzie, to do minimum ograniczy ewentualną operację wyjęcia pojedynczych radnych z konkurencyjnych klubów. Skąd? Mówi się, że z grona potencjalnych radnych PiS paradoksalnie najłatwiej byłoby rozmawiać z tymi, którzy faktycznie należą do PiS. Tyle że kandydaci o chwiejnym nastawieniu zapewne nie znajdą się na listach. Co do środowiska Łódź 2020 - wiadomo, jak to jest ze "zdrajcami", obie strony mogą być mocno usztywnione, jeśli tylko komuś nie spojrzy głód w oczy. Jeśli zaś chodzi o Łódzkie Porozumienie Obywatelskie - wydaje się, że i Włodzimierz Tomaszewski zbyt mocno się sparzył na Hannie Zdanowskiej i zbyt mocno PO nie chce mieć z Tomaszewskim do czynienia. Ostatnio więc w Platformie więcej mówi się o SLD, które coraz częściej jest postrzegane w roli kluczowego przegranego. A właściwie o niektórych politykach Sojuszu. O ile w ogóle SLD do rady wejdzie i do współrządzenia potrzebne będzie. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że dla Sojuszu to batalia o być albo nie być w samorządzie miejskim. W sondażu SLD jest na granicy gwarantującej udział w podziale tortu, a powodów do optymizmu nie dostarczają ani wynik ostatnich wyborów do europarlamentu, ani notowania kandydata na prezydenta Tomasza Treli, który zamiast ciągnąć, dołuje wynik.

Sondaż PO nie bierze jeszcze pod uwagę nowego gracza, jakim jest niezależny komitet niezależnego kandydata Johna Godsona. Poseł ogłosił we wtorek casting na kandydatów do rady, co na dwa miesiące przed wyborami niekoniecznie spotkało się z poważnymi komentarzami konkurencji. Godson mówi, że na razie obsadził 37 z 80 miejsc na listach. Nie znamy żadnego z nazwisk, a to właśnie od nich będzie zależeć, czy propozycja w ogóle zaistnieje w poważnych kategoriach.

Kampania wyborcza w tym roku faktycznie zaczęła się na długo przed jej oficjalną inauguracją, zresztą w dusznej atmosferze podejrzeń o nielegalność niektórych poczynań. Ale to była tylko przygrywka. Co nas czeka w najbliższych tygodniach?

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Zdanowska w kampanii wykorzysta umocowanie na stanowisku prezydenta, które daje nieograniczone możliwości autoprezentacji. Regularne konferencje prasowe i wyjścia do ludzi, wsparte kampanią billboardową (ponoć umiarkowaną w rozmachu) mają załatwić sprawę. W PO panuje przekonanie, że jeśli tylko nie zostanie popełniony poważny błąd, wystarczy dowieść zwycięstwo do mety. Choć zgrzyty mogą jeszcze być. Jest na przykład więcej niż pewne, że jeszcze przed wyborami wycieknie coś z prac Najwyższej Izby Kontroli w sprawie Nowego Centrum Łodzi. Nie wiadomo też, czy nie zostaną urażone czyjeś ambicje podczas finalnych negocjacji dotyczących składu list.

Platforma nie ukrywa, że marzy o zwycięstwie w pierwszej turze. Wiadomo, że w drugiej może być trudniej.

Kandydatka PiS Joanna Kopcińska nie neguje wyników sondażu tylko dlatego, że powstał na zamówienie PO. Wyraźnie odwołuje się natomiast do przypadku z roku 2002, gdy w pierwszej turze wyborów kandydat SLD Krzysztof Jagiełło zdecydowanie pokonał Jerzego Kropiwnickiego (w stosunku 35 do 24 proc.), w drugiej jednak turze Kropiwnicki zdołał odnieść zwycięstwo. Skąd miałyby pochodzić brakujące Kopcińskiej punkty?

Latem cementowała swoją pozycję w obszarach zbliżonych do prawej ściany, stąd między innymi wizyta w "Rozmowach niedokończonych" na antenie Radia Maryja. Wyprawa do Torunia może się okazać strzałem w kolano w kontekście drugiej tury, podobnie jak zaangażowanie w kampanię Włodzimierza Tomaszewskiego. Ale nie musi. O ile w pierwszej turze na wybory pójdzie zapewne ponad 200 tys. łodzian, o tyle można się spodziewać, że w drugiej wyboru dokona grupa około 150 tys. osób, a więc niewielka część mieszkańców. Niezwykle istotna będzie więc mobilizacja własnego elektoratu. A wyborca PiS-owski, jak wiadomo, jest zdecydowanie najbardziej karny. Przy niewielkiej frekwencji, decydujące może się okazać wsparcie Kościoła, jeśli takiego kuria zechce po cichu lub głośno udzielić

Ciężko powiedzieć, jak w drugiej turze zachowa się elektorat lewicowy, zważywszy że w tym rezerwuarze mieści się zarówno wyborca antyklerykalny i liberalny obyczajowo, jak i socjalny. Pierwsza grupa, którą luźno możemy przypisać do Twojego Ruchu i Krzysztofa Makowskiego, jest dla Kopcińskiej nieosiągalna, ale druga jak najbardziej. Dlatego kandydatka eksploruje obszary w naturalny sposób zarezerwowane dla SLD, łódzkie rynki, enklawy biedy, gdzie mówi o pomocy społecznej i budownictwie komunalnym. To nie jest przypadek, że w ubogim Śródmieściu Kopcińska ma rekordowe notowania (39 proc.), to nie przypadek, że najlepiej wypada wśród wyborców najstarszych i z najsłabszym wykształceniem. W Łodzi to ogromne pole do zagospodarowania, choć jednocześnie to elektorat trudny - wielokrotnie rozczarowany i w dużej mierze wycofany z życia publicznego. Można się na tej kalkulacji przeliczyć.

Tak naprawdę wiele będzie zależeć od tego, jak duży dystans będzie dzielił Kopcińską od Zdanowskiej po pierwszej turze. Jeśli to będzie przepaść rzędu 20 punktów, strat raczej nie uda się odrobić. Jest niemal pewne, że Zdanowskiej swoje poparcie przekaże Krzysztof Makowski. Pytanie - kiedy. Jako że sam zainteresowany milczy, ciężko jest określić wagę tego typu spekulacji i powiedzieć, ile w nich prawdy, a ile palenia konkurenta. W każdym razie dość powszechnie podejrzewa się, że lider Twojego Ruchu odpadnie z rozgrywki już przed pierwszą turą, udzielając poparcia urzędującej prezydent. Może nawet w ogóle nie wystartuje. Nagroda: coś miłego dla bliskiej osoby, a dla niego samego roczny "czyściec", a potem może start do Sejmu. A może nawet coś wcześniej. Makowski milczy, Platforma nie zaprzecza.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

John Godson na razie zajmuje trzecie miejsce w prezydenckim sondażu, może je dowieźć do mety, ale ciężko mu będzie zawalczyć o drugą turę. Kogo by w niej poparł? Oto jest pytanie. Są przesłanki, które pozwalają domniemywać, że sympatia jego zwolenników może się rozłożyć mniej więcej po równo. W każdym razie wiele osób uważa, że Godson marzy o tym, by w Łodzi doszło do drugiej tury, przed którą mógłby przekazać poparcie albo Platformie, albo PiS. W zależności od tego, co jemu zostanie zaproponowane.

No i wreszcie nie wiadomo też, co przed drugą turą zrobi Tomasz Trela, choć w jego przypadku niekoniecznie będzie to kwestia wyłącznie własnego sumienia.

W SLD nastroje marne. Partia nie przyciąga młodych, dobrze sytuowanych, chodzących na wybory. Zaś elektorat "sentymentalny", postpezetpeerowski, to mówiąc brutalnie, słaba inwestycja w przyszłość, biologia jest nieubłagana. Doraźny pomysł, by w tegorocznej kampanii w jednym kotle gotować Zdanowską i Kopcińską, przyprawione Kropiwnickim i Tomaszewskim, choć może przynieść jakieś rezultaty, trąci desperacją. Podobnie jak odwołanie do mitu referendum z 2010 r., które było ostatnim wielkim sukcesem lewicy w Łodzi (partia planuje nawet w kampanii przeprowadzić coś na kształt minireferendum). Na kilometr czuć, że deklarowana jedność w SLD to jedynie płaszczyk skrywający konstatację, że kandydat Trela ma problem. Albo, że sam jest dla części kolegów problemem. 9 proc. w sondażu, zamówionym przez PO, to zdecydowanie poniżej oczekiwań. Problem Treli definiowany jest tak: niby wszystko Tomek robi jak należy, ale rezultatu nie ma. Trela chce robić kampanię pozytywną, a w SLD nasila się przekonanie, że w ten sposób dobrego wyniku w wyborach prezydenckich się nie ugra. Stąd plany na najbliższe dwa miesiące zakładają intensywną pracę nad wyostrzeniem wizerunku Treli. Pytanie, co na to sam kandydat. I pytanie, czy tylko o to w tym wszystkim chodzi.

Wszystko wskazuje, że SLD, choć przegra na wszystkich trzech frontach, może być kluczowym przegranym. To Dariusz Joński rozda karty w sejmiku. Tu wybory wygra wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi PiS. Mocno prawdopodobny wariant zakłada stworzenie koalicji PiS-SLD-PSL. Zbyt wiele atramentu wylano na opisanie zażyłości Jońskiego z rozdającym karty posłem PiS Marcinem Mastalerkiem, by nie brać tego pod uwagę. Pytanie więc, czy politycy Sojuszu mówią szczerze, czy tylko podbijają stawkę, deklarując, że są gotowi rozmawiać także z Platformą. Tyle że nie z Platformą Cezarego Grabarczyka i Andrzeja Biernata. Sojusz wysyła porozumiewawczy sygnał, że byłby w stanie negocjować np. przez Joannę Skrzydlewską. A ta coraz częściej wymieniana jest w roli ewentualnego marszałka województwa ze strony Platformy. Pytanie, czy to tylko palenie kandydatki, czy sygnał wysyłany przez drugą stronę.

Jak to się ma do Treli? SLD-owski kandydat na prezydenta ewidentnie chciałby być wiceprezydentem u Hanny Zdanowskiej. I jeśli Zdanowska wygra, i jeśli to będzie Platformie potrzebne, Platforma ten fotel Treli zaproponuje. W otoczeniu Zdanowskiej można usłyszeć, że warto Trelę nieco dopieścić. Po co? Bo ludzie w SLD są wygłodniali władzy, lepiej ich nakarmić z ręki słabszego Treli niż silniejszego Jońskiego.

Jeśli SLD dogada się ze Skrzydlewską bądź kimkolwiek innym z PO w sprawie koalicji w sejmiku, to i przy Piotrkowskiej 104 zapanuje względny ład. Jeśli jednak Joński postawi na Mastalerka, a Trela nie odpuści związku ze Zdanowską, sytuacja stanie się schizofreniczna. Jeśli wybory wygra Kopcińska, to koalicje staną się jakby jaśniejsze, co najwyżej Trela i kilku innych działaczy przeżyje zawód. Możliwe też, że SLD w ogóle się przeliczy i całkiem wypadnie z gry w mieście.

Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Dlatego, że mimo skrajnego ograniczenia wyboru przez partyjnych liderów układających listy, wciąż wiele zależy od wyborców. Na szczęście. To, że poparcie łodzian zostanie potem wykorzystane wedle własnego uznania polityków, to już zupełnie inna kwestia. Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki