Wiślacy od pierwszych minut rzucili się na bełchatowian, jakby chcieli udowodnić, że z zespołów, które do tej pory nie przegrały mecz to oni są lepsi. Pierwsze skrzypce grał Łukasz Garguła, przez wiele lat lider GKS Bełchatów, a dziś jedna z najjaśniejszych gwiazd Wisły. W 10. minucie Garguła zaskakująco strzelił, Arkadiusz Malarz odbił piłkę nogą, a dobitka Pawła Brożka poszybowała nad poprzeczką.
Krakowska drużyna wyraźnie przeważała w pierwszej połowie, a już minutę później fantastyczną okazję miał Semir Stilić, ale Malarz pokazał, że jest jednym z najlepszych bramkarzy w lidze. Wszystko mógł jednak popsuć jedynym błędem, który popełnił we wczorajszym meczu, gdy w 17. minucie wyszedł z bramki, a Maciej Jankowski głową go przelobował. Bramkarz GKS miał jednak szczęście, bo piłka trafiła w słupek.
Gol dla Wisły wydawał się jednak kwestią czasu. I rzeczywiście, w 24. minucie krakowski zespół kompletnie rozklepał bełchatowską defensywę. Ostatni podawał Paweł Brożek, a z bliska piłkę do bramki wbił były gracz GKS Rafał Boguski.
Boguski chwilę po przerwie mógł przesądzić o losach meczu, ale nie wykorzystał błędu Adriana Basty i kopnął obok słupka. Od tego czasu bełchatowianie zaczęli grać odważniej i długi momentami byli równorzędnym rywalem dla Wisły. A w 67. minucie w ich serca wróciła nadzieja, gdy w ciągu trzech minut dwie żółte kartki dostał Alan Uryga.
Bełchatowianie zepchnęli Wisłę do defensywy, ale stuprocentowych okazji nie mieli. I pierwszy raz w tym sezonie przegrali.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?