Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wadowski dwór niszczeje. Wnuczka właścicielki walczy o jego zwrot.

Sylwia Nowosińska
Pani Anna Zarawska wierzy, że dworek w Wadowie jeszcze kiedyś uda się uratować.
Pani Anna Zarawska wierzy, że dworek w Wadowie jeszcze kiedyś uda się uratować. FOT. ANNA KACZMARZ
Zabytki. Pani Anna Zarawska ma nadzieję, że uda jej się wreszcie wykonać testament swojej babci Zofii Kulinowskiej, wybitnej krakowianki i ostatniej właścicielki dworku w Wadowie. Kulinowska bardzo kochała to miejsce i odwiedzała je nawet wiele lat po przymusowej wyprowadzce.

Zofia Kulinowska, ostatnia właścicielka dworku w Wado­wie musiała opuścić posiadłość w 1945 roku. O decyzji władz dowiedziała się z dnia na dzień. Nie było możliwości, aby odwołać się od tej decyzji.

Zgodnie z dekretem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 r. nieruchomości rolne podlegały wywłaszczeniu i parcelacji (podziałowi). Zofia Kulinowska musiała cały swój dobytek zmieścić na dwóch wozach. Razem z nią z dworku wyprowadziły się także dwie córki. Jedna z nich, mama Anny Zarawskiej długo nie chciała tam wracać.

Wspomnienie o wyprowadzce było zbyt bolesne.– Mama opuściła dworek, kiedy miała około siedem lat i piękne wspomnienia z dzieciństwa na tej, wtedy jeszcze podkrakowskiej, wsi – tłumaczy Anna Zarawska, spadkobierczyni i jedyna wnuczka Zofii Kulinowskiej.

Dwór dla panny młodej

Jak to się stało, że dwór słynnej rodziny Badenich trafił w ręce Zofii Kulinowskiej? Ostatni przedstawiciel rodziny, Józef Badeni zmarł bezpotomnie.

Jego żona Helena wyszła powtórnie za mąż za Kazimierza Morawskiego. Rodzina Morawskich sprzedała dworek młodej mężatce, Zofii Kulinowskiej, która otrzymała go od rodziców w prezencie ślubnym, kiedy po raz pierwszy wychodziła za mąż.

Powierzchnia całego majątku wynosiła wtedy 200 mórg, czyli około 84 hektary, w tym ponad 50 hektarów terenów rolnych.

Kiedy pierwszy małżonek zmarł, pani Zofia została w Wadowie sama, z córką Zuzanną. Rodzice sami wybrali dla niej kandydata na kolejnego małżonka. Był nim Wiktor Hoechsman, z wykształcenia stomatolog. Jak opowiada Anna Zarawska, było to małżeństwo z rozsądku.

Drugi mąż pomógł Zofii Kulinowskiej zarządzać dworem. Wspierał ją także finansowo. – Dziadek urodził się na zamku w Niepołomicach pod koniec XIX wieku – opowiada pani Anna.

– Z czasem babcia i dziadek rozstali się. Mieszkali potem przy sąsiednich ulicach, babcia przy Długiej, a dziadek przy Basztowej – wspomina pani Anna. Nie przeszkadzało im to jednak we wspólnym spożywaniu niedzielnych posiłków. – Pamiętam, że nawet po rozwodzie dziadzio często bywał u nas na obiedzie – wspomina pani Anna.

Wykształcona dama

Zofia Kulinowska była, jak na swoje czasy, kobietą niezwykle odważną, ale także ekscentryczną i utalentowaną artystycznie. Pisała wiersze, wygrała nawet konkurs poetycki. – Miała trudny charakter, jednocześnie jednak była postacią barwną i kolorową. Myślę, że urodziła się za wcześnie, dziś byłyby jej czasy – wspomina jej wnuczka Anna Zarawska

Zofia Kulinowska miała ok. 30 kotów. – Bardzo kochała te zwierzaki, dlatego rozpieszczała je do granic możliwości. Często były odżywione lepiej niż ona. Kupowała im rozmaite karmy i smakołyki – opowiada wnuczka właścicielki dworu w Wadowie.

Koty dzieliły się na trzy grupy. Część spała z panią Zofią, część była wypuszczana na zewnątrz. – Pozostałe to bezpańskie czworonogi, które babcia dokarmiała – tłumaczy pani Anna.

Jedyna wnuczka po Zofii Kulinowskiej odziedziczyła nie tylko prawa do odebranego majątku, ale także sentyment do sztuki. – Babcia była towarzyską osobą, miała wielu przyjaciół, często przyjmowała gości. Na spektakle teatralne chętnie zabierała mnie ze sobą.

Zofia Kulinowska była także kobietą wykształconą. Jako mała dziewczynka chodziła do szkoły w Wiedniu, znała biegle francuski i niemiecki. Została absolwentką agronomii, a dochody z prowadzonego majątku pozwalały jej m.in. na zagraniczne podróże.

Pałacyk z czasem stał się dobrze funkcjonującym majątkiem ziemskim. – Babci nie w głowie było zarządzanie majątkiem, zajmował się tym fachowiec – wspomina pani Anna. – Później babcia zarabiała na życie, pracując jako tłumaczka w archiwum.

Znajomość języka niemieckiego okazała się przydatna, także podczas II wojny światowej . Nie bez znaczenia było też niemiecko brzmiące nazwisko drugiego męża.

Jej relacje z okupantem wzbudzały kontrowersje. Nie wszyscy mieszkańcy Wadowa oceniali je pozytywnie. W zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa zachowały się informacje na ten temat.

„Według wspomnień mieszkańców Wadowa, podczas II wojny światowej właścicielka urządzała w swoim majątku przyjęcia i polowania dla Niemców, co dla jednych było świadectwem kolaboracji z okupantem, a dla innych sposobem na uchronienie wsi przed zwiększonymi kontyngentami żywności nakładanymi przez władze okupacyjne” – czytamy w broszurze wydanej przez Muzeum Historyczne.
Za zasługi dla Wadowa jedną z ulic leżących w pobliżu dworu nazwano jej imieniem.

– Babcia nie ukrywała, że łatwiej było przetrwać podczas okupacji niemieckiej. Zawsze powtarzała, że prawdziwy koszmar zaczął się, kiedy przyszli Rosjanie – wspomina Anna Zarawska.

Z dworu do kamienicy

Kiedy Zofia Kulinowska została wysiedlona z majątku, wszystkie najcenniejsze przedmioty z dworu zostały rozkradzione.– Babcia wspominała, że był tam m.in. piękny złoty kominek, który zniknął w nieznanych okoliczonościach – mówi pani Anna.

Władze nie zainteresowały sięj dalszym losem wysiedlonej właścicielki Wadowa.

– Babcia miała jeszcze kamienicę przy ul. Długiej, którą także dostała w prezencie ślubnym. Mieszkali tam lokatorzy. Przedstawiciele władz sądzili, że przeniesie się tam i jakoś sobie poradzi i faktycznie zamieszkała w dozorcówce – tłumaczy Anna Zarawska.

– Ja także wychowałam się w tej kamienicy. Kiedy była nastolatką, mieszkałam w mieszkaniu dzielonym z emerytowanym funkcjonariuszem UB – wspomina pani Anna. Jej rodzice długo starali się o uzyskanie pozwolenia na samodzielne mieszkanie, ale nie dostawali zgody. Dopiero po śmierci lokatora udało się wynegocjować samodzielne mieszkanie.

Przyjaciółka Wadowa

Jak wspomina wnuczka, jej babcia nigdy nie narzekała na swój los. – Czuła, że tak musiało być. Nie protestowała, kiedy dzielono tereny rolne. Zależało jej tylko na dworku, który szczególnie pokochała – wspomina pani Anna.

Ostatnia właścicielka Wado­wa nie straciła nadziei, że kiedyś odzyska dworek. Do swojej śmierci, w 1995 roku gościła w przedszkolu, które wtedy tam działało. Była zapraszana na różne lokalne uroczystości. – Mam nawet zdjęcia, kiedy jako mała dziewczynka siedzę razem z babcią na trawniku przed dworkiem – wspomina Anna Zarawska.

Kiedy Zofia Kulinowska spisywała testament, w jego treści szczególnie podkreślała, że zobowiązuje wnuczkę do odzyskania jej ukochanego dworku. Za życia pisała wielokrotnie do prezydenta Krakowa, wojewody i radnych z prośbą o zwrot Wadowa. – Babcia żartowała nawet, że będzie mnie straszyć w nocy, jeżeli sprzedam majątek po jej śmierci – wspomina pani Anna. – Gdyby widziała, jak bardzo zaniedbany jest teraz dwór, na pewno byłoby jej przykro – dodaje.

Na pogrzeb Zofii Kuli­now­skiej przyjechał cały autobus z Wadowa.– Babcia miała tam 23 chrześniaków, być może dlatego tak wielu mieszkańców chciało ją pożegnać – tłumaczy Anna Zarawska. Zofia Kuli­nowska została pochowana na cmentarzu na Salwatorze.

Smutny los dworu

Obecnie, po czasach świetności zabytkowego pałacyku Badenich nie ma już śladu.

Co kilka lat, przed wyborami, krakowscy aktywiści przypominają władzom miasta o dworku. Bez większych efektów. Budynek jest słabo zabezpieczony, a na jego drzwiach wisi mała, zerwana już dawno kłódka. W dworze nocują bezdomni.

W środku widać ślady pożaru dachu sprzed kilku lat. Niektóre ściany budynku są zwęglone. Wygląda na to, że ktoś palił w środku ognisko.

Dwór, odkąd przestało działać tam przedszkole, z roku na rok co raz bardziej niszczeje. Pani Anna w 2004 roku zwróciła się z prośbą do wojewody o zwrot samej nieruchomości. Spotkała się z odmową. Obecnie sprawa utknęła w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, choć miała zakończyć się już w 2012 roku.

– Urzędnicy z ministerstwa tłumaczą, że potrzebują więcej czasu na rozpatrzenie dokumentów – wyjaśnia pani Anna.

Spadkobierczyni właścicielki chciałaby, żeby dwór jeszcze kiedyś służył krakowianom tak jak wtedy, kiedy była tam szkoła i przedszkole.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski