Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Wójcik: Patem Rileyem to nie będę

Paweł Kucharski
Tomasz Hołod
Z Krystyną Wójcik, przyszłą menedżer Śląska Wrocław, rozmawia Paweł Kucharski.

Niektórzy nazywają Panią Patem Rileyem w spódnicy. Podoba się Pani to porównanie do generalnego menedżera Miami Heat?
Takie porównanie jest nieuprawnione i nikomu dobrze nie robi. Bardzo daleko mi do Pata Rileya, który znany jest przede wszystkim z tego, że był znakomitym trenerem.

A Pani jakie obowiązki będzie pełnić w klubie?
Ogólnie rzecz ujmując, będę osobą koordynującą projekt pod tytułem "Śląsk Wrocław". Będę odpowiadać za kontrakty zawodników, ale będzie to praca wykonawcza na poziomie operacyjnym, bo kluczowe decyzje będą zapadać na zarządzie. Projekt jest na etapie konstruowania, w związku z tym sprawy czysto techniczne i te dotyczące kompetencji poszczególnych osób są w fazie opracowywania. Przed nami zorganizowanie całej bazy niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania zespołu i tym się zajmuję. Pracy jest sporo, już teraz myślimy m.in. o okresie przygotowawczym do sezonu. Trzeba będzie zorganizować mecze towarzyskie, zaplanować obozy, zapewnić opiekę medyczną. Dopóki w klubie nie zostanie zatrudniony kierownik drużyny, to wszystkie działania logistyczne musimy zaplanować i przygotować merytorycznie.

Będzie Pani zasiadać w zarządzie?**
Dziś nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Ta kwestia również jest jeszcze do ustalenia.

Czyli Pani nie będzie dobierać zawodników do drużyny, tylko odpowiadać za rozmowy dotyczące ich kontraktów?
Wychodzimy z założenia, że wpływ na kształt zespołu powinien mieć trener. Dlatego budowanie zespołu rozpoczniemy od wyboru pierwszego szkoleniowca. Kandydaci będą musieli przedstawić swoją koncepcję pracy, która powinna być zbieżna z naszą.

A Pani osobiście wolałaby szkoleniowca polskiego czy z zagranicy?
Jest za wcześnie, by mówić o konkretach. W poprzednim tygodniu został podpisany list intencyjny i dopiero rozpoczynamy pracę pod kątem zespołu w ekstraklasie. Ta praca odbywa się oczywiście w porozumieniu z Markiem Olesiewiczem, prezesem ds. szkoleniowych. To on będzie nadzorował całą stronę szkoleniową, dotyczącą dzieci i młodzieży. Ja nie będę wchodzić w jego kompetencje, ale decyzje będą podejmowane kolegialne.

Pani zadaniem będzie też reprezentowanie młodych graczy WKK w rozmowach z innymi klubami.
Wszyscy nasi koszykarze, nawet ci najmłodsi będą związani z klubem umową o szkolenie do czasu zakończenia przez nich nauki w szkole średniej. Jest nam to potrzebne po to, by mieć komfort pracy, by sytuacja w zespołach była stabilna i byśmy wiedzieli, że ludzie, w których inwestujemy swoją pracę, nie odejdą od nas. Jeżeli któryś z nich znajdzie się w orbicie zainteresowań jakiegoś klubu zagranicznego, to trzeba będzie z nami rozmawiać. Mam jednak nadzieję, że do takich sytuacji nie dojdzie, bo chcemy im zagwarantować tak silne szkolenie w ramach WKK, by nie musieli szukać lepszych opcji za granicą. Śląsk to będzie wisienka na torcie, która będzie generować największe zainteresowanie, ale najwięcej energii wkładamy w szkolenie.

Ma Pani licencję menedżera FIBA?
Nie. Kiedy reprezentowałam interesy swojego męża, to moja pomoc nie była do końca sformalizowana, więc nie potrzebowałam licencji, bo nie brałam też za to pieniędzy. Negocjacje zwykle były trudne, ale w kwestii wyboru klubu nie zawsze decydujące były kwestie finansowe. Często było też tak, że godziliśmy się na ofertę z mniejszymi zarobkami, ale lepszą pod innymi względami. Na szczęście byłam w dobrej sytuacji, bo, mówiąc kolokwialnie, miałam gorący towar (śmiech). Wiem, że to nieładnie tak mówić o swoim mężu, ale tak rzeczywiście było i usługi świadczone przez Adama były cenione.

W jaki sposób może Pani wykorzystać swoje znajomości i doświadczenie z czasów, gdy reprezentowała Pani interesy swojego męża?
Nazwisko mojego męża otwiera mnóstwo drzwi. Dziś wszystko i wszystkich można znaleźć na Facebooku, świat się bardzo skurczył. Łatwiej jest powiadomić znajomych i ludzi ze środowiska koszykarskiego, że Adam ciągle jest w "biznesie". Dopóki on biega po boisku, to nie jest w stanie poświęcić tak dużo czasu na rzeczy niezwiązane z graniem. Stąd też ja podjęłam się tych obowiązków.

Przemysław Koelner chciałby, żeby ekstraklasowy Śląsk złożony był w przeważającej liczbie, a najlepiej z samych Polaków. To jest możliwe?
Na pewno nie. Myślę, że będziemy potrzebować przynajmniej 4-5 obcokrajowców. Bez nich nic nie ugramy w pierwszym sezonie. Młodzież, którą szkolimy, to 17-, 18-latkowie i młodsi. Oni nie będą w stanie wziąć odpowiedzialności za wynik na poziomie ekstraklasy. Potrzebujemy dwóch, trzech lat po to, żeby móc mówić o zespole, w którym będą przeważać polscy zawodnicy. I nie chodzi tylko o ilość, ale przede wszystkim o jakość. Wszyscy wiemy, jak mało rodzimych graczy ma decydujący wpływ na grę drużyn w PLK. Problem jest zdiagnozowany od dawna. Wszyscy o nim mówią, jednak z różnych względów nikt nie ma odwagi, żeby wprowadzić pewne zmiany.

Adam Wójcik nie powiedział jeszcze ostatniego słowa?
Adam jeszcze ma coś do ugrania. Zawsze mówił, że chciałby zakończyć karierię zawodniczą we Wrocławiu. Myślę, że jakoś się go upchnie do składu (śmiech).

Śląsk będzie rozgrywał swoje mecze w Hali Ludowej?
Na razie mamy obiecaną halę Orbita. Wrocław został niesłusznie pozbawiony koszykówki. Mam nadzieję, że drużyna w ekstraklasie, na którą czekamy tak długo, spełni oczekiwania mieszkańców. Nie chciałabym jednak, żeby wszyscy mieli bardzo rozbudzone nadzieje co do pierwszych sezonów. Wydaje mi się, że nie powinniśmy zbyt szybko myśleć o osiemnastym mistrzostwie Polski. Drużynę łatwo było zlikwidować, ale trudniej coś się buduje. My chcemy stworzyć zespół na lata, a nie na jeden, dwa albo trzy sezony. W związku z tym nie pozwolimy sobie na wydawanie ogromnych pieniędzy w pierwszym roku po to, by potem się zastanawiać, co będzie dalej. Wszystko będzie dawkowane małymi łyżeczkami. Chcemy stworzyć coś, co będzie jednoczyć wrocławian, kibiców, osoby związane z koszykówką i biznesem. Pomysł WKK nie jest ideą ad hoc. To jest pomysł biznesowy, ale w sensie organizacyjnym. Pan Przemysław Koelner nie ma takich zamiarów i potrzeb, żeby zarabiać pieniądze na tym przedsięwzięciu.

Ale uda się zorganizować we Wrocławiu "osiemnastkę", nim uczynią to w Gdyni?**
Na pewno. Tak długo nie będziemy musieli czekać na ponowne mistrzostwo dla Śląska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska