Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Wrocławiu roi się od niewybuchów

Jerzy Wójcik
Jerzy Wójcik
Wrocławscy saperzy cieszą się zasłużenie renomą znakomitych fachowców od ładunków wybuchowych
Wrocławscy saperzy cieszą się zasłużenie renomą znakomitych fachowców od ładunków wybuchowych fot. tomasz hołod
W zeszłym roku wrocławscy saperzy wyjeżdżali na akcje aż 401 razy. To więcej niż w poprzednich latach (rekord wszech czasów przypada na 1999 rok - ponad 700 wyjazdów) i największa liczba interwencji saperów w całym kraju.

Żołnierze z Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu mają za zadanie zabezpieczanie niewybuchów, ich transport na poligon i detonację. Nie jadą, gdy jest zgłoszenie o podłożonej bombie (to zadanie policyjnych pirotechników), są jednak zawsze na miejscu, gdy ktoś znajduje pocisk z czasów II wojny światowej.

- Wrocław jest wręcz usiany takimi znaleziskami - przyznaje st. chor. Przemysław Parol, szef saperskiego patrolu. - Historia oblężenia Festung Breslau, w połączeniu z prowadzonymi dziś wielkimi inwestycjami, powoduje, że co chwila mamy do czynienia z jakimś znaleziskiem.
Nie zawsze jest to półtonowa bomba lotnicza, jak ta znaleziona pod placem Nowy Targ w grudniu 2008 roku. Saperzy są wzywani nawet do łuski, którą uczeń przyniósł na lekcję - tak było kilka tygodni temu w szkole przy ul. Prusa - bo dla laika może być ona niebezpieczna. Właśnie dlatego saperzy nie przyjmują zgłoszeń od mieszkańca, któremu wydaje się, że zobaczył pocisk z II wojny światowej. W takich sytuacjach powinniśmy zgłaszać sprawę policji i innym służbom. Przeszkoleni ludzie pojawiają się na miejscu i to oni zdecydują o wezwaniu saperów.

Lista miejsc, gdzie najczęściej interweniowali, jest bardzo długa. Otwiera ją Wzgórze Mikołajskie, gdzie po wojnie zwożono gruzy z całego miasta. Są też wszystkie wielkie budowy: obwodnicy śródmiejskiej i autostradowej, stadionu na Pilczycach czy nowego terminalu lotniska.
Krótko mówiąc: niewybuchy są wszędzie, nawet w elewacjach kościołów (np. przy ul. Gajowickiej) czy ścianach kamienic (przy ul. Pułaskiego).

Ludzie często ignorują zagrożenie - skoro przez tyle lat pocisk nie wybuchł, to dlaczego ma teraz eksplodować? Tymczasem do wybuchu może dojść np. ze starości.
- A stare to jest dobre wino i skrzypce, ale nie pocisk artyleryjski - żartuje sierżant Ryszard Szuba z patrolu saperskiego. I dodaje, że ofiar II wojny światowej na Dolnym Śląsku wciąż przybywa. Rocznie kilka osób ginie w eksplozjach.

Lepiej zaufać fachowcom. Saperzy odnalezione niewybuchy transportują w skrzynce, w specjalnym aucie z przeciwwstrząsowym podłożem i przeciwodłamkową warstwą. Jednak mogą odetchnąć z ulgą dopiero po kontrolowanej eksplozji na poligonie.

Jak się kształcić na sapera

We Wrocławiu kurs saperski dla osób, które nie mają przeszkolenia wojskowego, przechodzi
się w Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych. Nie można tam jednak pójść prosto "z ulicy". Na specjalne, trwające cztery miesiące szkolenie trafia się przez wojskowe komendy uzupełnień. To one zajmują się rekrutacją kandydatów do Narodowych Sił Rezerwowych. Jeżeli w NSR będą wolne etaty saperskie, komenda wyśle na takie przeszkolenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: We Wrocławiu roi się od niewybuchów - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska