Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do wrocławskiego ratusza zapuka komornik?

Malwina Gadawa
Długi rosną, ale Wrocław nie zbankrutuje?
Długi rosną, ale Wrocław nie zbankrutuje? Janusz Wójtowicz
- W 2016 roku do ratusza zapuka komornik! - straszy Waldemar Bednarz, który z ramienia SLD będzie kandydował na prezydenta Wrocławia. Katastrofę zapowiada też Mirosława Stachowiak-Różecka, kandydatka PiS na prezydenta. Sytuacja finansowa Wrocławia będzie więc jednym z głównych tematów kampanii wyborczej. Skarbnik miasta już zapewnia, że nie ma się czego bać. A przecież obsługa zadłużenia jest kosztowna, przypomina dr Tomasz Kopyściański, specjalista od finansów publicznych Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.

- W 2016 roku do ratusza zapuka komornik! - straszy Waldemar Bednarz, który z ramienia SLD będzie kandydował na prezydenta Wrocławia. Uruchomił nawet internetowy licznik, pokazujący dług miasta. Według niego, wynosi on 5,8 mld zł. W tej kwocie jest też zadłużenie miejskich spółek (zobacz: Mieszkasz we Wrocławiu? To masz ponad 9000 złotych długu). Katastrofę zapowiada też Mirosława Stachowiak-Różecka, kandydatka PiS na prezydenta. Wygląda na to, że sytuacja finansowa Wrocławia będzie jednym z głównych tematów kampanii wyborczej.

Tymczasem Marcin Urban, skarbnik miasta, zapewnia, że nie ma się czego bać. Informuje, że Wrocław zadłużony jest na 2,1 mld zł. Wychodzi średnio ponad 3 tys. zł na osobę, taka statystyczna pensja.

W tym roku dochody miasta mają wynieść 3 mld 669 mln zł, a wydatki 3 mld 859 mln zł. Miasto na inwestycje przeznaczy ponad 660 mln zł. Właśnie ogłosiło też przetarg na kredyt w wysokości 155 mln zł, na sfinansowanie planowanego deficytu budżetu w 2014 roku i spłatę zobowiązań wynikających z zaciągniętych kredytów i pożyczek oraz wyemitowanych papierów wartościowych. Magistrat już wcześniej decydował się na tzw. chwilówki. Zaciągnął kredyty wysokości 80 i 70 mln zł. Musi je spłacić do końca grudnia. Urzędnicy twierdzą jednak, że nic niepokojącego w takich działaniach nie ma. Tłumaczą, że kredyty krótkoterminowe są tańsze niż długoterminowe i jako kredyt odnawialny są uruchamiane w sytuacji, gdy do czasu wpływu dochodów na rachunek gminy należy zrealizować duże płatności.

- Życie z zadłużeniem to jak życie w domu z dziurawym dachem. Gdy jest dobra pogoda, nic nam nie grozi, ale co będzie, jak spadnie deszcz? - mówi natomiast ekonomista dr Tomasz Kopyściański.

PRZECZYTAJ ROZMOWĘ Z EKONOMISTĄ DOKTOREM TOMASZEM KOPYŚCIAŃSKIM

Skąd się biorą problemy finansowe wielu gmin, w tym także Wrocławia?
Gospodarka finansowa dużych miast w Polsce tradycyjnie prowadzona jest w warunkach, kiedy brakuje pieniędzy w stosunku do skali realizowanych zadań bieżących i inwestycyjnych. Sytuacja ta zmusza władze do poszukiwania alternatywnych możliwości zasilania finansowego prowadzonych działań. Jednostki samorządu terytorialnego zaciągają więc kredyty, pożyczki czy szukają wpływów z emisji obligacji. To rodzi jednak istotne konsekwencje. Przyczynia się do powstania zadłużenia, które pociąga za sobą konieczność ponoszenia kosztów finansowych jego obsługi. W tej sytuacji zadłużenie Wrocławia nie jest niczym szczególnym.

Jak faktycznie wygląda sytuacja finansowa Wrocławia, czy jest taka zła, jak mówią politycy?
Żeby kompleksowo ją omówić, warto sięgnąć do twardych danych. Na koniec krytycznego momentu dla gminy, w 2012 roku zadłużenie wynosiło 2 mld 280 mln zł. Stanowiło to 57,7 procent w relacji do dochodów, czyli niebezpiecznie blisko granicy 60 procent, po przekroczeniu której groziło miastu wprowadzenie zarządu komisarycznego. Sytuacja poprawiła się na koniec tamtego roku, gdy zadłużenie zmniejszyło się do poziomu 2 mld 100 mln zł. Co ciekawe w tym roku zadłużenie ponownie rośnie. Według udostępnionych przez Regionalną Izbę Obrachunkową danych stan zadłużenia Wrocławia na koniec czerwca 2014 wynosił 2 mld 226 mln zł, czyli aż o 126 mln zł więcej niż na początku roku. Wrocław jest zatem znów bardziej zadłużony, ale o dziwo sytuacja w kontekście oceny bezpieczeństwa naszych finansów lokalnych poprawia się. Na czym ten paradoks polega? Otóż od 2014 roku obowiązują nowe limity zadłużenia dla jednostek samorządu terytorialnego. Nie ma już znanego powszechnie ograniczenia zadłużenia ustalonego na poziomie 60 procent dochodów. Teraz dla każdej jednostki samorządowej limit zadłużenia wyznaczany jest indywidualnie i zależy od możliwości finansowych danej gminy. Przedstawiając to obrazowo: im silniejszy byłeś w przeszłości, tym bardziej możesz się zadłużać. Wiele jednostek samorządowych nowy limit zadłużenia pogrążył, tymczasem dla Wrocławia okazał się korzystny. Obecnie wskaźnik łącznej kwoty spłaty zobowiązań w relacji do dochodów dla miasta Wrocław wynosi jedynie 7,29 procent przy dopuszczalnym limicie aż 13,14 procent.

Czy Wrocławiowi, jak straszą politycy, grozi bankructwo?
Jako wrocławianie możemy spać spokojnie, jeśli chodzi o ryzyko zastosowania prawnych konsekwencji wynikających z nadmiernego stanu zadłużenia. Nie oznacza to jednak, że nad tym faktem powinniśmy przejść do porządku dziennego. Życie z zadłużeniem, to trochę jak życie w domu z dziurawym dachem. Jak jest dobra pogoda, to nic nam nie grozi, ale co będzie, jak spadnie deszcz?

Na co trzeba zwrócić uwagę debatując nad stanem miejskich finansów?
Na pewno na poziom tzw. zobowiązań wymagalnych, czyli zobowiązań z tytułu zaległych płatności z niezapłaconych faktur za zrealizowane na rzecz gmin usługi lub dostarczone dobra. Przez długi czas tego typu zobowiązania stanowiły dla Wrocławia niebezpiecznie dużą część długu. Na koniec 2013 roku wynosiły 408 mln zł, czyli stanowiły niemal aż 20 procent zadłużenia miasta. Tymczasem na koniec czerwca 2014 roku ich stan wynosił nieco ponad 200 mln zł, co z pewnością jest informacją pozytywną, świadczącą o poprawie płynności finansowej Wrocławia.

Drugą istotną kwestia jest pytanie: ile nas obsługa zadłużenia rocznie kosztuje? Wszak długi musimy spłacać wraz z odsetkami, które nie oszukujmy się, zabierają nam część tego, co mogłoby zostać przeznaczone na realizację zadań bieżących czy inwestycyjnych w mieście. W roku 2013 wydano na ten cel 326 mln zł, natomiast w 2014 wydamy więcej, bo 342 mln zł. To mniej więcej połowa tego, ile rocznie wydajemy z budżetu miasta na wszystkie inwestycje we Wrocławiu. A to już informacją pozytywną niestety nie jest i jest to niewątpliwie ważne wyzwanie dla władz miasta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska