Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Osiem nieśmiertelnych hitów na karnawał

Paweł Franczak
Wybierasz się na bal? A może urządzasz prywatkę? Osiem wybranych przez nas przebojów rozrusza gości każdej imprezy

Czeka Cię impreza? Przyjrzyj się naszej liście karnawałowych hitów i już teraz rozpocznij trening. W cenie, jak zwykle, nieśmiertelny, jacksonowski moonwalk oraz "rączka w górę, rączka w dół, biodra w przód", czyli spopularyzowany przez Johna Travoltę taniec doskonały nie tylko podczas, sobotniej nocy. A jeżeli to Ty wygrałeś los na loterii i jesteś gospodarzem imprezy, zerknij na nasze "top 8". Mamy nadzieję, że zainspiruje Cię w przygotowaniu własnej playlisty.

"I Feel Love"
Klasyk parkietów, legenda muzyki tanecznej. Pochodzący z płyty "I Remember Yesterday" utwór Donny Summer ma szansę pogodzić w tańcu zadzierających nosa muzykologów i szalone imprezowiczki. Ci pierwsi będą się wymądrzali na temat historycznego wkładu nowatorskiej jak na lata 70. produkcji Giorgio Morodera (syntezatory, sekwencery) w całą muzykę elektroniczną, zaczną rozprawiać o pionierstwie w nurcie electro, o nawiązaniach do krautrocka i muzyki współczesnej itd. Te drugie każą im się wreszcie zamknąć i tańczyć. I to jest bardzo dobry utwór na początek zabawy.

"Słodkiego, miłego życia"
Stare, dobre czasy Kombi. Nigdy nie pojąłem, dlaczego grupa, która miała kilka bezpretensjonalnych przebojów w latach 80., w XXI wieku przepoczwarzyła się w maszynkę do produkcji muzycznej waty. O tym, czym jest Kombii, obecnie nie mówmy, lepiej wspominać. Trzy dekady temu mieli mnóstwo uroku. I jak nowocześnie brzmieli: syntezatory Mini-korg 700S, SCI prophet 5, Multimoog, perkusja Simmonsa SDS V, automat perkusyjny Roland TR-808. Wtedy nazywało się to szumnie muzyką młodej generacji. Kto młody duchem, niech rusza z nimi w tany. Fantastyczna rozgrzewka.

"Billie Jean"
Żadna prywatka nie może się udać bez tego numeru. Numer 58. na liście "500 najlepszych piosenek wszech czasów" magazynu "Rolling Stone". Piosenka, od której tak naprawdę zaczęła się telewizja MTV. Najsłynniejsza ośmiodźwiękowa linia basu w historii muzyki. Inspiracja dla setek innych muzyków. To przy niej Michael Jackson po raz pierwszy zaprezentował "moonwalk", to dzięki niej Quincy Jones zasłużył na miano genialnego producenta. Jeśli chcecie, by Wasza impreza znalazła się na liście najlepszych imprez wszech czasów, musicie to koniecznie puścić gościom. I wyginać śmiało ciało...

"Stayin' Alive"
...bo każdy chce być Johnem Travoltą. Polski komunizm przez lata zablokował dostęp do światowej kultury masowej (polskie "mocne uderzenie", jako odpowiedź na rock and rolla, było raczej parodią), ale był krótki okres, w którym PRL nieco poluzował smycz. W latach 70. przez krótką chwilę doleciał do nas zapach Ameryki, gdzie właśnie panowała era disco. Widok Johna Travolty w białym garniturze w "Gorączce sobotniej nocy" i muzyka Bee Gees trwale zapisały się także w zbiorowym umyśle Polaków. Gorączka sobotniej nocy z pewnością i Wam się udzieli. I nie będziecie mogli przestać tańczyć.

"Take Me Out"
Największe osiągnięcie szkockiej szkoły pisania przebojów. Powyższe określenie jest nieco złośliwe, bo Szkoci mieli tyle przebojów, co Polacy sukcesów na mistrzostwach świata w piłce nożnej, ale z tego utworu cały naród może być dumny. Zaczyna się jak milion innych piosenek: od trzech akordów na gitarze. Ale w 52 sekundzie dzieje się coś ciekawego: tempo zwalnia, metrum zmienia się na 4/4 (zwane czasem four-on-the-floor), a gitara serwuje jeden z najlepszych riffów zeszłej dekady. I na parkiecie, jak to się dzisiaj ładnie określa, pozamiatane.

"Bad Romance"
Wyrafinowany gust muzyczny schowaj na chwilę do kieszeni. Nikt nie lubi Lady Gagi. A tak naprawdę: nikt się do tego nie przyzna. Bo Lady Gaga to Mount Everest obciachu, co jednocześnie jest jej przekleństwem. Sytuacja będzie więc wyglądała tak: włączysz "Bad Romance", goście zaczną komentować, że to "kicz i tandeta", za chwilę zobaczysz, jak kilka osób przytupuje do taktu, następnie dwie pary nieśmiało ruszą do tańca, a w końcu nie będzie w pomieszczeniu osoby, która nie śpiewałaby za Gagą: "ra ra ra a aa, rama ramama...". No to śpiewamy i tańczymy...

"Do You Really Want to Hurt Me"
Na zakończenie balangi. Po dobrym jedzeniu i wyśmienitych trunkach, zwłaszcza po północy największym twardzielom nogi odmówią posłuszeństwa. Żeby więc zwolnić nieco tempo - melodyjne reggae w wykonaniu Culture Club. Piosenka w 1982 roku rządziła na listach przebojów od Australii przez Japonię i Wielką Brytanię po Amerykę. Nie pomogło to grupie, która rozpadła się cztery lata później. I jeszcze jedno: ręka w górę, jeśli Wy też na początku myśleliście, że Boy George jest dziewczyną. Za oknem świta, ale twardziele jeszcze nie schodzą z parkietu.

"Are You Gonna Be My Girl"
Na "do widzenia" bardzo dobra piosenka bardzo złego zespołu. W październiku 2006 roku serwis "Pitchfork", zamieścił recenzję płyty "Shine On" australijskiego zespołu. Pod nazwą albumu zamieszczono filmik z YouTube, na którym szympans płci męskiej bawi się... nie będę zdradzał, czym. "Are You Gonna..." nie cieszy się więc, delikatnie mówiąc, poważaniem środowiska. Z tym, że na domówce recenzje nikogo nie obchodzą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska