Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ME w lekkiej atletyce. Medal dla Małachowskiego? Nie. Zbyt śliskie koło. Brąz dla Urbanka!

Wojciech Koerber
Złoto tradycyjnie wziął Robert Harting, a brąz niespodziewanie Robert Urbanek. Piotr Małachowski na podium ME w rzucie dyskiem tym razem nie stanął.

Koło w Zurychu jest naprawdę dobre i mogą paść znakomite rezultaty. Zwłaszcza jak jeszcze trochę powieje w odpowiednim kierunku. Moim celem jest poprawienie rekordu ME, który wynosi 68,87 i należy do Małachowskiego. Piotr musi być świadomy, że interesuje mnie wyłącznie złoto – straszył przed imprezą niemiecki dominator Robert Harting.

Małachowski? Podczas wtorkowych eliminacji straszył sam siebie. - Jestem zły, bardzo zły. Tak się nie powinno rzucać. Przepraszam, poprawka, ja pchałem dysk, a nie rzucałem. Najgorsze, że wiem, co robię źle. Powtarzam ten błąd. Przyjechałem tu po medal i nic mnie innego nie interesuje, nawet koło. Czy jest śliskie, czy tępe, czy będzie padał deszcz… Jestem typem człowieka, który całe życie musiał o coś walczyć, nic za darmo nie dostawałem, chyba, że w łeb. Mogę przegrać, z Hartingiem także, ale z godnością, a nie różnicą czterech metrów. Koniec tych wywodów, idę kibicować Majewskiemu - przekazał mediom i, jak obiecał, udał się zagrzewać do walki przyjaciela.

Podczas środowego finału słowne deklaracje nie miały już żadnego znaczenia. Liczyły się moc, dyspozycja dnia i... stan koła. A to było śliskie po opadach deszczu, czego Polak nienawidzi. I konkurs otworzył kiepskim wynikiem 62,01. Przerzucili go Rosjanin Wiktor Butienko (62,80), Robert Urbanek (MKS Aleksandrów Łódzki, 63,67) oraz Harting (63,94). Po drugim rzucie Małachowski również opuszczał koło poirytowany. Ledwie 59,96. Tymczasem rosły akcje 27-letniego Urbanka. Rezultat 63,81 sprawił, że podopieczny Witolda Suskiego wyprzedził drugiego Butienkę.

Trzecia seria w wykonaniu naszego wicemistrza olimpijskiego? Próba nieważna. Z jego ust znów wydostało się kilka kur... Za to rywale rośli w siłę. Na prowadzeniu umocnił się Harting (66,07), na trzecie miejsce zepchnął Urbanka Gerd Kanter (64,75), a na piąte, przed Małachowskiego, dostał się Hiszpan Mario Pestano (62,31). Małachowski przebudził się nieco na piątą serię, lecz wynik 63,54 dał jedynie skok na czwartą pozycję.

- Koło było śliskie i tyle, inni to wykorzystali. Trzeba było rzucić jednego “wariata” na zasadzie albo wyjdzie, albo się zabiję. Nie pokonałem jednak tej bariery psychicznej i nie zrobiłem tego. Najważniejsze jednak, że jest medal dla Polski - tłumaczył po konkursie Małachowski, najszybszy i najefektowniejszy dyskobol świata. Tyle że rozpędzić można się jedynie na suchym. Na mokrym już nie bardzo.

- Na razie to do mnie nie dociera. Nie wiem jak to zrobiłem, ale się udało. Chyba wygrałem głową, bo przecież wszyscy stresowali się tym śliskim kołem - zaznaczył Urbanek. Srebro dla Kantera, złoto dla Hartinga, który tym razem nie rozerwał na piersiach koszulki, lecz zdjął przez głowę i się do narodowych barw przytulił. By nikt nie powiedział, że bezcześci narodowe barwy.

Dodajmy, że do piątkowego finału 400 metrów awansował 25-letni Jakub Krzewina (Śląsk Wrocław), który kilkanaście dni temu został w Szczecinie mistrzem Polski z rezultatem 45,11. A to trzeci wynik w historii polskiej lekkiej atletyki. Tym razem były piłkarz Gopła Kruszwica uzyskał 45,47, zajmując czwarte miejsce w swoim półfinale.

Na podwórko królowej sportu trafił Krzewina późno, jako 17-latek. Wcześniej zajmował go futbol. Zresztą nie tylko gra. – Mam tatuaż „Bóg, honor, ojczyzna” oraz symbol Polski Walczącej. Jestem kibicem piłkarskim, fanem Cracovii i Lecha Poznań. Interesuję się futbolem trochę bardziej od strony trybun – tłumaczył ostatnio. Fan Cracovii i Lecha w barwach Śląska? Brzmi ciekawie. Jak sam mówi, wychowywał się w Kruszwicy „na blokach”.

– Wielu kolegów pokończyło nie za dobrze. Mnie też ciągnęło do używek, ale – jak widać – udało się z tego wyjść. Bo gdy zaczęły się jakieś sukcesy na poziomie ogólnopolskim, to oni sami zabraniali mi pić alkohol, czy palić. Powtarzali: „Nie, nie. Ty musisz coś osiągnąć”. To oni dali mi siłę i cały czas mnie napędzają. Zresztą w mojej małej miejscowości jestem dość znaną osobą. Jak tylko przyjeżdżam, każdy mi życzy powodzenia – wyjaśniał Krzewina. Teraz ma szansę, by stać się dość znaną osobą na całym Starym Kontynencie i zaprosić kumpli z Kruszwicy na dobre piwo. Choć chętnych na pudło nie brakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska