Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Pawełek [WYWIAD]: Bramkarz trochę jak saper

Jakub Guder
fot. Krystyna Pączkowska - WKS Śląsk Wrocław SA
- W Śląsku zacząłem nowy etap. Faktycznie w Wiśle nie było tak kolorowo, jak każdy myśli – że grałem w drużynie mistrza Polski i miałem przed sobą najlepszą obronę w lidze. To nie zawsze tak wyglądało - mówi Mariusz Pawełek, który w niedzielę zadebiutuje w pierwszym składzie Śląska w meczu z Zawiszą Bydgoszcz.

Podobno gdy był Pan w Polonii Warszawa, przeprowadzano wam testy reakcji na linii. Pana wyniki były na poziomie światowym.
Mariusz Pawełek [wywiad]: Faktycznie, były takie badania. Gdy dobrze przepracuję okres przygotowawczy, gram w sparingach w pełnym wymiarze czasu, to nie boję się o swoją formę. W Wiśle Kraków było z tym różnie różnie. Przetestowali tam trochę golkiperów w okresie przygotowawczym, a Pawełek zawsze ogrywał się potem w lidze. I to nie tylko mój problem. Mówią, że saper myli się raz. Z bramkarzem jest trochę podobnie - jest tą ostatnią osobą i zawsze rozliczają go ze straconej bramki.

Woli Pan takie mecze, w których niewiele się dzieje, czy raczej gdy bramkarz musi często interweniować?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Wolę, jak jest coś do roboty. Jak byłem młodszy, to miałem trochę inne zdanie, ale teraz lepiej, gdy coś się dzieje.

A lepiej czuje się Pan na linii, czy wybiegając w pole karne?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Lubie grać wszędzie. W mojej przygodzie z piłką parę bramek mi wpadło, ale tego nikt się nie ustrzegnie. Nawet Jak Manuel Neuer zaczynał w Schalke, to też popełniał błedy. Potem wyszło mu to jednak na dobre i teraz jest najlepszym bramkarzem na świecie.

Jak był najtrudniejszy moment w Pana karierze? Teraz sprawia Pan wrażenie człowieka opanowanego, który podchodzi do wszystkiego z dystansem.
Mariusz Pawełek [wywiad]: Zawsze byłem spokojny i cieszę się, że rodzice mnie tak wychowali. Bramkarz jest jak wino: im starszy, tym lepszy. Ja też czuję się z wiekiem coraz lepiej. Lubię rozmawiać z trenerami bramkarzy, dyskutować z nimi przed czy po meczu. Komunikacja jest ważna. Gdy grałem w Wiśle, korzystałem z psychologa. Od tamtej pory nie czytam gazet, nie oglądam telewizji. Jeśli już coś oglądam, to mecze najbliższego przeciwnika. Gdy mam analizować swoją grę, to od sztabu szkoleniowego dostaję płyty po danym spotkaniu i robię to na ich podstawie.

To musi być faktycznie trudne dla bramkarza, kiedy cały czas słyszy, że szukają kogoś, kto ma go zastąpić.
Mariusz Pawełek [wywiad]: Cały czas wracamy do tej samej historii, a ja chciałbym to zakończyć. W Śląsku zacząłem nowy etap. Faktycznie w Wiśle nie było tak kolorowo, jak każdy myśli – że grałem w drużynie mistrza Polski i miałem przed sobą najlepszą obronę w lidze. To nie zawsze tak wyglądało. Analizowałem ten moment, w którym do bramki wskoczył Emilian Dolha. Dla mnie to był najtrudniejszy czas. Wtedy straciłem matkę. On w jednym meczu z Widzewem miał tyle interwencji, co ja w siedmiu wcześniejszych spotkaniach razem wziętych. Ja lubię rozmawiać z obrońcami, dużo im podpowiadam, dyryguje nimi. Emilian tak nie grał i potem piłka częściej przechodziła przez linię obrony. Przez to miał więcej okazji, żeby się wykazać. Tamto spotkanie oglądałem z żoną mając 40 stopni gorączki i mówię do niej: „Iwona zobacz co on wyprawia”. Potem już grał on.

Pochodzi Pan z wielodzietnej rodziny. W takich częściej pewnie o chuliganów, a Pana wychowano na spokojnego człowieka.
Mariusz Pawełek [wywiad]: Zawsze gdzieś taka szara myszka w rodzinie się pojawi. Mam też młodszego brata, z którym teraz są problemy, ale liczę na to, że jeszcze wyprowadzimy go na prostą. Mam nadzieję, że zmądrzeje. Wiele nauczyło mnie życie. Na początku kiedy trenowałem jednocześnie miałem praktyki czy pracowałem w rzeźni. Wszystko co mam, zdobyłem ciężką pracą. W szkole nie byłem orłem. Kiedy trzeba było, to się uczyłem, ale zazwyczaj dopiero na koniec roku szkolnego, kiedy musiałem nadrobić zaległości. Zazwyczaj jak wracałem do domu, to rzucałem tornister i biegłem grać z kumplami w piłkę.

Z którymi meczami ma Pan najlepsze wspomnienia? Wygrana z Barceloną?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Nie chce do tego wracać... Będziemy mówić, że dobrze bronię z Legią czy Barceloną... Nie wiem, jak mam odpowiedzieć (chwila ciszy).

To jest wymowne, że nie chce Pan o tym mówić.
Mariusz Pawełek [wywiad]: Nie chcę, bo Śląsk to nowy rozdział. Mogłem zostać w Turcji. Wielu by tak zrobiło na moim miejscu i jeszcze trochę kasy ściągnęło z Turków.

Płacili regularnie?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Mi płacili. Byli zadowoleni z mojej pracy. W Rizasporze miałem jeszcze ważny przez rok kontrakt. Nie chcieli się mnie pozbywać, a jeszcze udało mi się rozwiązać kontrakt na bardzo korzystnych warunkach. Można powiedzieć, że moje wcześniejsze wypożyczenie do Adany było im na rękę z uwagi na limity obcokrajowców. Przyznam jednak, że nie rozumiem do końca trenera. Powiedział tylko, że chce zagrać nowym systemem, z tureckim bramkarzem. Dlatego straciłem miejsce w składzie, a nie przez kontuzję, jak pisały media w Polsce.

Na wybór Turcji wpływ miały tylko kwestie finansowe?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Gdy odchodziłem z Wisły, to były też inne propozycje. Czasem jednak jest tak, że niektórzy ludzie chcą za dużo zarobić na transferach i pewne oferty robią się nieaktualne. Odchodząc z Konyasporu po dobrym sezonie też były różne możliwości. Wiadomo, że zawsze się wtedy czeka, aż została mi tylko Polonia. No i w Warszawie żyłem tylko z tego, co zarobiłem w Turcji. Wiadomo, że w stolicy nie jest łatwo. Masz dwójkę dzieci, jedno chce iść do szkółki piłkarskiej, Ty czasem chcesz coś zjeść w mieście. Mieszkania też nie są tanie, a przez 10 miesięcy nie dostawałem wypłaty. Na dodatek to nie jest taki moment, że powinno się żyć z wcześniej zarobionych pieniędzy. One będą potrzebne później.

Pieniądze z Polonii są nie do odzyskania?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Będzie ciężko. Prezes powiedział: „Nie ma sianka, nie ma granka”... Nie wiem o co mu właściwie chodziło, bo „sianka” nie było, a my graliśmy. W piłce nie powinno się coś takiego zdarzyć.

Przenosząc się do Turcji trudno się zaaklimatyzować w nowej kulturze?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Jeśli chcesz grać, walczyć, nie narzekasz, że dwa-trzy miesiące nie płacą ci pensji, to da radę się dostosować. Jeśli widzą, że chcesz, to się odwdzięczają. Adrian Mierzejewski pokazał, że można sobie dać radę w Turcji. Pasował do koncepcji trenera. Ja miałem zupełnie inną sytuację. W tym sezonie z bramkarzy obcokrajowców będzie tylko Muslera (bramkarz reprezentacji Urugwaju – przyp. JG). Tam mają kłopoty bogactwa w ofensywie. Mały nacisk kładą natomiast na taktykę. Kultura gry w obronie nie jest najlepsza, cały czas gra się do przodu. Dużo bramek strzelasz, ale też dużo tracisz. W lidze tureckiej jest sporo silnych, dobrych piłkarzy, ale gorszych taktycznie.

Jak wyglądają kontakty z kibicami?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Jeśli tylko na boisku dałeś z siebie wszystko, to w Konyasporze fani potrafili cię docenić nawet po porażce, czy gdy drużyna spadała z ligi. Gdy tam grałem, to zazwyczaj broniliśmy się przed spadkiem. Wiadomo - działy się różne rzeczy, nawet z sędziami... W Adanie był nowy prezes, który miał ambicje. Mówił, że wszystko będzie zapłacone, że walczymy o awans, a potem tureccy zawodnicy nie dostawali po siedem miesięcy pensji. Gdy dowiedzieli się o tym kibice, to nie było cicho na trybunach. Rzucali różnymi rzeczami. Było bardzo gorąco. Z dziewięciu meczów, w których zagrałem, chyba na czterech był zamknięty stadion. Na pozostałych przychodziło po 20 tys. kibiców i to w II lidze. Jak przegrałeś, to jeszcze dwie godziny po meczu siedziałeś w szatni.

Można czymś dostać w głowę?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Czasem można się nawet dorobić, bo lecą na przykład tureckie liry. Raz na wyjeździe wyzbierałem wszystko i dałem ochroniarzowi. Mają temperament. Największy szacunek mają do napastników. Bramkarze i obrońcy są w gorszej sytuacji, chociaż mnie w Konyasporze polubili. Do dziś piszą na Facebooku, żebym wracał. Zresztą było blisko, bym tam grał ponownie, ale ludzie się zmienili wokół klubu. W pewnym momencie zrzekłem się też części pieniędzy, bo klub był w trudnej sytuacji.

Nasze upały, to tureckiej pogody, to pewnie chłodzik.
Mariusz Pawełek [wywiad]: Latem tam jest wszędzie gorąco. Gdy dwa miesiące temu wyjeżdżałem z Adany, to tam było 37 stopni. No i mecze gra się wcześniej. Kiedyś chyba wyszliśmy na boisko o 13.30.

Debiutował Pan w Śląsku w zaskakujący dla Pana sposób.
Mariusz Pawełek [wywiad]: Szczerze mówiąc pierwszy raz mi się zdarzyło, że musiałem wejść do gry z ławki po czerwonej kartce. Ja już jestem doświadczonym bramkarzem więc nie był to dla mnie problem. Wiadomo, że potrzeba trochę czasu, żeby się rozgrzać, ale w przerwie koledzy zaaplikowali mi trochę strzałów.

Będzie jak w przeszłości – przychodzi Pan niby jako drugi, a potem zostaje już między słupkami?
Mariusz Pawełek [wywiad]: Zobaczymy. Nie ukrywam, że jest okazja, by pokazać się w meczu i potem dostać szansę w kolejnym. Na końcu zadecyduje jednak dyspozycja dnia. Dzisiaj jesteś w bramce, a jutro może być inaczej. Postaram się pomóc drużynie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska