Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo w sprawie wypadku prezydenta: Poważne braki w materiale dowodowym. Co dalej?

Malwina Gadawa
Janusz Wójtowicz
Śledztwo w sprawie wypadku prezydenta Rafała Dutkiewicza utknęło w martwym punkcie. Zajmujący się sprawą śledczy chcieli, żeby zostało ono przeniesione do innej prokuratury, najlepiej spoza Wrocławia, by nie było posądzeń o stronniczość. Nie zgodziła się na to prokuratura apelacyjna ze względu na elementarne braki w materiale dowodowym. Śledczy ze Śródmieścia oficjalnie sprawy nie komentują, ale nieoficjalnie bronią się, że o sprawie dowiedzieli się, kiedy na miejscu wypadku nikogo już nie było, a podstawowe czynności na miejscu zdarzenia powinna wykonać policja.

Przypomnijmy, że Rafał Dutkiewicz spowodował wypadek 15 kwietnia na Ostrowie Tumskim. Wymusił pierwszeństwo przejazdu i zderzył się z tramwajem. Prezydent jechał ulicą, na której obowiązywał zakaz wjazdu. Policja jeszcze w dniu zdarzenia uznała sprawę za kolizję i zakończyła je karą 500-złotowego mandatu.

Sprawa jednak wróciła. Wszystko przez zawiadomienie, jakie złożył mieszkaniec Wrocławia. Jego zdaniem, prezydent był nie tylko sprawcą wykroczenia. Miał też dopuścić się przestępstwa.

Przeczytaj więcej: Trzy miesiące po wypadku prezydent może nie zeznawać i nie ma żadnych świadków

Problemy zaczęły się piętrzyć, kiedy śledczy ze Śródmieścia chcieli wyłączyć się z prowadzenia sprawy, po to by uniknąć zarzutów o brak obiektywizmu. Wniosek ten odrzuciła jednak prokuratura apelacyjna ze względu na niekompletny materiał dowodowy. - Nie było zgromadzonych podstawowych dowodów - mówi Anna Zimoląg z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. Wśród głównych uchybień wylicza: brak listy pasażerów czy listy osób, którym udzielono pomocy medycznej, brak pełnej dokumentacji lekarskiej. Nie można było też odczytać nagrania z monitoringu.

Przeczytaj więcej: Nie wiadomo kto zajmie się śledztwem w sprawie Dutkiewicza

Iwona Rogowska, zastępca prokuratora rejonowego prokuratury Wrocław Śródmieście nie chce oficjalnie odnosić się do zarzutów prokuratury apelacyjnej. Twierdzi, że śledczy cały czas pracują nad sprawą i zbierają materiał.

Już w połowie lipca Iwona Rogowska mówiła portalowi gazetawroclawska.pl, że śledczy otrzymali w końcu pełną dokumentację medyczną poszkodowanego motorniczego. Na jej podstawie biegły ma wydać opinię, czy motorniczy odniósł obrażenia powyżej siedmiu dni, czy nie. Opinia ta będzie miała wpływ na kwalifikację zdarzenia. Kiedy będzie gotowa? Nie wiadomo. Może to być kwestia dnia lub dwóch tygodni.

Prokuratura powołała także biegłego, który zajął się odtworzeniem zapisu monitoringu (początkowo nie dało się go odtworzyć). Jest on już w dyspozycji prokuratury. Nie wiadomo ciągle również, kiedy i gdzie będzie zeznawał prezydent Rafał Dutkiewicz. Wrocławscy śledczy nie chcą go przesłuchiwać, ale nie złożyli jeszcze nowego wniosku do prokuratury apelacyjnej o przeniesienie sprawy do innego miasta. - Wciąż czekamy na opinię biegłego w sprawie dokumentacji medycznej - mówi Iwona Rogowska. Zapewnia jednak, że taki wniosek na pewno będzie złożony.

Wygląda jednak na to, że listy pasażerów nie da się już odtworzyć. Dlaczego nikt nie zadbał o listę świadków? - Pierwsi na miejscu zdarzenia byli policjanci, oni zakwalifikowali je jako kolizję – wyjaśnia Iwona Rogowska. Czy to właśnie działanie funkcjonariuszy spowodowało opóźnienie śledztwa? - Nie komentuję sprawy - mówi zastępca prokuratora rejonowego.

Od innych wrocławskich śledczych słyszymy jednak nieoficjalnie, że to policja powinna na miejscu zadbać o listę świadków. Prokuratorzy byli na miejscu, kiedy nic już się tam nie działo. Policjanci tłumaczyli, że motorniczy wyszedł z tramwaju i mówił, że nic mu nie jest. Czy właśnie dlatego policjanci uznali, że była to tylko kolizja?

Paweł Petrykowski, rzecznik Komedy Wojewódzkiej Policji nie zgadza się z takimi opiniami. Mówi, że policja zrobiła wszystko, co powinna w tej sytuacji. - Funkcjonariusze prowadzili na gorąco czynności w sprawie wykroczenia, jakim jest kolizja. Ustalenia funkcjonariuszy opierały się m.in. na podstawie rozmów ze świadkami, uczestnikami zdarzenia i - co istotne - także na podstawie opinii lekarzy, którzy badali i kierowcę nissana, i motorniczego. Lekarze ustalili, że obrażenia poszkodowanego będą wymagały zwolnienia poniżej siedmiu dni. Stąd też kwalifikacja zdarzenia - mówi Petrykowski. Dodaje, że teraz w związku z zawiadomieniem mieszkańca postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura.

Przeciągające się śledztwo zaniepokoiło Annę Zalewską posłankę Prawa i Sprawiedliwości, która zwróciła się do prokuratora generalnego, aby zajął się sprawą prezydenta Dutkiewicza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śledztwo w sprawie wypadku prezydenta: Poważne braki w materiale dowodowym. Co dalej? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska