Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok po otwarciu Pasażu Zielińskiego: Kupcy narzekają i chcą sprzedawać stoiska (ZDJĘCIA)

Weronika Skupin
Niedawno minął rok od otwarcia Pasażu Zielińskiego, który zastąpił plac targowy przy ul. Zielińskiego. Czy przeprowadzka okazała się sukcesem? Zdania są podzielone, choć większość kupców narzeka, że mają mniej klientów, a obroty znacznie spadły.

Bronisław Dyrga na placu Zielińskiego sprzedawał kilka, kilkanaście par butów dziennie. Teraz zdarza się, że nie na jego stoisku w pasażu nikt nie robi zakupów. - Miasto narzuciło nam swój punkt widzenia, dało halę i powiedziało, że mamy tu dobre warunki. Tymczasem zimą jest zimno, a latem gorąco, o ile ktoś sobie nie zamontuje klimatyzacji. Trzeba się przebranżawiać, jeśli chce się zdobyć klienta. Ale obroty i tak są niższe - przyznaje. Dodaje, że nie zmieni pracy, bo już lata nie te i trzeba przetrwać do emerytury.

Mniej klientów przychodzi też do kiosku. Agnieszka Suchocka narzeka, że obroty spadły jej o 50 procent w porównaniu ze starym targowiskiem. - Klienci kupują głównie prasę i papierosy, ale nie ma kolejek, a kiedyś była to codzienność. Jest ciężko - wzdycha.

Bożena Błaszkiewicz mówi, że jeśli nic się nie zmieni, to swoje stoisko niedługo zamknie. - Klientów nie ma, a jeśli już, to przychodzi klient mało zamożny i najlepiej chciałby towar za darmo - uważa.

Duży kryzys odczuwa również Alicja Witek sprzedająca torby, walizki i galanterię. - Obroty spadły mi o jakieś 30 procent. Jak sprzedam jedną torbę dziennie, to jest dobrze. Zdarza się, że nie ma klientów w ogóle. Kiedyś na Zielińskiego codziennie dało się coś utargować - wspomina. - Jest większa konkurencja, bo jest tu ponad 200 stoisk, tam było mniej. No i obok są Arkady - dodaje.

Pani Alicja sprzedająca obrusy przy wejściu od strony parkingu narzeka, że klientów nie ma w ogóle, choć konkurencja w jej branży jest na "nowym" Zielińskiego taka sama, jak na targowisku. - Obrusów ludzie w ogóle teraz nie kupują, czasami uda się sprzedać jakiś komplet pościeli - wzdycha.

Wszyscy zgodnie przyznają, że tłumy klientów chodzą do Arkad Wrocławskich, które są kilkaset metrów od Pasażu Zielińskiego. To według nich przeszkadza, a nie pomaga. Klienci przychodzą głównie z pobliskiego osiedla i kupują artykuły spożywcze.

Wiele głosów krytycznych nie oznacza, że brakuje zadowolonych kupców. – Nie kapie nam na głowę, warunki są nieporównywalnie lepsze niż na starym placu i klienci też są. Czynsz za metr jest taki sam, ale tu są po prostu większe stoiska, stąd płaci się zazwyczaj więcej - mówi Andrzej Dykier handlujący odzieżą męską w pasażu, a także sekretarz Wrocławskiego Stowarzyszenia Kupców, które zarządza halą.

O opinię na temat funkcjonowania pasażu chcieliśmy porozmawiać z władzami stowarzyszenia. Niestety, prezes i jej zastępcy, są nieobecni. Inicjatywę chwali za to Krzysztof Sadowski, były szef WSK. - Na 262 stoiska tylko kilka jest zamkniętych. Myślę, że nie jest źle i ci, którzy się zajmują handlem dobrze prosperują, z kolei kupcy, którzy tylko narzekają, uwierzyli, że sama lokalizacja przyciągnie nowych klientów. Tymczasem jest ich porównywalna ilość niż na placu Zielińskiego - przekonuje Krzysztof Sadowski.

Sam ma w pasażu dwa stoiska - spożywcze i odzieżowe. Przekonuje, że prosperują dobrze. Nie zgadza się też, że obecność Arkad Wrocławskich przeszkadza kupcom z pasażu w zdobyciu klientów. - Magnesem są oba te miejsca. Gdy ktoś przyjeżdża do galerii, zagląda też do pasażu - mówi.

Mariolę Steczkowską spotkaliśmy pod Arkadami Wrocławskimi wracającą z zakupów. Czy przychodzi czasami do Pasażu Zielińskiego? – Po co? - wzrusza ramionami. - W Arkadach jestem prawie codziennie, bo mam bardzo blisko. Wszystko jest tam na miejscu - artykuły spożywcze, usługi, odzież. Nie mam potrzeby zaglądać do pasażu, choć tam też mam niedaleko - mówi.

W Pasażu Zielińskiego co najmniej kilka stoisk jest nieczynnych, kolejnych kilkanaście zostało wystawionych na sprzedaż. Ogłoszenia są dostępne w internecie. Jeden ze sprzedających ma do zaoferowania dwa stoiska po 20 mkw. Czynsz za każde wynosi około 1000 zł. Czemu je sprzedaje? Przekonuje, że ma jeszcze dwa inne w tym samym miejscu i nie ma czasu prowadzić wszytskich.

Podobnych ogłoszeń, tylko na jednym z portali, znaleźliśmy kilkanaście. Cena? Od ok. 30 tys. do 90 tys. za stoisko z witryną.

We Wrocławiu działa 16 targowisk, m.in. przy ul. Broniewskiego, Ptasiej, Obornickiej, Legnickiej/Niedźwiedziej, Komandorskiej, Żernickiej, Lotniczej przy Astrze, Gnieźnieńskiej, Robotniczej czy Poprzecznej. Od kilkunastu lat urzędnicy miejscy jednak likwidują - najpierw to na placu Wolności, potem na Niskich Łąkach, Kromera, przy Krakowskiej i na pl. Grunwaldzkim. W ten sposób chce zachęcać kupców do przenoszenia się do hal targowych. Jak uczą doświadczenia hali Grafit czy pasażu na Psim Polu, który wybudowano po zburzeniu popularnego blaszaka, nie jest to takie proste.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska