Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polityka, służby i strzelanie do dziecka w wózku

Marcin Rybak
Ziemia się zatrzęsła po ubiegłotygodniowym przeszukaniu CBA i warszawskiej prokuratury w biurze poselskim posła PSL Jana Burego. Pojawiły się komentarze, że ktoś chce szantażować partię koalicyjną. Albo, że to polityczna akcja niby-niezależnej prokuratury, a tak naprawdę sprzyjającej po cichu PiS. Przypominano, że prokurator generalny Andrzej Seremet został powołany przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a kilku jego zastępców pełniło ważne funkcje za czasów tzw. IV RP. To drugie już trzęsienie ziemi wywołane przeszukaniami.

W czerwcu - po słynnej akcji w redakcji "Wprost" - było większe. Bo prokuratorzy i działający na ich zlecenie agenci ABW próbowali "zabezpieczyć" dowody przestępstwa w redakcji tygodnika. Skończyło się kompromitującym wyrywaniem sobie laptopa przez redaktora naczelnego "Wprost" i agentów ABW. - Wszyscy dziennikarze są przeciwko panu - grzmiała do premiera Tuska redaktor Monika Olejnik dzień po akcji. A dziennikarz znanej telewizji informacyjnej pytał byłego szefa służb, czy agenci ABW - na polecenie prokuratora - mogą zacząć strzelać do dziecka w wózku. - Co więc - pytał redaktor - ma zrobić agent, jak śledczy każe mu strzelać do dziecka w wózku? Jak to więc jest z tą prokuraturą? Zależna? Niezależna? Kogo muszą słuchać służby? I co z tym dzieckiem w wózku?

Przeszukanie, którego nie było

Koniec 2006 roku. Rządziła koalicja PiS, Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony. Mecenas Roman Giertych był wicepremierem, a Zbigniew Ziobro (jeszcze Prawo i Sprawiedliwość) ministrem sprawiedliwości. We wrocławskiej Prokuraturze Apelacyjnej prowadzono śledztwo dotyczące nieprawidłowości w koalicyjnej LPR. Jeśli wierzyć przeciekom, jakiś młody człowiek dostał dokument podatkowy z informacją, że był wynagradzany za prace na rzecz Ligii w czasie kampanii wyborczej. Przybiegł na policję z informacją, że to bujda. Choć - fakt faktem - sympatykiem partii był.

W październiku 2006 wszczęto śledztwo. Wiedzieli o nim prokurator referent, jego trzej szefowie i funkcjonariusze Wydziału do Walki z Przestępstwami Gospodarczymi dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej Policji. W grudniu zebrane były wszystkie dowody, jakie można było uzyskać "po cichu": trzeba było zabezpieczyć dokumentację finansową w centrali partii LPR. Zaplanowano więc przeszukanie. W dzień posiedzenia Sejmu. Czynność odwołano w ostatniej chwili. Dlaczego? Skazani jesteśmy na domysły, choć pewne jest, że przeszukanie zablokowało Ministerstwo Sprawiedliwości, a ściślej Prokuratura Krajowa.

Ówczesny szef Prokuratury Krajowej Janusz Kaczmarek tłumaczył mi, że akta sprawy wzięto do kontroli. Analizowali je wybitni fachowcy. Prokuratorzy uznali, że przeszukanie byłoby przedwczesne. Niedługo potem sprawę zabrano do Warszawy, do Prokuratury Okręgowej.

Mecenas Roman Giertych mówi dziś, że to dobrze, że do przeszukania nie doszło. - Śledztwo umorzono, nikomu nie postawiono żadnych zarzutów - mówi. Jego zdaniem przeszukanie w LPR rodziłoby dla prokuratury konsekwencje za naruszenie dóbr osobistych partii.

Śledztwo umorzono w 2012 roku. Przynajmniej w dwóch wątkach: fałszowania dokumentów i wyłudzenia za ich pomocą pieniędzy z budżetu państwa jako zwrot wydatków na kampanię wyborczą. Podstawą było "niewykrycie sprawcy przestępstwa", a nie brak dowodów. Jednemu z podejrzanych zarzucano podrobienie podpisu na jednym z kilkudziesięciu dokumentów, sprawę jednak umorzono z powodu znikomej szkodliwości czynu.

Zależna więc czy nie?

Jak to się ma do zamieszania z przeszukaniem u posła Burego i we "Wprost"? Ano tak, że i jedno, i drugie przeszukanie było kłopotliwe dla władzy. W 2006 roku kłopot rozwiązał się w prosty sposób. Fachowcy z resortu orzekli, że przeszukanie byłoby błędem i do niego nie doszło.

W czerwcu - po akcji w redakcji "Wprost" - fachowcy z resortu doszli do wniosku, że działania prokuratury były co najmniej nieroztropne i źle przygotowane.
Możliwe, że w 2006 roku polityczni zwierzchnicy uchronili prokuraturę przed równie nieroztropnym działaniem. Ale dziś resort nie mógł nikomu niczego zabronić, a opinia o nierozsądnych działaniach w redakcji to tylko opinia. Niewiążąca dla śledczych.

DALSZY CIĄG NA KOLEJNEJ STRONIE

Dziś przeszukanie u posła Burego nie miało jak być zablokowane przez polityków. Przynajmniej formalnie. W jednej i w drugiej sytuacji polityczni zwierzchnicy mogli tylko patrzeć, jak niezależna prokuratura rujnuje im wizerunek. Powiecie, że jestem naiwny wierząc w autentyczną niezależność?
Mecenas Giertych uważa, że to nie jest tak, że prokuratura może być "niezależna od niczego". Bo albo jest zależna od rządu (i jego zdaniem tak byłoby najlepiej) albo (jak jest jego zdaniem dziś) wspomaga opozycyjny PiS albo wreszcie jest zależna od wewnętrznych koterii.

Inni jeszcze zwrócą uwagę, że - może i formalnie premier nie miał jak wpływać na niezależną prokuraturę - ale… data przeszukania nie jest przypadkowa. Powiedzą o "graniu służbami".
Dodadzą, że co prawda prokuratura niby jest niezależna, ale CBA podlega rządowi.
Więc śledztwo prowadzi "nierządowa" prokuratura i "rządowe" CBA? To może Tusk - mając wpływ na CBA - mógł mieć wpływ na datę przeszukania?

Teoretycznie jest to możliwe. Ale gdyby "miał wpływ", to doszłoby do przestępstwa, za które grożą 3 lata więzienia.
Nadużyłby uprawnień jako funkcjonariusz publiczny, bo w sprawach dotyczących prowadzonych śledztw CBA podlega prokuraturze. A termin przeszukania ma wynikać wyłącznie z potrzeb śledztwa.

Agenci kontra dziecko w wózku

Co ma więc zrobić agent, któremu prokurator każe zastrzelić noworodka? Prokuratura zależna od rządu nie jest. Jej szef jest powoływany na kilkuletnią kadencję w procedurze ułożonej tak, by politycy nie mieli wpływu na obsadę tego stanowiska. Prokurator prowadzący konkretną sprawę też dziś ma więcej niezależności - przynajmniej formalnie - niż w 2006 r. Ale prokuratura korzysta z pomocy instytucji wyposażonych w tzw. uprawnienia śledcze, a policja, CBA i ABW podlegają rządowi. Prokuratura może wszcząć śledztwo i "powierzyć je w całości" do prowadzenia komuś. Najczęściej tym "kimś" jest policja. W wypadku przeszukania u posła Burego było to CBA. Prokuratura może też zlecać konkretne rzeczy do zrobienia policji albo jakiejś ze służb. Wreszcie - tak jest w "aferze taśmowej" - może prowadzić "śledztwo własne".

Powierzenie sprawy do prowadzenia - np. CBA - nie oznacza, że śledztwo prokuratura przekazuje Tuskowi pod kuratelę. To ona je nadzoruje, a konkretny prokurator ustala z funkcjonariuszami "plan śledztwa". Oni sobie wzywają świadków, zatrudniają ekspertów, gromadzą dowody. Premier ma guzik do gadania. Do przeszukania funkcjonariusze potrzebują nakaz od prokuratora. Bywają sytuacje nagłe, kiedy dochodzi do niego bez nakazu, ale w przypadku posła Burego tak nie było. Prokurator był na miejscu. Czy jest możliwa bezprawna ingerencja? Premiera jak chcą jedni, czy związanego z opozycją szefa Prokuratury Generalnej, jak uważają inni? Teoretycznie tak. Ale jeśli tak, to trzeba mieć dowody. Inaczej "opinie", wygłaszane w publicznej debacie, zamieniają się w insynuacje.

I jeszcze o tym dziecku. Panie redaktorze, może Pan być spokojny o jego los. Prokurator nadzoruje "śledztwo". I to, co może kazać zrobić służbom, dotyczy czynności, wykonywanych w czasie śledztwa. To tzw. czynności procesowe.
Może więc kazać przeszukać, zatrzymać, ale nie słyszałem, by strzelanie do noworodków było opisane w Kodeksie postępowania karnego jako "czynność procesowa".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska