Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy jesteśmy Suarezami. Dlaczego ludzie gryzą?

Maciej Sas
Piłkarze gryzą się na boisku, złodziej wbija zęby w rękę policjanta, a zirytowany klient chce odgryźć ucho urzędnikowi. Dlaczego ludzie gryzą? I czy rzeczywiście tak bardzo różnimy się od zwierząt?

Kto nigdy nikogo nie ugryzł, niech pierwszy rzuci kamień! Zakładam, że zgłosi się niewielu... Skąd więc te wszystkie głosy, po niedawnym meczu Urugwaj - Włochy, gdy napastnik Luiz Suarez użarł w bark Giorgio Chielliniego: - Suarez to zwierzę! Powinno się go leczyć u psychiatry - słyszeliśmy. Dodawano, że Suarez to recydywista, bo wcześniej już dwukrotnie pogryzł przeciwników na boisku.

Podobne komentarze pojawiały się, gdy w 1997 roku znakomity bokser Mike Tyson w czasie walki z Evanderem Holyfieldem odgryzł mu kawałek ucha. Ale coś mi się tu nie zgadza - wydaje mi się, że zwierzęta gryzą z racjonalnych powodów, więc psychiatra nie jest potrzebny. Ale na wszelki wypadek i jego poprosiłem o opinię. Zaraz powiem, czego się dowiedziałem. Zacznijmy jednak od zwierząt.

Po co gryzie zwierz

Dlaczego pies czy kot potrafią zatopić zęby w ręce człowieka, zapytałem Marcina Wierzbę, zwierzęcego behawiorystę. - Psy gryzą zwykle wtedy, kiedy nie potrafią rozwiązać konfliktu innymi metodami, gdy wszystkie pokojowe sposoby zawiodą. No i wtedy, gdy są zapędzone w kozi róg, gdy walczą o życie - tłumaczy wrocławski zoopsycholog. Jak dodaje, pogryzienia zdarzają się też wtedy, gdy zwierzę jest niewłaściwie socjalizowane, czyli czuje strach przed czymś, co tak naprawdę nie powinno być zagrożeniem. - Ale np. koty mogą się nawzajem gryźć na tle seksualnym. Samiec gryzie samicę w kark, bo bez tego nie doszłoby do owulacji i do zapłodnienia - dodaje.

Od razu przypominam sobie opowieść sprzed lat, która pokazuje, że nie tylko koty tak robią. Ludzie, przynajmniej niektórzy, też. Jeden z dolnośląskich dziennikarzy rozstawał się ze swoją przyjaciółką. Spotkali się na ostatniej, podobno niezwykle gorącej schadzce. Przy okazji w chwili uniesienia tak pogryzł dziewczynę, że potrzebna była wizyta na pogotowiu. Tyle że nie gryzł jej w kark, ale... no nie - tych szczegółów wam oszczędzę... W każdym prawdziwe zwierzę z niego było!

Kajdanki kontra zęby

Człowiek pogryziony przez psa nie robi już wielkiego wrażenia. Co innego gdy człowiek pogryzie psa albo człowiek człowieka. Śmiechu jest co nie miara... Nie śmieją się tylko pogryzieni. Kilkanaście lat temu jeden z wrocławskich strażników miejskich został użarty przez narkomana, którym miał się zająć. Potrzebna była wizyta u lekarza, bo agresywny mężczyzna był nosicielem wirusa HIV.

Z pomocy lekarzy zakaźników muszą też korzystać często policjanci pogryzieni w czasie interwencji. Kilka lat temu zdarzyło się to jednemu z nich w czasie zatrzymania złodzieja na gorącym uczynku. Gdy został złapany, broniąc się, dotkliwie kąsał policjanta.

Do zawodów wysokiego ryzyka pod tym względem trzeba też dodać kontrolerów biletowych. - Jeden z moich kontrolerów poprosił o pokazanie biletu mężczyznę w tramwaju. Ten rzucił się na niego i mocno ugryzł go w kciuk - opowiada Krzysztof Kiniorski, niegdyś kierownik kontroli biletowej w ówczesnym Zarządzie Dróg i Komunikacji. Innym razem podobny los spotkał innego z jego ludzi - parkingowego w centrum miasta. Jego pokąsał dotkliwie mężczyzna, który twierdził, że miał bilet, ale go zgubił. Gdy kontroler nie dał wiary, rzucił się na niego z zębami. - Zawsze w takich przypadkach pogryziony od razu korzystał z pomocy lekarza - mówi Kiniorski.

Profesor Brygida Knysz, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby i Nabytych Niedoborów Odpornościowych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu mówi, że konsultacja jest konieczna. - Zawsze jest ryzyko zakażenia wirusem HIV i wirusami hepatotropowymi, czyli zapalenia wątroby typu B i C. Dlatego jest szacowane ryzyko zakażenia i ustalamy sposób postępowania - czy potrzebne jest profilaktyczne podanie leków - wyjaśnia. Jak dodaje, HIV nie stanowi wielkiego problemu, chyba że w ślinie napastnika jest domieszka krwi. Najpoważniejszym zagrożeniem jest wirus zapalenia wątroby typu B. Pani profesor najbardziej w pamięci utkwił przypadek pogryzionego urzędnika, który trafił do poradni profilaktyki zakażeń HIV. - Jeden z klientów ugryzł go w ucho i uciekł. Nie udało się ustalić, dlaczego doszło do takiej nietypowej napaści - mówi szefowa kliniki.

DALSZY CIĄG NA 2. STRONIE - CZYTAJ

Nie to, żebym pochwalał to zachowanie, ale ci, którzy mają do czynienia z urzędami znajdą cień zrozumienia dla napastnika...
Ale zębów jako broni używają nie tylko przestępcy i zirytowani klienci. W lutym 1998 roku w środku nocy na przejściu dla pieszych we Wrocławiu doszło do scysji, której jednym z uczestników był prokurator Jacek K., a innym kobieta pani Alina. Oboje byli "po alkoholu". W czasie szarpaniny prokurator ugryzł kobietę w palec. Został oskarżony o poważne przestępstwo - naruszenie czynności narządu ciała na czas powyżej 7 dni. Został zawieszony. Jego proces toczył się 10 lat. Wreszcie - po trzech procesach i dwóch uchylonych wyrokach - uniewinniono go. Sąd uznał, że jego szczęka mimowolnie zacisnęła się na palcu ofiary...

Załóżmy, że sąd ma rację. I zapytajmy psychiatrę, czy każdy, kto gryzie, powinien trafić do jego gabinetu.

Co pana gryzie?

Dlaczego ludzie gryzą? Tomasz Piss, wrocławski psychiatra, mówi, że to naturalny sposób obrony u dzieci, u osób z niedorozwojem umysłowym i u tych, którzy walczą o życie. - To odruch związany z bezsilnością - tłumaczy. - Kiedy się walczy o życie, wszystkie chwyty są dozwolone. Gdy przeciwnik ma przewagę fizyczną, trzeba wykorzystać wszelkie możliwości. Czasem to jedyna możliwość obrony, np. gryzie się kogoś w rękę, by puścił nóż - mówi.

To jasne. Ale przecież życie Luisa Suareza na boisku nie było zagrożone. Do psychiatry z nim! Tomasz Piss nie spieszy się z tym tak bardzo. - Proszę sobie przypomnnieć, co się działo na boisku: on - piłkarz drobniejszy od włoskich obrońców - został po raz kolejny brutalnie sfaulowany. Nie mógł oddać silniejszemu. Był bezradny, a sędzia nie reagował. To ugryzienie było wyrazem bezsilności przy ogromnych emocjach. Przecież na mistrzostwach świata mecz jest walką o wszystko. On przeżywa bardziej mecz niż każdy z nas, wkłada w to całą duszę i czasami z tego powodu dziecinnieje pod względem emocji - wyjaśnia. I dodaje, że włoski obrońca zachował się jak rasowy histeryk, pokazując całemu światu, że ma lekki, czerwony ślad na ramieniu. - I popsuł koledze karierę na kilka miesięcy - śmieje się lekarz.

Coś w tym jest - po pogryzieniu, Włosi łagodniej traktowali urugwajskiego "gryzonia". Zresztą, takie zwierzęce metody bywają naprawdę skuteczne. Jako dziecko miałem ukochanego kundelka, który nie znosił, gdy moi młodsi kuzyni mu dokuczali. Kiedyś zirytowany użarł 2-letnią wtedy Monikę. Powinna płakać, ale nawet o tym nie pomyślała. Natychmiast dopadła kundla i użarła go w plecy. Do krwi. Nigdy więcej nie wyszczerzył na nią kłów. Podziałało.

Współpraca: MAR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska