W mojej małej Złotoryi, nagle w środku wakacji, niczym przed Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą, w sklepach pojawiało się więcej towarów. To ludzi oczywiście cieszyło. Do dziś pamiętam smak pierwszej mojej pepsi, kupowanej w szklanych butelkach w nowym pawilonie, budowanym jeszcze 20 lipca, a otwartym w przeddzień święta. W sklepie pachniało wapnem, farbą i propagandą gierkowską. W małych miasteczkach - poza porozwieszanymi flagami państwowymi - był to najczęstszy symptom wielkiego święta.
Wszystkie inne oglądaliśmy na czarno-białych ekranach telewizorów. A więc przemówienia, paradę wojskową w Warszawie, no i relacje z wielkich miast, gdzie otwierano wielkie inwestycje.
W 1949 roku przecięto wstęgę na warszawskiej Trasie W-Z, sześć lat później otwarty został Pałac Kultury i Nauki ("dar ZSRR dla Polski") oraz Stadion Dziesięciolecia - w centrum stolicy. Za Gierka, w 1973 roku, z pompą otwierano fabrykę małego fiata w Bielsku-Białej czy Port Północny w 1974 roku w Gdańsku.
Nie inaczej było na Dolnym Śląsku, gdzie niemal co roku z okazji 22 lipca ruszała jakaś kopalnia, huta miedzi, fabryka prefabrykatów budowlanych albo otwierano remizy strażackie, domy kultury, przedszkola, żłobki czy szkoły. W małej Złotoryi ludzi to bardziej irytowało, niż cieszyło.
Skoro jest tak dobrze, że w środku lipca można zobaczyć w sklepach mnóstwo towarów, z szynką i kiełbasą krakowską włącznie, to dlaczego nie może tak być we wrześniu czy październiku? Czyli wtedy, kiedy wszyscy już wrócili z urlopów i produkcja naszych wielkich fabryk ubrań, butów, kapeluszy, beretów, pończoch, kiełbas, szynek oraz samochodów idzie pełną parą? Dlaczego trzeba walczyć o talon na małego fiata? Dlaczego ze sklepów znika cukier, kiełbasa czy meble?
Na te pytania tamten ustrój ani jego przywódcy sensownej odpowiedzi nie mieli. A ludzie w małych i wielkich miastach nie chcieli już słuchać tłumaczeń, że wojna zniszczyła kraj (choć w 1948 roku otwarto 22 lipca wielką wystawę dorobku Ziem Odzyskanych we Wrocławiu), a odbudowa ojczyzny dużo kosztuje, że jednak jest coraz lepiej, a po następnym zjeździe partii będzie już raj na ziemi…
No i tak zniknęło Święto Odrodzenia Polski. Ale nie zniknęli jednak politycy i ich obyczaje. Nadal lubią się pochwalić sukcesami. A najchętniej w przeddzień wyborów. Te samorządowe w tym roku wypadną późną jesienią, a parlamentarne za rok. Idę o zakład, że znów pojawią się jak grzyby po deszczu nowe drogi, remizy, domy kultury, mieszkania socjalne i komunalne. Może nawet jakiś szpital ruszy i pendolino wyjedzie na tory.
Ale już sami politycy wyznali na słynnych taśmach, że to na nas coraz mniej działa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?