Gdzie, jako mieszkanka Wrocławia niewyjeżdżająca na wakacje w lipcu ani sierpniu, mogę złożyć zażalenie o dyskryminacji?!
O komunikacji miejskiej we Wrocławiu napisano już wiele. Ja sama mieszkając przez 10 lat na osiedlu Muchobór Wielki (za Outlet Factory) i korzystając z komunikacji zbiorowej, najpierw psioczyłam, narzekałam, potem pisałam, składałam skargi, podpisywałam petycje (m.in. przeciw bezzasadnej likwidacji linii autobusowych, z których korzystałam codziennie: najpierw linii 139, następnie linii E) – bitwę za każdym razem przegrałam, bo pomimo podjętych aktywnych działań, nie wskórałam nic.
Stwierdziłam, że skoro nie mam szans na wygraną, to się spróbuję dostosować.
W 2010 r. zmieniłam miejsce zamieszkania, biorąc pod uwagę jako najważniejsze kryterium – lokalizację i jego skomunikowanie z resztą miasta. Zamieszkałam na Pilczycach, skąd bezpośrednio tramwajem nr 12 lub 10 mogłam dojechać do pracy. Sielanka nie trwała długo – w 2011 r. rozpoczął się remont torowiska na ul. Legnickiej – znów zaczęły się przesiadki, nieludzki tłok i nerwówka. Ale nic to – wszystko w imię cudu w postaci megaszybkiego i supernowoczesnego TRAMWAJU PLUS. Cud nastał – klimatyzowane tramwaje linii 33, kursujące co 6 minut, pokonujące moją trasę w czasie równym podróży samochodem (częstokroć w godzinach szczytu nawet w krótszym) sprawiły, iż W KOŃCU poczułam, że mieszkam w mieście przyjaznym mieszkańcom.
Niestety. Co roku nadchodzi lipiec i przez dwa miesiące doświadczam wątpliwych uroków WAKACYJNEGO ROZKŁADU JAZDY, a zatem:
Podsumowując WAKACYJNY ROZKŁAD JAZDY: za 40 proc. usługi (normalnie w ciągu godziny odjeżdża 10 tramwajów; w wakacje – 4, nawet nie wliczam dyskomfortu jazdy w zatłoczonym tramwaju), muszę zapłacić o 20 proc. więcej (5-miesięczny bilet na dwie linie kosztuje 250 zł, czyli 50 zł na miesiąc; w wakacje – miesięczny bilet na dwie linie kosztuje 60 zł). Dlaczego? Bo w wakacje niestety JESTEM i PRÓBUJĘ ŻYĆ w Europejskiej Stolicy Kultury 2016… Czy to nie dyskryminacja?
O komunikacji miejskiej we Wrocławiu napisano już wiele. Ja sama mieszkając przez 10 lat na osiedlu Muchobór Wielki (za Outlet Factory) i korzystając z komunikacji zbiorowej, najpierw psioczyłam, narzekałam, potem pisałam, składałam skargi, podpisywałam petycje (m.in. przeciw bezzasadnej likwidacji linii autobusowych, z których korzystałam codziennie: najpierw linii 139, następnie linii E) – bitwę za każdym razem przegrałam, bo pomimo podjętych aktywnych działań, nie wskórałam nic.
Stwierdziłam, że skoro nie mam szans na wygraną, to się spróbuję dostosować.
W 2010 r. zmieniłam miejsce zamieszkania, biorąc pod uwagę jako najważniejsze kryterium – lokalizację i jego skomunikowanie z resztą miasta. Zamieszkałam na Pilczycach, skąd bezpośrednio tramwajem nr 12 lub 10 mogłam dojechać do pracy. Sielanka nie trwała długo – w 2011 r. rozpoczął się remont torowiska na ul. Legnickiej – znów zaczęły się przesiadki, nieludzki tłok i nerwówka. Ale nic to – wszystko w imię cudu w postaci megaszybkiego i supernowoczesnego TRAMWAJU PLUS. Cud nastał – klimatyzowane tramwaje linii 33, kursujące co 6 minut, pokonujące moją trasę w czasie równym podróży samochodem (częstokroć w godzinach szczytu nawet w krótszym) sprawiły, iż W KOŃCU poczułam, że mieszkam w mieście przyjaznym mieszkańcom.
Niestety. Co roku nadchodzi lipiec i przez dwa miesiące doświadczam wątpliwych uroków WAKACYJNEGO ROZKŁADU JAZDY, a zatem:
- rano muszę wstać i wyjść z domu nieco wcześniej, bo tramwaj jeździ nie co 6 a co 15 minut („mój” odjeżdżał o 6.46, teraz muszę zdążyć na 6.40, bo tym o 6.55 będę już spóźniona),
- po południu przeobrażam się w sardynkę – nawet nie marzę o znalezieniu miejsca siedzącego – marzę o możliwości stanięcia w takim miejscu, by móc się chwycić czegokolwiek w zasięgu moich rąk i tak, by nie być co sekundę trącana przez przemieszczających się współpasażerów (nietrafiona, moim zdaniem, konstrukcja skody);
- muszę upolować droższy bilet 30-dniowy (tańsze, semestralne przecież nie obejmują wakacji) – polowałam dwa dni, bo w tym roku na przełomie czerwca/lipca w żadnym z biletomatów nie dało się zapłacić kartą.
Podsumowując WAKACYJNY ROZKŁAD JAZDY: za 40 proc. usługi (normalnie w ciągu godziny odjeżdża 10 tramwajów; w wakacje – 4, nawet nie wliczam dyskomfortu jazdy w zatłoczonym tramwaju), muszę zapłacić o 20 proc. więcej (5-miesięczny bilet na dwie linie kosztuje 250 zł, czyli 50 zł na miesiąc; w wakacje – miesięczny bilet na dwie linie kosztuje 60 zł). Dlaczego? Bo w wakacje niestety JESTEM i PRÓBUJĘ ŻYĆ w Europejskiej Stolicy Kultury 2016… Czy to nie dyskryminacja?
List przesłaliśmy do urzędu miejskiego a także do Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego z prośbą o ustosunkowanie się do niego. Czekamy na odpowiedzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?