Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Francisco Goya widział świat jako maskaradę. Pełną kłamstw i udawania

Katarzyna Kaczorowska
Autoportret Fracisco Goi namalowany w 1815 roku
Autoportret Fracisco Goi namalowany w 1815 roku Museum Prado
Francisco Goya. Malarz królów, szeroko znany dzięki cyklowi "Okropności wojny" i dwóm niezwykłym portetom: "Maja ubrana" i "Maja naga". Już niedługo jego dzieła zobaczymy we Wrocławiu.

Zostawił po sobie około 700 obrazów, blisko 300 grafik i 1000 rysunków. Największą kolekcję jego dzieł można obejrzeć w Muzeum Prado w Hiszpanii. We Wrocławiu - niestety - słynnych portretów Mai nie zobaczymy, ale przed wystawą "Picasso. Dali. Goya. Tauromachia: walka byków", warto wiedzieć, dlaczego Goya to nie tylko wybitny malarz, ale i postać niezwykła.

Ogłuchł, tak jak Beethoven. Ożenił się z rozsądku, a nie z miłości. Jego największą muza była księżna Alba - to ją człowiek, który twierdził, że jego mistrzami byli Velaz-quez, Rembrandt i Natura, namalował na dwóch słynnych portertach. Ubraną i nagą. Jego cykl wstrząsających grafik zatytułowany "Okropności wojny", powstały w okresie okupacji Hiszpanii przez wojska Bonapartego, zainspirował Władysława Pasikow-skiego, który jednemu ze swoich filmów dał tytuł "Demony wojny według Goi". Ale sam malarz, za obraz "Maja naga" i pod zarzutem współpracy z bonapartystami - bo równolegle malował portrety generałów armii Napoleona, przedstawicieli elity - stanął przed Inkwizycją, kiedy tylko na tron wrócili prawowici władcy. Ferdynand VII zrobił porządek ze wszystkimi, którym roiła się republika czy konstytucja.

Goya, 67-letni, ceniony i uznany twórca, musiał tłumaczyć inkwizytorom, że jego "Maja naga" nie obraża moralności. Uratował go ekspert, który przedstawił opinię, iż Hiszpan inspirował się dziełami Tycjana. Nawet jeśli tak było, to ważniejsze chyba jest to, dla kogo dzieła Goi stały się punktami odniesienia. Andre Malraux, francuski pisarz i eseista, twierdził, że "aby mógł w pełni rozwinąć swój geniusz, musiał ryzykować, że jego sztuka przestanie się podobać". Inny Francuz, Théophile Gautier, twierdził: "Ekscentryczny sposób malowania Goi nie ustępował ekscentryczności jego talentu. W dużej kadzi trzymał farbę.

Nakładał ją czym się dało: pędzlem, szpachlą, ścierką, gąbką lub, kiedy miał pod ręką coś innego, to czymś innym. Walił pigmenty niby murarz murarską zaprawę, a później cyzelował tony uderzeniami kciuka". A Charles Baudelaire, poeta, autor głośnych "Kwiatów zła", pisał o wielkim Hiszpanie tak: "Goya jest artystą zawsze wielkim, często przerażającym. Wraz z wesołością, jowialnością, z satyrą hiszpańską z pięknej epoki Cervantesa łączy ducha znacznie bardziej współczesnego albo przynajmniej takiego, który w czasach współczesnych jest znacznie bardziej poszukiwany: wyrażającego się w zamiłowaniu do rzeczy nieuchwytnych, upodobaniu w gwałtownych kontrastach, okropnościach natury, fizjonomiach ludzkich dziwacznie zezwierzęconych pod wpływem okoliczności".

Człowiek, który twierdził "w malarstwie nie obowiązują żadne reguły i normy" i który to stwierdzenie świadomie wcielał w czyn, przyszedł na świat 30 marca 1746 roku w Fuendetodos, a zmarł w 1828 roku we francuskim Bordeaux. Jego ojciec pokrywał płatkami złota ramy obrazów, meble i sztukaterie, a matka pochodziła ze zubożałej szlachty. Rodzice szybko zauważyli, że ich syn jest uzdolniony malarsko. Miał 13 lat, kiedy w Saragossie zaczął naukę w pracowni malarza José Luzana. Przez cztery lata Francisco Goya poznawał zasady rysunku i techniki malarskie i robił kopie sztychów z kolekcji nauczyciela. Dwa razy próbował - bez powodzenia - dostać się do Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych św. Ferdynanda w Madrycie. Ale miał też powód do dumy - w latach 1762-63 na zlecenie proboszcza z Fuendetodos pracował nad zdobieniami w zakrystii kościoła. Nic nie zostało z tej pierwszej poważnej pracy późniejszego autora "Psów na smyczy" i "Parasolki" - kościół został zniszczony w czasie wojny domowej, która wybuchła w 1936 roku.

Goya miał szczęście do mecenasów i patronów. Najważniejsza w tym gronie była niewątpliwie księżna Alba, jego wielka muza, która zmarła nagle w wieku 40 lat, co malarz przypłacił ciężką depresją. Ale pierwszą rodziną, która odegrała ważną rolę w życiu Goi, była rodzina Bayeu, a dokładniej trzej bracia malarze: Francisco, Ramón i Manuel Bayeu, z których pierwszy był jego protektorem i współpracownikiem na królewskim dworze. Wiele wskazuje na to, że więcej w tym mariażu było rozsądku, wyrazu przyjaźni z rodziną, z którą wiele lat później wszedł w konflikt. Ale malarz, nawet największy, w tamtych czasach zależny był od możnych, którzy gotowi byli płacić za jego dzieła. A Goya nie chciał malować tylko dla siebie i jakichś bliżej nieokreślonych potomnych, którzy kiedyś odnajdą jego dzieła.
W 1770 młody Goya wyjechał po naukę do Włoch. W Rzymie zamieszkał u polskiego malarza Tadeusza Kuntze-Konicza, zwanego Taddeo Pollacco, jednego z najwybitniejszych polskich twórców XVIII wieku. I robił wszystko, by osiągnąć sukces, którym mógłby się chwalić w swojej ojczyźnie. W kwietniu 1771 roku wziął udział w konkursie ogłoszonym przez Akademię Sztuk Pięknych w Parmie - pokazał obraz "Hannibal zwycięzca po raz pierwszy spoglądający z Alp w kierunku Italii". Tak bardzo zależało mu na zwycięstwie, że nawet zmienił imię z Francisco na Francesco i z Hiszpana stał się Włochem, uczniem nadwornego malarza Francesca Vayeu (Francisco Bayeu nie miał chyba pojęcia, że też stał sie uczestnikiem małej intrygi swojego protegowanego).

Te zabiegi nie spowodowały, że Goya wygrał konkurs. Ale do domu mógł wrócić, chwaląc się zdobytym wyróżnieniem, a to było już coś - w końcu Włochy, ojczyzna Rafela, da Vinciego, Tycjana traktowane były przez malarzy jak mekka, a opinie tamtejszych malarzy i nauczycieli o tym co dobre, a co złe, jak ostateczne wyroki.

Po powrocie do kraju Goya swoją karierę zaczął jako malarz religijny. I ożenił się z Josefą Bayeu, siostrą wspomnianych już trzech malarzy. Wiele wskazuje na to, że było to małżeństwo z rozsądku. Josefa nigdy nie została modelką Francisca, a więc nie była jego muzą, kobietą, która sprawiała, że stawał przed sztalugami. Ten ślub miał sprawić, że jej najstarszy brat będzie się czuł zobowiązany do zadbania o szwagra i wprowadzenia go na dwór - co zresztą się stało. Stopniowo poszerzał się krąg kontaktów Goi, znajomości, dzięki którym pojawiały się nowe zamówienia, a wraz z nimi nie tylko pieniądze na utrzymanie. Wejście w świat arystokracji - dzięki Jovellanosowi, prawnikowi i literatowi o ugruntowanej pozycji na dworze - sprawiło, że Goya nie tylko stał się sławnym i cenionym portrecistą, ale też mógł rozwijać swój talent i poszukiwać powoli nowych środków wyrazu. Opowiadać świat taki, jakim go widział - nierzadko przerażający i odrażający, co wychwycił wiele lat później Baudelaire - w cyklu "Okropności wojny", "Szaleństwa", olejami zainspirowanymi wizytą w domu dla obłąkanych w Saragossie ("Dziedziniec szaleńców" czy "Dom wariatów") czy w rycinach "Tauromachia", będących swoistym hołdem malarza dla jego wielkiej fascynacji walkami byków.

Potomnym zostawił nie tylko dzieła wielkie i niepokojące. Stał się źródłem inspiracji dla malarzy takich, jak Eugene Delacroix, Édouard Manet, Edvard Munch, Otto Dix oraz Pablo Picasso i Francis Bacon. Inspirował impresjonistów, symbolistów, ekspresjonistów, fowistów i surrealistów. Jego "Rozstrzelanie powstańców madryckich" i "Szarża mameluków" stały się natchnieniem dla m.in. Edouarda Maneta - "Rozstrzelanie cesarza Maksymiliana", Wasilija Wierieszczagina - "Rozstrzelanie podpalaczy Moskwy" i innego słynnego Hiszpana, Pabla Picassa - "Masakra w Korei". Sam malarz w komentarzu do jednej z rycin z cyklu "Kaprysy" napisał "Świat jest maskaradą; twarz, strój, głos - wszystko jest kłamstwem. Każdy udaje kogoś, kim nie jest, wszyscy zwodzą wszystkich, nikt nie zna siebie samego".

"Picasso. Dali. Goya. Tauromachia. Walka byków" - wystawa, na której zobaczymy dzieła słynnego Hiszpana, czynna będzie od 23 lipca do 16 listopada w Muzeum Architektury we Wrocławiu, przy ul. Bernardyńskiej 5.

PS "Duchy Goyi" - film Milosa Formana z 2006 roku - to nieudana wariacja na temat biografii malarza. Lepsza jest powieść Jacka Dehnela "Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska