Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań ochoczo pozbywa się miejskich kąpielisk. Dlaczego?

Barbara Sadłowska
Dlaczego Poznań tak ochoczo pozbywa się miejskich kąpielisk?
Dlaczego Poznań tak ochoczo pozbywa się miejskich kąpielisk? archiwum
Poznańskie Ośrodki Sportu i Rekreacji prowadzą jedynie kąpielisko na Malcie. Niewielkimi Krzyżownikami zarządza Spółdzielnia Socjalna Przystań. Administratorem Strzeszynka jest Jerzy Gumny, czyli kiedyś ART & BUSINESS CLUB. 10 czerwca POSiR wydzierżawiły Rusałkę Fundacji Familijny Poznań. Dlaczego POSiR oddają poznańskie kąpieliska zamiast je prowadzić?

Mail do redakcji Głosu:
"Nierówna walka Dawida z Goliatem
Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że nowy zarządca Rusałki działa w formie prawnej fundacji. Mecenas Jerzy Krotoski z Kancelarii Krotoski Adwokaci zauważa, że zgodnie z treścią ustawy, fundacja może być ustanowiona do realizacji celów związanych przede wszystkim z ochroną zdrowia, rozwojem gospodarki i nauki, oświatą i wychowaniem, kulturą i sztuką, opieką i pomocą społeczną, ochroną środowiska oraz opieką nad zabytkami.

Co więcej także statut Fundacji Familijny Poznań w postanowieniach dotyczących celów i zasad działania nie wskazuje, że fundacja została powołana do zarządzania majątkiem kąpieliska. Wręcz przeciwnie z postanowień statutu można wyczytać, że fundacja została między innymi powołana do realizacji celów związanych z budowaniem społeczeństwa obywatelskiego czy z inicjowaniem i wspieraniem wspólnego rodzinnego spędzania czasu.

Prawnik dopowiada także, że istnieje realna obawa, że działalność fundacji wykracza poza ramy dozwolone przepisami prawa. Familijny Poznań może co prawda prowadzić działalność gospodarczą, jednak jak wynika ze statutu fundacji jedynie w zakresie realizacji celów statutowych. Zdaniem mecenasa Jerzego Krotoskiego domaganie się przez zarządcę Rusałki nieproporcjonalnie wysokiego czynszu stoi w sprzeczności zarówno ze statutem, jak i ustawą dotyczącą fundacji. Co więcej - mecenas Jerzy Krotoski podpowiada, że właściciele smażalni powinni złożyć wniosek do właściwego ministra oraz starosty w celu podjęcia właściwych kroków prawnych mających na względzie ochronę ich interesu.

Fundacja Familijny Poznań, której jednym z celów statutowych jest krzewienie i wzmacnianie więzi rodzinnych paradoksalnie rozpoczęła batalię z miejscem, w którym integracja jest dobrem fundamentalnym. Barek ze smażalnią zapisał piękną kartę w krajobrazie Rusałki, dzięki której podniosła się ranga kąpieliska, jako miejsca sprzyjającego rodzinnemu wypoczynkowi. Walka z nią - dopóki mieści się w granicach prawa, może zasługiwać co najwyżej na dezaprobatę. W przypadku jednak gdy jako oręża do zwalczania barku wykorzystuje się działania wymykające się prawu, niezbędna jest właściwa i rychła reakcja odpowiednich organów".

Odpowiedź saute:
"POSiR, jako trwały zarządca kąpielisk, zawiera umowy dzierżawy nieruchomości z podmiotami, które na podstawie tych umów prowadzą działalność zgodną ze statutowymi celami POSiR. Takie rozwiązanie jest najkorzystniejsze w sytuacji, gdy na kąpieliskach nie ma stałych oddziałów POSiR. Na terenie kąpieliska musi przebywać przeszkolony personel, najlepiej przez 24h. POSiR musiałby zatrudnić nowych pracowników, a oddając kąpielisko w ręce Dzierżawców, unika tych kosztów i - co więcej - czerpie korzyści finansowe w postaci czynszu.

Przed podpisaniem umowy (i w samej umowie) szczegółowo określa się zakres obowiązków Dzierżawców. Obowiązki te wynikają m.in. z celów, które mają zaspokajać potrzeby mieszkańców, tj. wolny dostęp do kąpieliska czy przygotowanie terenu pod każdym względem do wypoczynku. POSiR nakłada również na wieloletnich Dzierżawców zobowiązania inwestycyjne.

Dzierżawca stara się prowadzić swoje kąpielisko jak najlepiej, aby przyciągnąć na swój obiekt jak największą liczbę mieszkańców. Wówczas może czerpać przychód z usług, jakie im dodatkowo zaproponuje. Takie rozwiązanie jest bardzo dobre dla POSiR, które popiera prowadzenie działalności usługowej przez Dzierżawców, jeśli może ona w jakikolwiek sposób uatrakcyjnić relaks poznaniaków na kąpieliskach. Sama jednostka nie posiada takich pieniędzy na inwestycje o charakterze biznesowym, które wiążą się zawsze z ryzykiem inwestycyjnym i mogą się zwrócić, bądź nie. Dlatego inwestycje dotyczące działalności o charakterze usługowym są po stronie Dzierżawców."

Tyle Agnieszka Patelka w imieniu dyrektora POSiR Zbigniewa Madońskiego.

W praktyce jednak często okazuje się, że po przekazaniu kąpieliska to POSiR, czyli miasto Poznań nadal finansuje jego infrastrukturę, ogłaszając przetargi na remonty - teraz pomostów nad Rusałką oraz w Strzeszynku, gdzie plac zabaw dla dzieci wymaga napraw.

Wybrano "lepszego" dzierżawcę, aby stracić prawie 800 tysięcy złotych - mówi Krzysztof Piechocki z Rady Osiedla Sołacz

Jak POSiR kontroluje dzierżawców?
- POSiR kontroluje Dzierżawców poprzez swoje komórki merytoryczne. W zależności od nadzorowanego aspektu, zajmuje się tym: dział gospodarki nieruchomościami, stanowisko do spraw ochrony środowiska oraz dział techniczny. Kontrola w dużej mierze opiera się na przeprowadzaniu wizji lokalnej, a dział techniczny przede wszystkim nadzoruje rozliczenia nakładów poniesionych przez Dzierżawców - informuje Agnieszka Patelka.

Czyli z urzędniczego punktu widzenia wszystko jest w porządku.

No to przyjrzyjmy się, jak to wygląda z punktu widzenia człowieka, szukającego wypoczynku nad wodą.
Jak to z Rusałką było?
Fundacja Familijny Poznań powstała w 2001 roku, jej prezesem jest były wiceprezydent Poznania - lekarz, profesor Andrzej Grzybowski - i obecnie zarządza kilkudziesięcioma placówkami oświatowymi w całej Polsce. Zainteresowała się Rusałką w 2013 roku. Wtedy w poznańskiej prasie zaczęły się pojawiać publikacje, że ówcześni dzierżawcy nie radzą sobie z utrzymaniem porządku na terenie kąpieliska. Mówiono o górach śmieci, trawie po pas i konieczności zmian.

Nagle - jako jedyna alternatywa - pojawił się, bezprzetargowo, Familijny Poznań. Zaniepokoiło to Radę Osiedla Sołacz i Radę Miasta Poznania. Po ich interwencji miasto ogłosiło przetarg. Familijny Poznań w nim nie uczestniczył. Jak powiedział wiceprezes Fundacji, Mateusz Krajewski, warunki były nie do przyjęcia. Przetarg wygrała spółka, która zgłosiła się jako jedyny oferent. Miała płacić miastu nie mniej niż 2,5 tys. zł czynszu miesięcznie i zainwestować co najmniej 800 tysięcy w ciągu pierwszych trzech lat. Umowa została podpisana na 20 lat. Nowy administrator przezimował, skasował pieniądze od poddzierżawców ze smażalni ryb, nie robił nic i w maju nagle wypowiedział umowę.

Co w tej sytuacji zrobiły władze miasta? "Zmusiły" Fundację Familijny Poznań do opieki nad Rusałką. Tak przynajmniej twierdził wiceprezes Mateusz Krajewski. W rozmowie z przedstawicielami mediów mówił, że Fundacja już wyłożyła na Rusałkę prawie 50 tysięcy złotych, bo trzeba było skosić trawę, kupić kosze na śmieci, posprzątać teren i zatrudnić pracowników.

Wiceprezes Krajewski opowiadał o nowych dziesięciu rowerach wodnych, które kupiła Fundacja. Nowym placu zabaw. Koncertach nad Rusałką. Powiększeniu plaży. Remoncie toalet. POSiR zorganizowały konferencję prasową pod hasłem: "Rusałka - relaks w dobrym tonie. Nowy dzierżawca i nowe pomysły". Akcentowano plusy zmiany: wysypano na plaży 20 ton piasku. Sezon na Rusałce ruszył zgodnie z planem 15 czerwca. Działa mała gastronomia...

Do Jerzego Woźniaka, który już ćwierć wieku smaży z rodziną ryby i frytki nad Rusałką, przyszedł przedstawiciel nowego dzierżawcy i rzucił fakturą: 1000 złotych za pięć dni bezumownego korzystania.

Podczas konferencji z okazji otwarcia Rusałki Mateusz Krajewski zapewniał, że do tej pory ci dwaj restauratorzy nie mieli żadnych umów. Okazało się, że mieli. Później Krajewski nie chciał w ogóle komentować sprawy smażalni. W końcu odpisał nam:

"Podmioty prowadzące działalność na terenie ośrodka Rusałka od 10 czerwca bezumownie zajmują teren i mimo kolejnych wezwań nie przystępują do podpisania umowy i zalegalizowania swojej obecności na terenie ośrodka. W zeszłym tygodniu odbyłem osobiście spotkanie z osobami prowadzącymi obydwie gastronomie. W trakcie spotkania omówione i zaakceptowane zostały warunki umowy najmu. Mimo ustaleń obydwa podmioty unikają podpisania umowy, przedłużając tym samym bezprawne korzystanie z terenu. Jednocześnie nie rezygnują z prowadzenia działalności gospodarczej, czerpiąc zyski z nielegalnie zajętego terenu.

W dniu dzisiejszym po raz kolejny wezwaliśmy do podpisania umowy - ponownie spotkało się to z wykrętem i sytuacja nie została uregulowana. Warunki zaproponowane obecnym najemcom są rynkowe, podobne lub większe kwoty proponują nam liczne podmioty zgłaszające się do Fundacji, chcące rozpocząć działalność na terenie ośrodka. Z kilkoma z nich finalizujemy rozmowy i zaczną one funkcjonować na terenie ośrodka od połowy lipca.

Z poważaniem, Mateusz Krajewski, Wiceprezes Zarządu Fundacji Familijny Poznań"
Jak skutecznie podpisać umowę?
Informacja w "Głosie Wielkopolskim" ukazała się 3 lipca. Właściciel smażalni zadzwonił tego dnia do nas i poskarżył się, że rano mieli zakręconą wodę i trochę się już łamie.

Joanna Janowicz, rzecznik POSiRu poinformowała nas nazajutrz: Wczoraj dzierżawca i najemcy punktów gastronomicznych, podpisali porozumienie o współpracy. Cieszymy się, że udało się połączyć wieloletnich najemców i ich tradycje z nowymi pomysłami na zagospodarowanie i wizerunek Rusałki. Umowa została podpisana do końca marca 2015.

- Ja bym jeszcze może powalczył, ale żona strasznie to przeżywała... Podpisałem umowę - mówi Jerzy Woźniak. Jego sąsiadka-konkurentka nawet go wyprzedziła. Bo co można zrobić w sytuacji, kiedy pracownik Aquanetu - przez pomyłkę, odetnie wodę do lokali gastronomicznych?

Ta ostatnia, trzecia wersja umowy dla poddzierżawcy nie była już najgorsza. Pierwsza była prawniczym bublem, mówiącym o wynajmie, a nie o dzierżawie 200 metrów gruntu, który miał pozostać w "dobrym stanie technicznym". W sezonie Jerzy Woźniak miał płacić Familijnemu 5 tysięcy złotych miesięcznie.

Ja bym jeszcze może powalczył, ale żona strasznie to przeżywała... Podpisałem umowę - mówi Jerzy Woźniak, właściciel smażalni znad Rusałki

Fundacja za rok płaci miastu 30 tys. zł. Optymistyczny komunikat z konferencji w POSiR: będzie trafiał regularny czynsz z dzierżawy.

Wiceprezes Fundacji Mateusz Krajewski:
- Myśleliśmy o zagospodarowaniu Rusałki od dawna. Ten aspekt działalności bardzo dobrze wpisuje się w misję Fundacji Familijny Poznań jako miejsca użytecznego i dobrze kojarzonego przez poznaniaków. Co więcej, już teraz startujemy w plebiscycie "Głosu Wielkopolskiego" na najlepszą plażę w Poznaniu.

Wiceprezes nie ukrywa, że Fundacja liczy na dłuższą dzierżawę niż trzy lata i na to, że poznaniacy w przyszłym roku zagłosują w ramach budżetu obywatelskiego na 600 tys. zł dla Rusałki.

Fundacja kasuje za parking w pobliżu jeziora, bo - jak tłumaczy - wcześniej był płatny. Owszem był. Kiedy poprzedni dzierżawca kąpieliska wycofał się, na parkingu pojawił się "samozwaniec". I kasował.

Co na ten temat Sąd Najwyższy?
Dawno, dawno temu Centrala Rybna miała smażalnię nad Rusałką. Kiedy nastała demokracja, jej pracownik Jerzy Woźniak mógł wykupić budkę, zainwestować oraz zatrudnić żonę i szwagierkę do smażenia. Jako poddzierżawca podpisywał wieloletnie umowy, także z firmą, która jesienią ubiegłego roku wygrała przetarg, a potem w maju zrezygnowała. W POSiRze poinformowali Jerzego Woźniaka, że gdy dochodzi do rozwiązania umowy dzierżawy, poddzierżawa automatycznie wygasa.

Nieprawda. Sąd Najwyższy dwukrotnie orzekł, że wypowiedzenie umowy dzierżawy nie powoduje wygaśnięcia umowy poddzierżawy (orzeczenia SN z 7.11.1997 i 25.11.2005). Okres wypowiedzenia jest w takich przypadkach półroczny. I na pewno nie jest to bezumowne zajęcie czy korzystanie z terenu.

Fundacja dobra na wszystko?
Komentarze po naszych publikacjach miały jednoznaczny wydźwięk. Poznaniacy pisali o ciepłym, przyjaznym miejscu, o pani Halince ze smażalni, która jest jak dobra ciocia. O Rusałce jako kultowym miejscu dla rowerzystów.

Wszystko pięknie, byle nie "za potrzebą"
Cofnijmy się do 2006 roku. W popularnym Strzeszynku straszą: PRL-wska Oaza i motel dla wyjątkowo zdeterminowanych gości. Siermiężnie, ale swojsko. Pan Szuwarek wypożycza nieco już wiekowe rowery wodne i kajaki. Są kioski z lodami i napojami, smażalnie ryb, kiełbaski z grilla. Ale 6 czerwca 2006 roku Rada Miasta Poznania zajęła się przekazaniem w dzierżawę ośrodka. Niektórzy z rajców byli nieco zdziwieni, że Jerzy Gumny - Art&Business Club, uhonorowany przez ministerstwo tytułem Mecenasa Kultury, ma tak szybko i bez przetargu zostać wieloletnim dzierżawcą. Ale ostatecznie Rada większością głosów wyraziła zgodę.

Stosowna umowa została podpisana dwa dni później.

Jerzy Gumny w pierwszym roku miał zainwestować w Strzeszynek 850 tys. złotych. Miasto w tym pierwszym trudnym roku obniżyło mu czynsz do symbolicznych 100 złotych za miesiąc. W następnym miał już płacić 3,5 tys. i przez następne 13 lat waloryzowane odpowiedniki tej kwoty. Poprzedni administrator płacił 7449 zł miesięcznie.

- Planujemy tu zrobić drugą Maltę. Rozbudowaliśmy Strzeszynek pod kątem gastronomicznym, kulturalnym, sportowym i rekreacyjnym - wymienia Jerzy Gumny. - W pierwszym roku wydaliśmy ponad milion złotych na remont restauracji Oaza. W kolejnych zbudowaliśmy drugą restaurację, galerię sztuki, zrobiliśmy generalny remont hotelu i postawiliśmy cztery ekologiczne kotłownie. Trudno powiedzieć, czy restauracja jest droższa. Kiedy objęliśmy dzierżawę, nie było jej w ogóle. Części sanitarnej także, a teraz są 4 toalety w hotelu, 8 publicznych i 4 na plaży - dodaje.

Zarządca Strzeszynka zapewnia, że planów ma jeszcze wiele, ale potrzebne jest też wsparcie finansowe ze strony miasta.

- Czyli wybrano nowego, "lepszego" dzierżawcę, aby już na wstępie stracić 90 tysięcy w pierwszym roku i po około 50 tysięcy w kolejnych latach - razem prawie 800 tysięcy złotych - mówi Krzysztof Piechocki z Rady Osiedla Sołacz.

Nowy dzierżawca już w pierwszym roku zainwestował. W modernizację restauracji Oaza i odizolowanie jej płotem od reszty kąpieliska. Elegancki, pełniący również funkcję galerii lokal - no i droższy - praktycznie znalazł się poza zasięgiem gości w kąpielówkach. Dla nich postawiono stoły i ławy z browaru z piwem w plastikach. Obecnie duże piwo kosztuje 7 złotych.

W 2007 roku Rada Miasta dofinansowała ośrodek w Strzeszynku w wysokości 600 tysięcy złotych na "kontynuację modernizacji zaplecza sanitarnego, modernizację pomostów oraz placu zabaw i poprawę bezpieczeństwa wypoczywających".
Dwa lata później miasto dołożyło półtora miliona na "modernizację zaplecza socjalnego i modernizację kąpieliska".

- Staram się walczyć z nieprawdziwym i bardzo szkodliwym mitem - mówi Krzysztof Piechocki. - Jest nim oderwana od rzeczywistości wiara, że rozkwit takich ośrodków jak Strzeszynek czy Rusałka zależy prawie wyłącznie od administratora. Pokłosiem tego mitu jest sposób myślenia niektórych urzędników twierdzących, że najpierw trzeba wybrać dobrego administratora, a dopiero potem można dofinansować ośrodek. Moim zdaniem powinno być odwrotnie: pierwsze działania musi podjąć miasto, a potem można wybrać właściwego administratora terenu. Te działania to stworzenie planu rozwoju ośrodka, uzyskanie społecznej akceptacji zamierzeń, realizacja zaplanowanych inwestycji i w końcu ewentualne powierzenie zarządu prywatnemu inwestorowi.

Pojechaliśmy w 3 osoby rowerami do Strzeszynka. I zostawiliśmy w toalecie 6 złotych!

Starsi poznaniacy zapewne pamiętają, że za Oazą mieścił się pawilon sanitarny z toaletami i przebieralniami. Po "modernizacji" jest to lokal konferencyjno-bankietowy. Można tam urządzić wesele, pierwszą komunię czy przyjęcie jubileuszowe. Oczywiście, przylegający teren jest również ogrodzony.

Generalnie kąpielisko jest zadbane, w wypożyczalni pojawił się nowy sprzęt, motel jest odnowiony, obok mieści się Galeria ABC, raz do roku koncertuje Leszek Możdżer i inni świetni muzycy.

Przy zejściu na plażę stanęły dwa eleganckie budyneczki, w których znalazły się pomieszczenia dla ratowników, policji oraz toalety. Jest duży plac zabaw dla dzieci (uwaga, aktualnie nieczynny i remontowany przez POSiR), boiska...

W czym więc problem?

Nawet nie w tym, że po upalnym dniu trawiasta plaża wygląda jak śmietnik. Ci goście w kapielówkach piją piwo na kocykach, ich panie zostawiają foliowe torby i papierki. Jest co sprzątać.

Ale nie ma gdzie - za przeproszeniem - zdjąć owych majtek. W minioną (6 lipca) upalną niedzielę do Strzeszynka zjechały tysiące ludzi. Parkingi były pełne. Dwa kilometry od kąpieliska rzędem stały zaparkowane na poboczach samochody. Nie zmotoryzowanych dowoziły dwie miejskie linie autobusowe.

Oprócz dwóch zdezelowanych toalet "mobilnych", czynna była jedynie ta w motelu (poza przybytkami dla gości restauracji Oaza). Poprzednimi laty w sezonie na drzwiach toalety w motelu montowano aparat na monety. Teraz siedzi starsza pani i kasuje dwa złote.

- Pojechaliśmy z mężem i synem rowerami do Strzeszynka - mówi pani Agnieszka z Kiekrza. - I zostawiliśmy w samej toalecie 6 złotych.

Najciekawsze jest to, że toalety są na terenie kąpieliska. Przy alejce od przystanków autobusowych, w szczycie budynku konferencyjno-bankietowego oraz we wspomnianych budyneczkach przy zejściu na plażę. Tyle że są zamknięte. W minionych latach miały jeszcze na drzwiach tabliczki "WC". Zniknęły. Tylko na słupie z informacyjnymi drogowskazami pozostała strzałka z napisem "toalety".

Kierunek można interpretować dowolnie: do lasu albo do jeziora.

Pod tym względem nowy dzierżawca kąpieliska nad Rusałką przebija administratora Strzeszynka. Nie minął nawet miesiąc, a Familijny Poznań uruchomił toaletę. Bezpłatną. W upalne weekendy pracownik zamyka ją o dwudziestej.

Za to wystąpił mały problem z "nowymi" rowerami wodnymi, które zakupiła Fundacja. Dwa zatonęły od razu...

Współpraca Katarzyna Dobroń

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski